W miarę, jak rozmawiała z Mroczną Wizją, dochodziła do zupełnie logicznych wniosków; kotka musiała zazdrościć jej uwagi, jaką dostała od Mrocznej Gwiazdy. Być może był to dla niej jakiś rodzaj wyznacznika wartości. Być może zwyczajnie zaintrygowana i wpatrzona w jego autorytet pragnęła tego samego rodzaju docenienia. Ale dla Lód w odwiedzinach jej pradziadka nie było nic niezwykłego, szczególnego ani zachwycającego. Nie był to dla niej powód do dumy, choć nie było to również coś, czego się wstydziła. Jedynie rzeczywistość - realia, które czasem bywały dla niej korzystne, a czasem - wręcz przeciwnie.
Nie pochwalała ślepej wiary w autorytety. Niebezpieczną rzeczą jest niezachwiana wiara w jakiegokolwiek kota. Wielu wojowników idealizowało swoje autorytety - lub autorytety im narzucone. Wielu z nich wierzyło w ich nieomylność, w słuszność podążania ich ścieżką. Ale sztuką było rozumienie tego, że wszyscy byli ciałem i kością; wszyscy byli w dużej mierze niedoskonali. Wszyscy popełniali błędy.
Z postępowania autorytetów należało wyciągać wnioski. Wydobywać z nich to, co najlepsze. Sposób patrzenia na świat, pozytywne cechy osobowości. To, co sprawiło, że zostali docenieni. Ale nie należało całkowicie opierać na nich swojego sposobu postępowania.
Choć być może bardziej słusznym stwierdzeniem byłoby, że jedynie ci, którzy pragną wielkości, nie powinni tego robić. Wśród kotów znaleźliby się tacy, którzy pragnęli spokojnego życia i swoje cele stawiali niżej. Nie było w tym nic złego. Wówczas stawali się po prostu pionkami. Ale przy wyższych celach najważniejsza była umiejętność krytycznego myślenia. Najważniejsze było posłuszeństwo własnym ideom, ale jednocześnie powątpiewanie w nie na tyle, by dostrzegać ich wady. Im więcej wątpisz, tym więcej wiesz. Tylko głupi nigdy nie mają wątpliwości.
Stając się autorytetem, kot stawał się jednostką, nie częścią większej grupy. Zaczynał postrzegać innych na zasadzie masy, którą musiał kierować na swój własny sposób. Powiedz mu, że zawsze będziesz mu wierny, schyl przed nim kark i słuchaj każdego polecenia - nigdy ciebie nie dostrzeże. Stajesz się częścią bezbarwnej masy.
Zakwestionuj jego rozkazy, zasiej wątpliwości w jego działaniu - zainteresujesz go.
Wyjątkiem były tylko te autorytety, które nie grzeszyły inteligencją. Zapatrzone w swoje własne ideały, zapatrzone w siebie, zbyt dumne, by zobaczyć swoje błędy - takie nigdy nie posłuchają kota, który kwestionuje. Takie zapragną go wyeliminować.
Niektórzy woleli mieć armię posłusznych owieczek, które podążą za rozkazami. Lód wolała wojowników myślących. Chciała, by udowadniano jej, że się myli. Czekała na to, aż ktoś popchnie ją do zmiany.
Aby się wyróżnić, trzeba było być swoją własną osobą. Nie budować swojej osobowości wokół tych, którzy niegdyś osiągnęli sukces. Nie być ani zbyt naiwnym, ani zbyt opornym.
Mroczna Gwiazda zainteresował się nią właśnie dla tego, że nie pragnęła jego uwagi. Rozumiała to. Kot tak stary, jak on, na swojej drodze napotkał tysiące. Ci wierni, którzy nigdy nie wątpliwi, po czasie stawali się nudni. Przestawali być oddzielnymi kotami o oddzielnych życiach i doświadczeniach, a zaczynali zlewać się w jednolitą całość. Ich życie stawało się użyteczne, ale nie miało żadnej wartości. Lód znała takie koty. Nie chciałaby być na ich miejscu.
Dla Lód obecność autorytetów była konieczna w dwóch przypadków - dla tych kotów, które nie potrafiły lub zwyczajnie nie chciały myśleć samodzielnie. Autorytet pomagał im działać. Ktoś, kto myślał za nich, miał moc, by trzymać klan w ryzach. Usilnić go lub osłabić. Oraz dla kociąt, które to właśnie na autorytetach budowały i kształciły swoją przyszłą osobowość.
Ale dorosły kot, mądry i świadomy, zawierzać powinien głównie sobie. Być indywidualistą. Oddzielną, "swoją" jednostką, która wyciąga wnioski z błędów innych, podobnych sobie kotów, ale nigdy nie staje w ich cieniu. Działa na własną łapę. Znany i ceniony przodek jest dla nich użytecznym narzędziem, ale nie czymś, co buduje cały fundament ich osobowości.
Lubiła rozmawiać z kotami o sprzecznych poglądach, ale to była jedynie walka ideałów. Nie odczuwała w stosunku do Mrocznej Wizji żadnych negatywnych emocji. Nie zależało jej na tym, by mieć w niej wroga. Lód z reguły nie słynęła z robienia sobie wrogów. To było niepraktyczne i nieprofesjonalne. Ona nie poddawała się takim emocjom. Nigdy nie pozwalała, by wpływały na jej życie i relacje z innymi kotami.
Prawdę mówiąc, szanowała Mroczną Wizję. W wielu kwestiach się z nią nie zgadzała, ale uważała ją za mądrą kotkę. W dzieciństwie lubiła z nią rozmawiać. Spośród wszystkich starszych znajomych, ona zdawała się być najbardziej rozsądna.
Jej też przydałoby się jednak trochę wątpliwości. Trochę pytań.
Gdy Mroczna Wizja zadała Lód pytanie, kotka wydobyła z siebie jedynie cień uśmiechu.
— Nie do końca, Mroczna Wizjo — przyznała. — Wsłuchuję się w mowę liści, obserwuję drzewo, ale schronienia szukam w sobie. Cień nigdy nie istniał. Jest iluzją, wypaczeniem tego, co znamy. Zniekształconym obrazem rzeczywistości, którego tchnienia czasem potrzebujemy, by ruszyć dalej. Cień jest tylko brakiem światła, choć nazywamy go i czujemy tak, jak gdyby był czymś.
Mroczna Wizja milczała, obserwując ją uważnym spojrzeniem.
— Kto powiedział, że miejsce jest dla nas tylko jedno? Kto powiedział, że tylko cień zapewnia schronienie? — kontynuowała Lód. — Ja wielu z nich wciąż szukam. Ale wiem, że nie musi się ono znajdować w czyimś cieniu. W imaginacji stworzonej przez uczucia, niespełnione potrzeby, strach i pragnienie bezpieczeństwa. Ja nie szukam bezpieczeństwa i komfortu. Szukam ryzyka, lęku, wątpliwości. Szukam wszystkiego, co niszczy, bo to, co nas niszczy, buduje nas w największym stopniu.
— Rozumiem — przyznała Mrok. Na moment zerknęła na zachmurzone niebo. — Ale co innego może chronić tak, jak cień? Czyżbyś nie pomyślała o tym, że w upalny dzień, jeśli nie znajdziesz swojego cienia, zginiesz? Że wyczerpie cię jasność słońca? Czy nie rozsądniej byłoby skryć się pod jego koroną?
— Pomyślałam — przytaknęła Lód. — A czy w dobie burzy słusznym byłoby szukanie schronienia pod drzewem? Stań pod jego gałęziami; sprowadzą na ciebie śmierć. Strawią cię ognie błyskawic i zginiesz przeżarta przez coś potężniejszego od ciebie. Potężniejszego od drzewa.
Przerwała na chwilę.
— Wiesz, Mroczna Wizjo; czasem należy zwyczajnie podróżować. Widzieć coś więcej od cienia. Wielki, dumny, żywotny dąb może w rzeczywistości stanowić niebezpieczeństwo. Gałęzie złamią się przy pierwszym lepszym porywie wiatru, a korzenie są suche i nietrwałe. Młoda, mała wierzbka, która umiera tak szybko, jak się rodzi, może być mądra. Ale jej nikt nie słucha. Wszyscy widzą tylko to, co najbardziej widoczne. Na tym polega kruchość i nietrwałość autorytetu — miauknęła. — Życie nie mieni się w jednolitych barwach. Miejsce trzeba zmienić. Nie tkwić stale pod jednym i tym samym drzewem.
Podniosła się.
— Mroczna Gwiazda zwykł szafować swoimi przelotnymi relacjami z wieloma kotkami — powiedziała beznamiętnie. — To go zabiło. Narobił sobie niepotrzebnych wrogów. Wśród byłych partnerek, wśród swoich dzieci, wśród ich bliskich. Musiał spotkać go taki los - prędzej czy później. Jak na wielkiego przywódcę zginął dość niechlubnie. Może być wielkim Mroczną Gwiazdą, ale gdy zadasz mu ranę, wykrwawi się tak, jak wykrwawiłby się mokry szczur. Jest tylko kotem i aż kotem.
Miała nadzieję, że Mrok to zrozumie. Albo być może już rozumiała. Lód wierzyła, że spośród wielu Wilczaków Mroczna Wizja była jednym z tych, które były zdolne do samodzielnego myślenia. Które potrafiły wątpić. Dyskusje z nią były przyjemne, rozwijające; od dawna nie miała okazji do porozmawiania z kimś, kto tak dobrze rozumie wiele aspektów codziennego życia.
Wierzyła w jej spryt, choć wiedziała, jak wielką przeszkodą w drodze do osiągania celów były emocje.
<Mrok?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz