Czereśnia uniosła brew w niedowierzaniu na słowa kotki, która twierdziła, że mimo ziewnięcia wciąż ma energię. Postanowiła jednak nic nie mówić, przybierając ponownie neutralny wyraz pyszczka. Cisza, która zapadła na chwilę, wcale jej nie przeszkadzała. Mogłaby już się nie odezwać, a mimo to dalej siedzieć obok Mureny i od czasu do czasu na nią spoglądać. Już miała liznąć futerko na łapach, gdy pytanie kotki ją zaskoczyło. Zamrugała, rozszerzając oczy jak nigdy dotąd. Jej mama i tata? Wiedziała, że każdy ma rodziców, i ona też musiała ich mieć. Wiedziała również, że jej rodziców nie ma w Klanie Nocy, bo ją i Kunę znaleziono nad rzeką. Czereśnia nie bała się ich braku ani odrzucenia przez klan z powodu swojej nieklanowej krwi. Bała się czegoś innego – tego, że nic o nich nie pamięta. Nie pamiętała, co działo się przed przybyciem do Klanu Nocy. Nie pamiętała ich głosów, futra ani zapachu. Co, jeśli nigdy sobie ich nie przypomni? Szybko potrząsnęła głową i znów spojrzała na Murenę neutralnie, tłumiąc emocje.
— Nie wiem, nie pochodzę z Klanu Nocy. Patrol znalazł mnie i moją siostrę nad rzeką. Moi rodzice są pewnie daleko… może już są z Klanem Gwiazdy — miauknęła spokojnie, choć w środku targały nią wątpliwości. Śmierć rodziców nie byłaby dla niej ciosem – ale pragnęła wiedzieć, kim byli, jak wyglądali i czy kochali ją oraz jej siostrę.
Na wzmiankę Mureny o zrodzeniu się z burzowych chmur i odłamków słońca, Czereśnia przechyliła głowę, wyraźnie zaintrygowana.
— Co masz na myśli? Koty nie rodzą się z burzy i słońca, tylko ze swoich mam — wyjaśniła, odwołując się do tego, co sama zaobserwowała. Przecież Murena i jej rodzeństwo urodzili się z ich mamy, a nie z jakichś naturalnych zjawisk.
Zamyśliła się na chwilę, a potem otuliła się swoim puszystym ogonem.
— A gdyby tak było, to dlaczego ja miałabym być dzieckiem Klanu Gwiazdy? Nie jestem księżniczką, nawet nie urodziłam się w klanie — zapytała, spoglądając na Murenę z mieszanką ciekawości i powątpiewania.
— Och, ależ jesteś niemądra! — koteczka zachichotała cicho, jakby rozbawiona zwątpieniem Czereśni. — Nie musisz należeć do rodziny królewskiej, aby być zrodzoną z czegoś… bardziej intrygującego niż brzuch mamy. Ja widzę to tak — mama tylko pozwala nam zejść na ziemię, ale na początku jesteśmy małymi, bezbronnymi kłębkami futra oraz skruszonych części nieba.
Murena przerwała na moment, po czym spojrzała na Czereśnię z błyskiem w oku.
— Widzisz ten znak na środku swojego czoła? To pocałunek słońca! Rozkwitł tam mały, złoty kwiatek, rozchodzący się po całej twojej burzowej sierści. Jestem przekonana, że tak jak ja, jesteś dzieckiem Klanu Gwiazdy. Wszyscy przecież nimi jesteśmy — zakończyła z przekonaniem i uniosła dumnie głowę, jakby jej słowa były oczywistą prawdą.
Spojrzała na starszą kotkę, jakby oczekując, że ta podzieli jej entuzjazm. Jednak Czereśnia tylko wbiła w nią nieprzeniknione spojrzenie. Murena wyraźnie chciała ją przekonać, ale… cóż, nie udało jej się. Może szylkretowa nie była jeszcze na tyle duża, by to zrozumieć? A może właśnie była na tyle dorosła, by nie wierzyć w takie bzdury.
— Dziękuję, twoje futerko też jest ładne. I nieważne, z czego jest zrodzone! — miauknęła z przekonaniem, po czym dodała nieco zbyt beztrosko: — Nawet gdyby było niebieskie czy brązowe, i tak byłoby cudne!
Słowa wymknęły jej się, zanim zdążyła się nad nimi zastanowić. Serce na moment zabiło jej szybciej — przecież takie uwagi mogły być niebezpieczne. Pokazywanie, że nie ma problemu z czekoladowymi kotami… Mogło skończyć się źle. Przytyki ze strony innych, a może nawet wygnanie?
Murena zamrugała kilkakrotnie, zaskoczona nieoczekiwanym komplementem. Pod jej biało-czarnym futrem pojawiły się delikatne rumieńce, najbardziej widoczne na uszach.
— Dziękuję — odparła, uśmiechając się subtelnie kącikiem pyska. — Ty też jesteś bardzo ładna, ale to już chyba wiesz.
Spojrzała na Czereśnię promiennie, jakby jej słowa były oczywistą prawdą, której nie trzeba poddawać w wątpliwość.
Szylkretowa uniosła łapę i kilkukrotnie ją polizała.
— Masz dużo rodzeństwa? Masz z nimi dobre relacje? — zapytała nagle, chcąc dowiedzieć się, czy tylko ona całkowicie ignoruje swoją jedyną siostrę, czy może inne koty również tak postępują.
Młodsza drgnęła nieznacznie, zaskoczona pytaniem.
— To zależy… Wydaje mi się, że tak. Spędzam dużo czasu z Łuską i bardzo dobrze się rozumiemy. Piórko często pocieszam, a Szałwik jest bardzo sympatyczny. Tylko z Laguną się nie dogaduję.
Koteczka zawahała się na moment, jakby zastanawiając się, czy powierzyć Czereśni tak ważną informację. W końcu jednak nachyliła się do niej z tajemniczym błyskiem w oku.
— Wiesz, ja i on… trochę ze sobą rywalizujemy. Nie otwarcie, bo takie zachowanie nie przystoi damie, a mama z pewnością by tego nie pochwalała, ale myślę, że podświadomie cały czas toczymy pewnego rodzaju wyścig. O to, kto będzie lepszy… i kto zgarnie więcej maminej uwagi.
Czereśnia słuchała uważnie, zastanawiając się nad własną relacją z siostrą. Gdy Murena nachyliła się bliżej, sama również pochyliła głowę, by lepiej usłyszeć jej szept.
— Rozumiem, rozumiem, ale myślę, że jeśli to zdrowa rywalizacja, to nie ma problemu — wyszeptała jej do ucha, jednocześnie zerkając ukradkiem, czy przypadkiem ich rozmowy nie podsłuchuje jej mama.
Po chwili uniosła lekko uszy i spojrzała na Murenę z zaciekawieniem.
— A w ogóle… możesz rozmawiać z kotami, które nie są książętami lub księżniczkami? — dopytała ostrożnie, chcąc mieć pewność.
— Nie wiem... — westchnęła księżniczka, z gracją wracając na swoje miejsce i owijając ogon wokół łap.
— Oczywiście, że mogę — dodała szybko, wyraźnie zadowolona ze zmiany tematu. — Przynajmniej tak mi się wydaje... Nigdy nie dostałam zakazu i nie widzę ku temu żadnych powodów.
Przechyliła pyszczek na jej westchnięcie, lecz postanowiła nie drążyć tematu.
— Rozumiem, mam nadzieję, że nie dostaniesz zakazu, bo jesteś bardzo miła — miauknęła nieco zestresowanym głosem. Czereśnia nie była najlepsza w nawiązywaniu przyjaźni.
Kąciki pyska Mureny uniosły się lekko ku górze, a oczy zabłysnęły wesoło.
— Dziękuję. Cieszę się, że tak uważasz! A ty, jak dogadujesz się z rodzeństwem?
— Nie wiem, odkąd jesteśmy w klanie, nie rozmawiamy — odpowiedziała krótko, bo nie było nic więcej do dodania.
— Oh, to szkoda — stwierdziła młodsza, poruszając wąsami. — Myślałaś, aby jednak zamienić kilka zdań?
— Tak, ale nie teraz — miauknęła i odwróciła wzrok, chcąc zmienić temat. Czuła również, że rozmowa nie klei się już tak jak na początku.
Murena przechyliła lekko łebek, leniwie przejeżdżając ogonem po ziemi, jednocześnie pilnując, by pozostał czysty.
— Jak uważasz. Nie mam zamiaru ingerować w twoje sprawy, to nie przystoi — rzuciła, choć powoli czuła, że przy starszej nie musi aż tak bardzo się starać, by wyjść na jak najlepszą. Czereśnia zdawała się... nie zwracać na to uwagi.
— Nie przystoi? A czego nie może robić księżniczka? — zapytała nagle, dostrzegając okazję do rozkręcenia rozmowy.
<Mureno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz