Zamrugała parę razy, zanim odpowiedziała na pytanie.
— Znam parę rodzajów ziela... Te podstawowe — przekrzywiła łepek na bok — Ojciec nie chce mnie mieszać w jego dalsze wyprawy, więc mam ograniczone zasoby. Wy znacie dużo? Na pewno musicie wiedzieć, co trujące między drzewami, a co korzystne.
Wędrowiec ją ciekawił. Nie wdziała ich wcześniej w zakątkach miasta, ale z drugiej strony, sama nie zapuszczała się jakoś wielce daleko.
— Znamy trucizny bardziej, niż lekarstwa — przyznali po chwili — Łatwiej przetrwać, gdy znamy rośliny, których spożywać nie należy. A nie należy wiele. Wśród lasów łatwiej, o wiele. Lasy naturalne zasoby mają, znane, nie takie, jak ludzkie.
— Znam parę rodzajów ziela... Te podstawowe — przekrzywiła łepek na bok — Ojciec nie chce mnie mieszać w jego dalsze wyprawy, więc mam ograniczone zasoby. Wy znacie dużo? Na pewno musicie wiedzieć, co trujące między drzewami, a co korzystne.
Wędrowiec ją ciekawił. Nie wdziała ich wcześniej w zakątkach miasta, ale z drugiej strony, sama nie zapuszczała się jakoś wielce daleko.
— Znamy trucizny bardziej, niż lekarstwa — przyznali po chwili — Łatwiej przetrwać, gdy znamy rośliny, których spożywać nie należy. A nie należy wiele. Wśród lasów łatwiej, o wiele. Lasy naturalne zasoby mają, znane, nie takie, jak ludzkie.
— Ma to wiele sensu — przytaknęła pierwszym słowom Marionetki, po chwili przysłuchując się kolejnym — Muszę przyznać, lasy wyglądają na bujne. Pewnie daleko się ciągną... Jak to jest tam spacerować? Jest spokojnie, czy groza się czai za każdym rogiem? Sama nigdy nie zagłębiałam się między drzewa.
— Młode ciekawe, ciekawe świata. To dobrze, kukiełka sprawna. Drogi bywają ciężkie, lisy, psy, borsuki. Gatunek ciała tego agresywny często, terenów broni, zachłanny. Goniący za władzą. Grupy kotów żyjących w lasach niebezpieczne, nieufnie podchodzą.
Nie rozumiała części słów kota, jako, że wtrącali mnóstwo niepowiązanych z tematem powiedzonek, ale pewnie ona sama nie była lepsza. Od ojca podłapała tendencję do opisywania wszystkiego większą ilością epitetów niż powinna, na czym przyłapywała się często; ale nie będzie się przecież ograniczać, w końcu to coś wyjątkowego.
— Tak też mówił ojciec — zmarszczyła brwi — Ale mówił też, że czasem warto odwiedzić między zieleń, interesujące rzeczy można odnaleźć. Jeszcze jedno... Te grupy kotów. Macie na myśli rodziny, czy coś... Podobniejszego do królestw, dużych domostw?
Słyszała opowieści o ugrupowaniach kotów, ale nie natknęła się na żadne z nich. Większość jej wiedzy brała się z wspominek taty czy mamy, okazjonalnie od innych nieznajomych, których napotkała na drodze właśnie z bengalem.
— Zlepek kotów niespokrewnionych — przekręcili głowę — Nie słuchają. Nigdy nie słuchają. Może zaczną, z czasem. Jak gangi szare, grupy kotów wśród betonowych drzew.
— Nie przestrzegają zasad? Nie słuchają... Nie brzmi to dobrze — zamiotła ogonem po asfalcie — Słyszałam o zgrupowaniach w mieście, prawdopodobnie nic dobrego nie wnoszą, lecz kto wie.
— I warto szukać, warto, warto poznawać. Poznajemy życie całe, by w następnym mieć doświadczenia więcej.
Zamyśliła się na chwilę, ważąc słowa samotnika.
— Kolejnym życiu? Masz na myśli, że jest ich więcej, niż to aktualne?
— Wiemy o kolejnych życiach wielu kotów, wielu stworzeń. Widzieliśmy, jak ich dusze wędrują w materii, szukając nowego miejsca do zasiedlenia, jeśli nie czują zaspokojenia.
Otworzyła szerzej chabrowe oczęta, walcząc z chęcią zasypania wędrowca bilionem pytań. Spojrzala ku niebu. Słońce powoli chyliło się ku horyzontowi, nadając otoczeniu cieplych barw.
— Ciekawe... Na pewno daje ta myśl pewne bezpieczeństwo — zamyśliła się — Jeżeli nie osiągnie się celu z pierwszym razem, to ma się zawsze drugą szansę. Jeżeli to prawda... Nie jestem pewna, czy ma to dla mnie sens, bez obrazy. Jeżeli tak, to nie spotkalibyśmy bliskich wiele razy, za różnych żyć? Muszę przyznać, nie mam wiele doświadczenia w tym temacie — zamilkła na moment, oglądając się za siebie — Niezmiernie miło się rozmawiało, Wędrowcu, ale muszę cię przeprosić i odnaleźć drogę do domostwa, oraz siostrę zabrać ze sobą, o ile sama nie zawędrowała gdzieś dalej — spuściła uszy na taką myśl — Myślisz, że nasze drogi się jeszcze skrzyżują? Jesteś skarbnicą wiedzy, nie chciałabym następnej takiej okazji odpuścić.
Na moment ich pysk wykrzywił się w lekkim, niezbyt przyjemnym i pustym uśmiechu.
— Oh, na pewno się spotkamy, drogi kiełku. Świat lubi łączyć ze sobą spotkania więcej niż raz. Taki jego zwyczaj. I nie musisz łamać swojej główki, wiedza przyjdzie z czasem, chętnie pomożemy, rozwiniemy. Odkryjemy kącik kurtyny niewidocznej dla śmiertelników.
Wyciągnęła rude łapy przed siebie, prostując grzbiet i strzepując ogonem. Drobne jeziorka deszczowej wody pokrywały bruk i trawnik podwórka, odbijając w swoim świetle ostatnie promienie złotego słońca i pierwsze gwiazdy. Zmrok zbliżał się drobnymi kroczkami, a ona siedziała na kamiennej ścieżce, obserwując oddalające się światła potwora domowników. Wpakowali Amfitrytę do metalowego pudełka i zapewne zabierali ją do pana w białym futrze, ale nie mogła być pewna. W końcu siostra nie mówiła jej niczego, skąd miała by wiedzieć, co jest nie tak.
Podeszła bliżej uchylonej furtki i wychyliła za nią głowę. Spacer chyba by nie zaszkodził, prawda? Może i robi się późno, ale ma jeszcze trochę czasu. Zanim domownicy wrócą z Amfitrytą na pewno zdąży obejść kawałek osiedla. Wyszła na chodnik i ruszyła wolnym krokiem, oglądając się jeszcze na okno domostwa, w którym mogła zauważyć sylwetki Leta i Narratora. Uśmiechnęła się pod nosem. Pewnie dobrze się bawią.
Nie minęło długo, nim natknęła się na postać innego kota, kryjącą się w cieniu niskiego murku niedaleko kępki krzewów, które kwitniały słodko-pachnącym kwieciem. Rozpoznała zamaskowaną bielą mordkę Marionetki, uwieńczoną tuzinem piórek.
— Wędrowcu? — zapytała cicho, a oni podnieśli głowę i utkwili w niej swoje spojrzenie — Miło cię znowu spotkać. Trochę czasu minęło; nie spodziewałam się, że tu będziecie.
Upływu czasu nie da się zaprzeczyć. Wisteria zdecydowanie wyrosła, nabrała trochę masy i zadbała lepiej o futerko, a przede wszystkim, znalazła w sobie odwagę na takie wędrówki. W końcu w ich dzielnicy i tak nic się nie działo, a ruch dobrze jej robił.
— Młode ciekawe, ciekawe świata. To dobrze, kukiełka sprawna. Drogi bywają ciężkie, lisy, psy, borsuki. Gatunek ciała tego agresywny często, terenów broni, zachłanny. Goniący za władzą. Grupy kotów żyjących w lasach niebezpieczne, nieufnie podchodzą.
Nie rozumiała części słów kota, jako, że wtrącali mnóstwo niepowiązanych z tematem powiedzonek, ale pewnie ona sama nie była lepsza. Od ojca podłapała tendencję do opisywania wszystkiego większą ilością epitetów niż powinna, na czym przyłapywała się często; ale nie będzie się przecież ograniczać, w końcu to coś wyjątkowego.
— Tak też mówił ojciec — zmarszczyła brwi — Ale mówił też, że czasem warto odwiedzić między zieleń, interesujące rzeczy można odnaleźć. Jeszcze jedno... Te grupy kotów. Macie na myśli rodziny, czy coś... Podobniejszego do królestw, dużych domostw?
Słyszała opowieści o ugrupowaniach kotów, ale nie natknęła się na żadne z nich. Większość jej wiedzy brała się z wspominek taty czy mamy, okazjonalnie od innych nieznajomych, których napotkała na drodze właśnie z bengalem.
— Zlepek kotów niespokrewnionych — przekręcili głowę — Nie słuchają. Nigdy nie słuchają. Może zaczną, z czasem. Jak gangi szare, grupy kotów wśród betonowych drzew.
— Nie przestrzegają zasad? Nie słuchają... Nie brzmi to dobrze — zamiotła ogonem po asfalcie — Słyszałam o zgrupowaniach w mieście, prawdopodobnie nic dobrego nie wnoszą, lecz kto wie.
— I warto szukać, warto, warto poznawać. Poznajemy życie całe, by w następnym mieć doświadczenia więcej.
Zamyśliła się na chwilę, ważąc słowa samotnika.
— Kolejnym życiu? Masz na myśli, że jest ich więcej, niż to aktualne?
— Wiemy o kolejnych życiach wielu kotów, wielu stworzeń. Widzieliśmy, jak ich dusze wędrują w materii, szukając nowego miejsca do zasiedlenia, jeśli nie czują zaspokojenia.
Otworzyła szerzej chabrowe oczęta, walcząc z chęcią zasypania wędrowca bilionem pytań. Spojrzala ku niebu. Słońce powoli chyliło się ku horyzontowi, nadając otoczeniu cieplych barw.
— Ciekawe... Na pewno daje ta myśl pewne bezpieczeństwo — zamyśliła się — Jeżeli nie osiągnie się celu z pierwszym razem, to ma się zawsze drugą szansę. Jeżeli to prawda... Nie jestem pewna, czy ma to dla mnie sens, bez obrazy. Jeżeli tak, to nie spotkalibyśmy bliskich wiele razy, za różnych żyć? Muszę przyznać, nie mam wiele doświadczenia w tym temacie — zamilkła na moment, oglądając się za siebie — Niezmiernie miło się rozmawiało, Wędrowcu, ale muszę cię przeprosić i odnaleźć drogę do domostwa, oraz siostrę zabrać ze sobą, o ile sama nie zawędrowała gdzieś dalej — spuściła uszy na taką myśl — Myślisz, że nasze drogi się jeszcze skrzyżują? Jesteś skarbnicą wiedzy, nie chciałabym następnej takiej okazji odpuścić.
Na moment ich pysk wykrzywił się w lekkim, niezbyt przyjemnym i pustym uśmiechu.
— Oh, na pewno się spotkamy, drogi kiełku. Świat lubi łączyć ze sobą spotkania więcej niż raz. Taki jego zwyczaj. I nie musisz łamać swojej główki, wiedza przyjdzie z czasem, chętnie pomożemy, rozwiniemy. Odkryjemy kącik kurtyny niewidocznej dla śmiertelników.
*teraz*
Podeszła bliżej uchylonej furtki i wychyliła za nią głowę. Spacer chyba by nie zaszkodził, prawda? Może i robi się późno, ale ma jeszcze trochę czasu. Zanim domownicy wrócą z Amfitrytą na pewno zdąży obejść kawałek osiedla. Wyszła na chodnik i ruszyła wolnym krokiem, oglądając się jeszcze na okno domostwa, w którym mogła zauważyć sylwetki Leta i Narratora. Uśmiechnęła się pod nosem. Pewnie dobrze się bawią.
Nie minęło długo, nim natknęła się na postać innego kota, kryjącą się w cieniu niskiego murku niedaleko kępki krzewów, które kwitniały słodko-pachnącym kwieciem. Rozpoznała zamaskowaną bielą mordkę Marionetki, uwieńczoną tuzinem piórek.
— Wędrowcu? — zapytała cicho, a oni podnieśli głowę i utkwili w niej swoje spojrzenie — Miło cię znowu spotkać. Trochę czasu minęło; nie spodziewałam się, że tu będziecie.
Upływu czasu nie da się zaprzeczyć. Wisteria zdecydowanie wyrosła, nabrała trochę masy i zadbała lepiej o futerko, a przede wszystkim, znalazła w sobie odwagę na takie wędrówki. W końcu w ich dzielnicy i tak nic się nie działo, a ruch dobrze jej robił.
<Marionetko?>
wyleczona: Amfitryta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz