Nawet nie zauważył, że jego oddech przyśpiesza niekontrolowanie, łapki drżą. Wszystko sprawiało wrażenie bycia oddalonym od kocurka o kilkaset kilometrów, nie docierały do niego krzyki braci, Białego Puchu, czy innych świadków zdarzenia. Nawet nie pamiętał kiedy upadł na ziemię, drżąc w spazmach szlochu, co rusz wgryzając się w swe łapy, wykrzywiając je na wszystkie strony i wyrywając z nich futro, gdzie pozostawały małe, łyse placki.
W końcu uderzył głową o ziemię tak mocno, że stracił jakikolwiek kontakt ze światem...
* * *
Ocknął się w miejscu pachnącym ziołami tak mocno, że aż przyprawiało go to o ból głowy do tego stopnia, że obraz rozmywał się przed oczami kocurka. Uchylił mordkę, czując suchość na języku. Wszystkie dźwięki były nadal wygłuszone, maluch miał wrażenie, że ktoś doń mówi, jednakże nie miał zielonego pojęcia kto, bo ani nie widział dobrze, ani nie słyszał porządnie.
- C-co s-się s-st-a-ało...? - wyszeptał, po czy, gdy odzyskał w miarę dobry wzrok, rozejrzał się dookoła. Ah, więc wylądował w leżu medyka, cóż, ten silny ziołowy zapach powinien go już naprowadzić na właściwy trop.
Spojrzał na swoje przednie łapy, które piekły go niemiłosiernie. Całe były pokryte liśćmi i pajęczynami, do tego usztywnione patykami. Przełknął zaległą gulę w gardle, trzęsąc się lekko.
- Nieźle się załatwiłeś młody - ciche miauknięcie Świetlikowego Skrzydła wyrwało go z zadumy - Poleżysz tutaj co najmniej dwa księżyce - mruknęła, wracając do sortowania ziół, po czym słysząc hałas na zewnątrz, wyszła, by sprawdzić co się dzieje. Szybko jednak wróciła - Masz gości - miauknęła, po czym wróciła do swego poprzedniego zajęcia. W wejściu do Leża medyka pojawił się Ostrokrzewik z Szafirkiem, oraz ktoś, kogo ani trochę się nie spodziewał - jego ojciec, Iglasta Gwiazda.
< Ostrokrzewiku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz