Spojrzałem na nią. Nie wiedziałem co powiedzieć, ani zrobić. Dziwnie się czułem w jej towarzystwie od początku. Nie potrafiłbym jej niczego zrobić.
- Może Cię oprowadzić po naszym terytorium? - zapytałem.
- Dobra. - odparła.
Zaczęliśmy iść. Najpierw biegam doprowadziłem ją do naszego obozowiska. Pokazałem miejsce gdzie mieszka Mobrain czyli nasz medyk, a raczej medyczna. Następnie wszedłem na miejsce skąd zawsze mówiłem do reszty klanu.
- Przyjdźcie tu wszyscy. - zawołałem tak, aby każdy członek mnie usłyszał. Kiedy wszyscy się zebrali zacząłem. - Nastały ciężkie czasy, klany wokół nas się rozpadają. Lecz przetrwają tylko najsilniejsi. Tego dowiodła Morningdew, która od dziś będzie z nami walczyła i pomagała przetrwać. - oznajmiłem.
***
Po wszystkim poszedłem na granicę z Klanem Wilka, a wcześniej z Klanem Klifu. Powiedzmy delikatnie wszedłem na terytorium przeciwnego klanu, ale tak delikatnie, bo tylko na pół długości ogona. A tu znikąd pojawił się patrol rzucający się na nas. Tuż za nimi czuł się Wolfstar. Ugh... jak ja go nienawidzę! Sprawnie wyminąłem dwójkę tłustych domowych kociaków i ruszyłem na Wolfstar'a. Ten zrobił unik i odepchnął mnie w bok. Po kilku minutach walki z nim i z resztą miałem dość, tak jak i Morningdew. Ostatni raz zadrapałem kociaka z patrolu w pysk i uciekłem. Koty robiły nas, ale nie długo. Po chwili nie było po nich śladu.
<Morningdew?>
- Może Cię oprowadzić po naszym terytorium? - zapytałem.
- Dobra. - odparła.
Zaczęliśmy iść. Najpierw biegam doprowadziłem ją do naszego obozowiska. Pokazałem miejsce gdzie mieszka Mobrain czyli nasz medyk, a raczej medyczna. Następnie wszedłem na miejsce skąd zawsze mówiłem do reszty klanu.
- Przyjdźcie tu wszyscy. - zawołałem tak, aby każdy członek mnie usłyszał. Kiedy wszyscy się zebrali zacząłem. - Nastały ciężkie czasy, klany wokół nas się rozpadają. Lecz przetrwają tylko najsilniejsi. Tego dowiodła Morningdew, która od dziś będzie z nami walczyła i pomagała przetrwać. - oznajmiłem.
***
Po wszystkim poszedłem na granicę z Klanem Wilka, a wcześniej z Klanem Klifu. Powiedzmy delikatnie wszedłem na terytorium przeciwnego klanu, ale tak delikatnie, bo tylko na pół długości ogona. A tu znikąd pojawił się patrol rzucający się na nas. Tuż za nimi czuł się Wolfstar. Ugh... jak ja go nienawidzę! Sprawnie wyminąłem dwójkę tłustych domowych kociaków i ruszyłem na Wolfstar'a. Ten zrobił unik i odepchnął mnie w bok. Po kilku minutach walki z nim i z resztą miałem dość, tak jak i Morningdew. Ostatni raz zadrapałem kociaka z patrolu w pysk i uciekłem. Koty robiły nas, ale nie długo. Po chwili nie było po nich śladu.
<Morningdew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz