odpis nr 1
Trzepnął ją bezczelnie ogonem w ucho, chociaż na jego pysku malował się wesoły uśmiech.
- A moooooże – wymruczał, starając się naśladować ton głosu Iskry. Czekoladowa, widząc dziwaczenie dawnego mentora, zachichotała cicho. Na moment jednak jej dech zamarł, a wojowniczka przypadła do ziemi.
- Patrz – wyszeptała, a jej głos drżał niczym listek na wietrze. Sokół powędrował wzrokiem za jej łapą i zobaczył drobnego, pląsającego ptaszka. Miał jasnoszare piórka upstrzone drobnymi cętkami. – Strzyżyk. Ktoś mi kiedyś mówił, że strzyżyki wskazują drogę wędrowcom. Ich śpiew mówi im, w jakie strony mają się udać.
Szary zmarszczył z konsternacją nos.
- A kiedy strzyżyki śpiewają, że trzeba iść „na lewo” albo „na prawo”?
Iskra otworzyła pyszczek, żeby udzielić błyskawicznej odpowiedzi, jednakże po chwili go zamknęła.
- Tego już nikt nie wie. Tak po prostu jest – powiedziała, a ton jej głosu nie pozostawiał miejsca na sprzeczki.
Och, gdyby tylko wtedy wiedział, jak szybko niektórzy potrafią się zmienić...
*** *tutaj już na nowych terenach i po „przemianie” Iskry*
Trzepnął ją bezczelnie ogonem w ucho, chociaż na jego pysku malował się wesoły uśmiech.
- A moooooże – wymruczał, starając się naśladować ton głosu Iskry. Czekoladowa, widząc dziwaczenie dawnego mentora, zachichotała cicho. Na moment jednak jej dech zamarł, a wojowniczka przypadła do ziemi.
- Patrz – wyszeptała, a jej głos drżał niczym listek na wietrze. Sokół powędrował wzrokiem za jej łapą i zobaczył drobnego, pląsającego ptaszka. Miał jasnoszare piórka upstrzone drobnymi cętkami. – Strzyżyk. Ktoś mi kiedyś mówił, że strzyżyki wskazują drogę wędrowcom. Ich śpiew mówi im, w jakie strony mają się udać.
Szary zmarszczył z konsternacją nos.
- A kiedy strzyżyki śpiewają, że trzeba iść „na lewo” albo „na prawo”?
Iskra otworzyła pyszczek, żeby udzielić błyskawicznej odpowiedzi, jednakże po chwili go zamknęła.
- Tego już nikt nie wie. Tak po prostu jest – powiedziała, a ton jej głosu nie pozostawiał miejsca na sprzeczki.
Och, gdyby tylko wtedy wiedział, jak szybko niektórzy potrafią się zmienić...
*** *tutaj już na nowych terenach i po „przemianie” Iskry*
Obudziło go wolne, miarowe i uciążliwe kapanie z „sufitu” legowiska wojowników. Gdy ciężkie krople spadały na jego długie futro, rozejrzał się dookoła zaspanym wzrokiem. Posłanie jego partnerki było puste i zimne; pewnie wstała skoro świt i udała się na trening ze swoją uczennicą i zarazem najlepszą przyjaciółką Sokoła, Nostalgią. W leżu wojowników został tylko Dymek. Syn Płomykówki z zakłopotaniem przywitał się z kocurem, po czym szybkim krokiem opuścił to przemoczone i zimne miejsce. Jego wzrok błądził po obozie w poszukiwaniu pewnego kota, a gdy w końcu go wytropił, z chłodnym uśmiechem znalazł się przy nim w kilku susach.
- Legowisko wojowników przecieka, Horyzoncie – powiedział syn Krogulca i Płomykówki, ze zniecierpliwieniem oczekując odpowiedzi niebieskiego.
- Czy moi wojownicy nie potrafią poradzić sobie z paroma kroplami wody? – zapytał spokojnym tonem, czym jeszcze bardziej rozdrażnił dawnego mentora Iskry. Wspomniany nie dał po sobie zbyt wiele poznać, jedynie jego biała końcówka ogona drgała ze złością.
- Ja tam nie śpię – powiedział po krótkiej chwili milczenia Horyzont. – Ale radziłbym ci wziąć trochę mchu od medyczek i załatać większe szczeliny. A że prawie wszyscy są zajęci, musisz zrobić to sam.
Sokół zatrzymał się gwałtownie i pozwolił Horyzontowi siebie wyprzedzić. Każdy włos na skórze palił go z wściekłości. To zadanie dla ucznia! Przewrócił ślepiami i zawrócił w kierunku legowiska medyczek, żeby chwilę później zabrać się do mozolnej roboty.
Gdy skończył, postanowił wywlec resztę przemoczonego mchu poza obóz. Tuż przy wyjściu nie spodziewał się nikogo zobaczyć, więc zrozumiałe, jak duży był jego szok, gdy…
- I-Iskra? – zapytał cichym tonem. Czekoladowa musiała go nie usłyszeć; stała kilka długości lisa dalej i złocistymi oczami wpatrywała się w czyste niebo, po którym leciały w kluczu czarne ptaki. Lekki wiatr mierzwił jej futro, a kocur nie mógł dostrzec wyrazu jej pyska. Ewidentnie była rozluźniona, szczęśliwa, wodząc złotym spojrzeniem za skrzydlatymi zwierzętami.
- Chciałabym być ptakiem – wyszeptała cicho, zapewne do siebie.
- Oh, nie musisz. Niektórzy już są jak ptaki; odlatują, gdy widzą robotę, a potem przyłażą, żeby korzystać z gotowego. – powiedział, wypluwając kawałek mchu, który ugrzązł mu między zębami.
Iskra aż podskoczyła, jednak rozpoznawszy głos dawnego mentora ruchem łapy zachęciła go, żeby usiadł.
< Iskro? Nauka ornitologii według Iskry? >
- Legowisko wojowników przecieka, Horyzoncie – powiedział syn Krogulca i Płomykówki, ze zniecierpliwieniem oczekując odpowiedzi niebieskiego.
- Czy moi wojownicy nie potrafią poradzić sobie z paroma kroplami wody? – zapytał spokojnym tonem, czym jeszcze bardziej rozdrażnił dawnego mentora Iskry. Wspomniany nie dał po sobie zbyt wiele poznać, jedynie jego biała końcówka ogona drgała ze złością.
- Ja tam nie śpię – powiedział po krótkiej chwili milczenia Horyzont. – Ale radziłbym ci wziąć trochę mchu od medyczek i załatać większe szczeliny. A że prawie wszyscy są zajęci, musisz zrobić to sam.
Sokół zatrzymał się gwałtownie i pozwolił Horyzontowi siebie wyprzedzić. Każdy włos na skórze palił go z wściekłości. To zadanie dla ucznia! Przewrócił ślepiami i zawrócił w kierunku legowiska medyczek, żeby chwilę później zabrać się do mozolnej roboty.
Gdy skończył, postanowił wywlec resztę przemoczonego mchu poza obóz. Tuż przy wyjściu nie spodziewał się nikogo zobaczyć, więc zrozumiałe, jak duży był jego szok, gdy…
- I-Iskra? – zapytał cichym tonem. Czekoladowa musiała go nie usłyszeć; stała kilka długości lisa dalej i złocistymi oczami wpatrywała się w czyste niebo, po którym leciały w kluczu czarne ptaki. Lekki wiatr mierzwił jej futro, a kocur nie mógł dostrzec wyrazu jej pyska. Ewidentnie była rozluźniona, szczęśliwa, wodząc złotym spojrzeniem za skrzydlatymi zwierzętami.
- Chciałabym być ptakiem – wyszeptała cicho, zapewne do siebie.
- Oh, nie musisz. Niektórzy już są jak ptaki; odlatują, gdy widzą robotę, a potem przyłażą, żeby korzystać z gotowego. – powiedział, wypluwając kawałek mchu, który ugrzązł mu między zębami.
Iskra aż podskoczyła, jednak rozpoznawszy głos dawnego mentora ruchem łapy zachęciła go, żeby usiadł.
< Iskro? Nauka ornitologii według Iskry? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz