– Witaj Jadowita Żmijo. Co cię tutaj sprowadza? – zapytałom zainteresowane przybyszką.
"W końcu skoro się tutaj pojawiła musiała albo miec jakaś sprawę do Cisowego Tchnienia albo gorzej - musiała po prostu zachorować" – pomyślałom.
– Ostatnio ugryzł mnie szczur – odparła i pokazała lewą przednią łapę, na co kiwnęłom głową.
"Czyli nie jest chora. Ugryzł ją szczur. To dobry znak, jednak dalej trzeba coś z tym zrobić" – stwierdziłom.
– Rozumiem. Daj mi chwilę znajdę potrzebne zioła, bo tego akurat zdążyła mnie już nauczyć Cisowe Tchnienie – mruknęłom, szukając wszystkich potrzebnych ziół.
Nie mogłom znaleźć nigdzie dzikiego czosnku, więc zdecydowałom się na użycie korzenia łopianu, którego zostało jeszcze odrobinę po niedawnym wypadku ze szczurem , który ugryzł jednego z wojowników. Przeżułom korzeń i w niewielkich ilościach nałożyłom papkę na niewielką ranę.
– I gotowe – powiedziałom po chwili i pożegnałom się z zastępczynią.
Nie minęło dużo czasu, a do legowiska medyków wróciła Cisowe Tchnienie oraz Jarzębinowa Łapa, każda z bardzo niewielką ilością ziół. Jak to w trakcie Pory Nagich Drzew... Westchnęłom cicho trochę zawiedzione, że i tym razem nie znaleziono zbyt wiele ziół.
– Czy ktoś był tutaj pod moją nieobecność? – zapytała Cisowe Tchnienie, zwracając się do mnie.
– Jadowita Żmija. Ugryzł ją szczur. Skończył się dziki czosnek. Podałom jej korzeń łopianu – odparłom zgodnie z prawdą.
– Rozumiem – mruknęła kotka. – Dzisiaj ty zajmij się leczeniem kotów. Chcę zobaczyć jak ci idzie – miauknęła mentorka, a ja kiwnęłom głową na zgodę.
Na następnego kota nie musiałom czekać zbyt długo, dlatego że już po chwili w wejściu do legowiska pokazał się biały łebek nikogo innego jak Kwitnącej Kalafior.
– Witaj... Matko – rzuciłom nieco oschłym głosem. – Potrzebujesz czegoś?
Biała kotka słysząc mój niechętny głos westchnęła cicho.
– Chyba coś jest nie tak z moim biodrem. Jak biegam czy chodzę, to mnie boli. Wiesz co mogło się stać? – zapytała, wchodząc nieco głębiej do legowiska i obserwując nieco nieufnie wszystko dookoła.
– No połamane to ono raczej nie jest, skoro możesz chodzić. Może jest zwichnięte...? – zawahałom się przy tej odpowiedzi, patrząc na mentorkę, która kiwnęła lekko głową.
– Zmieszaj jagody jałowca i liści krostawca i powinno być dobrze. Mam tylko nadzieję, że nasze zapasy jeszcze się nie wyczerpały...– mruknęła kotka, a ja od razu wzięłom się za szukanie potrzebnych ziół.
Wzięłom to co kazała medyczka, jednak ta pokręciła głową.
– To nie liście krostawca. Niedawno ci pokazywałam jak wyglądają, Koperkowa Łapo. Nie zawiedź mnie – mruknęła, chyba odrobinę zdenerwowana, a ja wyciągnęłom inne zioła, za które już dostałom kiwnięcie aprobaty.
Podałom zioła matce i pożegnałom się z nią. Gdy tylko wyszła odetchnęłom. Dalej jej nienawidzę. Choćby za to, że to przez nią nie jestem w całości z Klanu Wilka. Wtedy to wszystko byłoby pewnie jakieś łatwiejsze...
W ciągu tego dnia do legowiska przyszła jeszcze Gąsiorkowy Trzepot, która narzekała na biały kaszel. Podałom jej kocimiętkę znalezioną niedawno pod krzakiem na terenie dwunożnych. Gdy zachodziło słońce, przyszedł tu także Kosaćcowa Łapa z wyjątkowo irytującą infekcją. Kocurowi natomiast zdecydowałom się podać na zainfekowaną ranę papkę z korzenia żywokostu oraz skrzypu.
Po męczącym dniu, który miał być również moim kolejnym treningiem w praktyce, szybko położyłom się spać.
(521 słów)
Wyleczeni: Jadowita Żmija, Kwitnący Kalafior, Gąsiorkowy Trzepot i Kosaćcowa Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz