Zimorodkowa Łapa dzisiaj wstała wcześnie. Przed świtem. Nie mogła spać, przypominała się jej mama, jej zimny bok gdy odeszła, one były wtedy takie małe i kompletnie nic nie rozumiały… ah… dlaczego nie wzięła ze sobą wtedy jeszcze małej Zimorodek? Albo Płotki? Dlaczego jeden kot umierał, gdy inne pozostawali tutaj? Od zawsze ją to intrygowało. Może ostatnio zbyt dużo nad wszystkim myślała. Może powinna trochę zwolnić i pozwolić sobie cieszyć się życiem jak Alga?
Gdy jej mentor wstał i dostrzegł ją siedząca dumnie z gracją, jak przystało na prawdziwą księżniczkę, czuwając przed legowiskiem ucznia, zjedli coś i ruszyli na patrol, po którym zrobili sobie krótką sesję treningu walki.
Gdy wrócili do obozu, wróciła do swoich rozmyślań. Najlepiej byłoby znowu być kociakiem. Nie musiałaby wtedy martwić się o swoją przyszłość. Ani zadowalać innych. Po prostu żyłaby tu i teraz, z dnia na dzień… ta myśl zaprowadziła ją do żłobka. Miejsca, gdzie spędziła wszystkie swoje kocięce radosne dni, jak i smutne, gdzie bawiła się z siostrami…
- Dzień Dobry! - Wysoki dźwięczny głosik przerwał panującą dookoła ciszę.
Spojrzała na mniejsze od siebie, jednak nie powiedziałaby, że tak bardzo małe czarne coś, którego śliczne zielone ślepka na nią spoglądały. Małe czarne coś, a tak właściwie kocię uśmiechało się do niej.
- Hej - odpowiedziała z zaskoczeniem malującym się na pyszczku jednocześnie ciesząc się, że będzie miała możliwość pogawędzić z kimś inaczej niż tłumacząc komuś - to znaczy Aldze, dlaczego cały czas żyła w błędzie. Bynajmniej taką miała nadzieję…
- Znam cię. - Podsumowała krótko czarna koteczka po zlustrowaniu jej wzrokiem. - Masz fajny kwiatek na czole. - Heh… kto by ich tu nie znał… poza tym pewnie ciotka Kotewka im opowiadała… Ale to zapewne znanie z widzenia, bo raczej nie miała okazji bliżej poznać kotki. Teraz taka się nadarzyła więc czemu by z niej nie skorzystać… a tak poza tym… Kwiatek. Wszyscy kojarzą ją z kwiatkiem i tym, że jest księżniczką… Ehh…
- To kwiat lotosu - oznajmiła czarnej koteczce - otrzymują go wszystkie koty z rodu Sroczej Gwiazdy. No, chyba że są czekoladowe. Pewnie ktoś ci już o tym mówił... W każdym razie jeśli mnie znasz, co w sumie nie jest dziwne, bo jestem księżniczką... To może mogłabyś mi powiedzieć, jak ty masz na imię? - uśmiechnęła się ciepło do kotki.
- Jestem Zmierzch - Przedstawiła jej się kotka - Dlaczego nie czekoladowe koty? One też są fajne! - Dodała po krótkiej chwili zastanowienia.
Czekoladowe koty… Jak to wytłumaczyć kociakowi by nie stał się dla nich podły i okrutny jak Mandarynka ani nie tracił w oczach klanu i przywódcy przez zbytnie spoufalanie się z nimi i zawieranie przyjaźni lub walkę o ich uprawnienia… Hmm… Musi podkreślić ich gorszość, jednocześnie nie przesadzając i powiedzieć o tym, że powinno się je traktować w miarę normalnie, dodając, by nie pochwalać zachowania Mandarynki…
- To smutne, ale są one ogólnie uznawane za słabsze i gorsze, co niestety prawie w każdym przypadku jest prawdą. Poza tym moja babcia, to znaczy Srocza Gwiazda opowiadała nam, jakie są wredne i głupie, a ona nigdy nie kłamie. Oczywiście nie powinno się też ich traktować jak Mandarynka, to najgorszy przykład, jaki można znaleźć, więc jak przyłapiesz ją, jak któremuś dokucza, to mnie zawołaj, ja wiem, jak sobie z nią radzić. Jak podrośniesz i nauczysz się bronić to i ty będziesz mogła jej podskoczyć, nie bojąc się, że coś ci zrobi. W sumie sama też nigdy nie darzyłam czekoladowych szczególną sympatią... Poza jednym kotem. Niedawno zaginęła moja siostra, Płotkowa Łapa, była jedynym czekoladowym kotem, na którym mi zależało i był dla mnie ważny. W sumie ona nie była taka zła... Kochałam ją, mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się z nią zobaczę. Ale wracając do tych czekoladowych... Opowiem ci legendę o powstaniu maści kotów. - Zamilkła tajemniczo na chwilę, szykując się do opowiedzenia usłyszanej jakiś czas temu historii. - Na początku świat spowity był nieprzeniknioną ciemnością, skryty w mrokach Wiecznej Nocy. Dopiero silna chęć istnienia pierwotnych kotów, naszych bardzo, bardzo dalekich przodków, sprawiła, że kawałki nieba zaczęły się kruszyć, a następnie spadać na ziemię, dając początek nowemu życiu. I tak z odłamków czarnego nieba powstały koty czarne takie jak ty Zmierzch. - Uśmiechnęła się do kotki. - Z kolei z okruchów Srebrnej Skórki, zwanej także Drogą Mleczną, koty białe, a z kawałków księżyca i gwiazd koty srebrne i szynszylowe. Nigdy nie widziałam kota szynszylowego, ale ponoć są bardzo piękne. Jakby obsypane delikatny pyłkiem. Ale wracając, wtedy też zrodziły się koty czarno-białe, stanowiące harmonię, łączące w sobie zarówno barwy Nieba Wiecznej Nocy, jak i Srebrnej Skórki. To właśnie z tego powodu to te koty są na samym szczycie hierarchii, chociaż nie powiedziałabym, że przez to, że czarnym brakuje bieli, a białym czerni, są gorsze. Po prostu nie są tyle lepsze od pozostałych jak czarno-białe. Przez to wydarzenie, spomiędzy szczelin pozostawionych na Niebie Wiecznej Nocy, wydostało się światło, wraz z kotami złotymi, które pojawiły się na ziemi razem z promieniami słonecznymi. Dało to szansę na zaistnienie innych maści, jak chociażby liliowa, powstała z rozkwitających dzięki słońcu pąków roślin i to w sumie pasuje do mnie, bo nie dość, że jestem liliowa, to jeszcze kocham zioła i kwiaty. Oprócz wcześniej wymienionych powstała maść niebieska, która wyłoniła się z błękitów wód otulających tereny pierwotnych, zupełnie jak ta, co otacza tereny Klanu Nocy. Z piasków wygrzebały się natomiast koty kremowe, w towarzystwie powstałych z kłosów zbóż kotów płowych, a z płomieni pożaru wywołanych ostrym słońcem, koty rude. Wiesz, ponoć w Klanie Burzy są takie głupie rude koty, że myślą, że w Klanie Gwiazdy innych nie ma i że wszystkie koty o innym umaszczeniu niż rude powinny być wytępione. Co prawda my nie lubimy czekoladowych, ale nie wybijamy innych maści - stwierdziła z zażenowaniem jak wtedy gdy usłyszała o tym po raz pierwszy. - Na końcu zaś pojawiły się koty cynamonowe, zrodzone z żyznych gleb oraz koty czekoladowe, których matką były zdradliwe, lepkie błota i muły. Z tego też powodu, koty czekoladowe są nieczyste, brudne i niegodne. Nie są silne ani odważne, mogąc jedynie ciągnąć innych w bagienne głębiny. W sumie masz nawet żywy przykład, Skrzelikowa Łapa jako jedyny z rodzeństwa jest cały czekoladowy i nadal mimo dwudziestu paru księżyców jest uczniem, trening idzie mu dosyć... opornie - skończyła Zimorodkowa Łapa.
Widziała, że czarna słuchała z uwagą, z trudem powstrzymując się z nagminnym wtrącaniem uwag. Pod koniec przechyliła swoją główkę i powiedziała cicho, drżącym głosem:
- A-ale t-to chyba n-nie ich wina, że wzniosły się z błota?
Jej ogon zaczął nerwowo drgać, co nie umknęło starszej. Biedny kociak… Nierówność trudno zrozumieć i zaakceptować, ale cóż… musi to zrobić, tak będzie dla niej lepiej i życie nie będzie wtedy dla niej takie trudne.
- Hmm. Ich wina nie ich wina, tego już się nie dowiemy, jednak jeśli będą się zachowywały w porządku, ja będę postępować tak samo względem ich i wydaje mi się, że taki stosunek między kotami innych maści byłby najzdrowszy i dla czekoladowych i dla pozostałych, ale nigdy nie będzie tak pięknie jak byśmy tego chcieli, takie już jest życie i trzeba się z tym pogodzić. - Zwiesiła głowę na ułamek sekundy.. Nigdy…
- A. - Spuściła smutno główkę i wbiła wzrok w podłoże. - Trudno. Koty czekoladowe nie staną się czarno-białe. Ale gdyby tak się stało - powiedziała z powagą. - To jak najprędzej mnie poinformuj. Ale życie będzie płynąć naprzód bez względu na to, jakiego umaszczenia koty żyją i jakiego nie żyją. Nikt nie zauważyłby ich braku. Nikt.
Inteligentne kocię. Ponadprzeciętnie. Nigdy kogoś takiego nie spotkała, jak widać, są do siebie bardziej podobne niż by się zdawało.
- Masz rację. Od zawsze chciałam być medyczką. Wtedy może odkryłabym jakąś roślinę czy cokolwiek co trwale mogłoby wpłynąć na kolor futra danego kota, miałam nadzieję, że wtedy moja siostra oraz inne czekoladowe koty będą traktowane normalnie. - Wiedziała że myślała wtedy tylko o Płotce, ale tak teraz na to patrząc… może by wszystkie zrobić na czarno.. albo chociaż te pozostałe na niebiesko rudo czy coś...- Ale z tego co mi się zdaje coś takiego nie istnieje. Poza tym - przerwała na chwilę zastanawiając się jak ugryźć wypowiedź o czymś, co ostatnio bez przerwy zaprząta jej myśli. - poza tym nie mogę zostać medyczką, bo niemalże od księżyca szkolę się na wojowniczkę.- Wydusiła z trudem. Ehh… czy to, że to powiedziała, coś zmieni? Nie. To po co to mówi. Nie ważne. Mówiąc o swoich problemach, czuła się lepiej, ale nie umie tego robić. Nikt jej nie rozumie lub nie jest taki jak ona, a chyba ktoś, kto jest do niej tak ,to zrozumie… Prawda?
- Jak nie? - zapytała, widać było, że niezbyt rozumie. Ehh… - Wystarczy, że powiesz im prawdę. O tym, kim jesteś. Kim chcesz być. Opowiedz o swoich planach, marzeniach, nadziejach. Powinni cię wysłuchać. W zasadzie Różana Łapa zajęła już to stanowisko, ale kolejna medyczka nie powinna robić różnicy, prawda? - Dokończyła.
Zadziwiająco mądre dziecko. Dlaczego ona się tak zamartwia... Przecież wystarczy tylko powiedzieć. Tylko jak... Jednocześnie dziecinnie proste i takie trudne... Heh Zimorodku, dlaczego wszystko tak komplikujesz...
- To... Trudne. Chciałabym to zrobić, ale nie potrafię. Nie tak po prostu, a jak stwierdzą, że się nie nadaje? Albo jak nie spodoba im się to, kim czuję się naprawdę? To może powinnam zrobić plan? - Zimorodkowa Łapa w tym momencie już sama nie wiedziała, czy mówi do siebie, czy do Zmierzch. - A może po prostu ot, tak to powiem? Chyba tak będzie najlepiej. Dzięki Zmierzch. Masz dobre pomysły. - Uśmiechnęła się do czarnej. Widać ma teraz małą mądrą przyjaciółkę.
- Do usług - odpowiedziała jej Zmierzch i z powagą na pyszczku zasalutowała. - A teraz muszę niestety szanowną panią przeprosić, ale śniadanie na mnie czeka! - zawołała przez ramię, gdyż już kierowała się w stronę pulchniutkiego karpia przyniesionego właśnie przez Bulwiastą Łapę, który lekko uśmiechnął się do przybranej siostry.
- Smacznego - odpowiedziała kociakowi. - A i jak chcesz, jak już zjesz to może chciałabyś dołączyć do mnie i Algowej Łapy? Urządzamy bitwę śnieżną. Będzie fajna zabawa! Jeśli będzie chciał, możesz wziąć ze sobą braciszka, im nas więcej, tym ciekawiej! - Po czym wyślizgnęła się ze żłobka.
Nie mogła zaprzeczyć, że polubiła Zmierzch. Niedługo będą mieszkały razem w legowisku uczniów… To znaczy mieszkałyby. Zimorodek teraz ma motywację oraz są koty, które wierzą, że jest w stanie spełnić swój cel. Nie będzie wojowniczką. Zostanie medyczką. Najlepszą, jaką klan będzie mógł sobie wyobrazić. Nie będzie tu już żadnego chorego kota. Nie na jej warcie. Pomyślała, po czym udała się toczyć zapas kulek do walki z Algą. Tym razem to ona wygra, oj tak. A jak przyjdzie Zmierzch, zabawa będzie jeszcze lepsza niż zwykle. Ostatecznie poszły razem z Algą poszukać więcej kotów do zabawy. Udało im się namówić Stokrotkową Łapę i Nimfią Łapę, później przyłączyli się Karasiowa Ławica, Kazarkowa Śpiewka i Piórolotkowy Trzepot, próbowała też namówić Mandarynkową Łapę, ale ta nie chciała się z nimi bawić. Było jej z tego powodu trochę smutno, bo to jednak jej siostra, ale co poradzić. Może jeszcze kiedyś Mandi stanie się normalniejsza... i znowu będzie się z nimi bawić i rozmawiać bez złośliwości... A może po prostu jak czekoladowe koty nie staną się czarno białe tak i Mandarynka nie stanie się mniej Mandarynkowa?
Gdy jej mentor wstał i dostrzegł ją siedząca dumnie z gracją, jak przystało na prawdziwą księżniczkę, czuwając przed legowiskiem ucznia, zjedli coś i ruszyli na patrol, po którym zrobili sobie krótką sesję treningu walki.
Gdy wrócili do obozu, wróciła do swoich rozmyślań. Najlepiej byłoby znowu być kociakiem. Nie musiałaby wtedy martwić się o swoją przyszłość. Ani zadowalać innych. Po prostu żyłaby tu i teraz, z dnia na dzień… ta myśl zaprowadziła ją do żłobka. Miejsca, gdzie spędziła wszystkie swoje kocięce radosne dni, jak i smutne, gdzie bawiła się z siostrami…
- Dzień Dobry! - Wysoki dźwięczny głosik przerwał panującą dookoła ciszę.
Spojrzała na mniejsze od siebie, jednak nie powiedziałaby, że tak bardzo małe czarne coś, którego śliczne zielone ślepka na nią spoglądały. Małe czarne coś, a tak właściwie kocię uśmiechało się do niej.
- Hej - odpowiedziała z zaskoczeniem malującym się na pyszczku jednocześnie ciesząc się, że będzie miała możliwość pogawędzić z kimś inaczej niż tłumacząc komuś - to znaczy Aldze, dlaczego cały czas żyła w błędzie. Bynajmniej taką miała nadzieję…
- Znam cię. - Podsumowała krótko czarna koteczka po zlustrowaniu jej wzrokiem. - Masz fajny kwiatek na czole. - Heh… kto by ich tu nie znał… poza tym pewnie ciotka Kotewka im opowiadała… Ale to zapewne znanie z widzenia, bo raczej nie miała okazji bliżej poznać kotki. Teraz taka się nadarzyła więc czemu by z niej nie skorzystać… a tak poza tym… Kwiatek. Wszyscy kojarzą ją z kwiatkiem i tym, że jest księżniczką… Ehh…
- To kwiat lotosu - oznajmiła czarnej koteczce - otrzymują go wszystkie koty z rodu Sroczej Gwiazdy. No, chyba że są czekoladowe. Pewnie ktoś ci już o tym mówił... W każdym razie jeśli mnie znasz, co w sumie nie jest dziwne, bo jestem księżniczką... To może mogłabyś mi powiedzieć, jak ty masz na imię? - uśmiechnęła się ciepło do kotki.
- Jestem Zmierzch - Przedstawiła jej się kotka - Dlaczego nie czekoladowe koty? One też są fajne! - Dodała po krótkiej chwili zastanowienia.
Czekoladowe koty… Jak to wytłumaczyć kociakowi by nie stał się dla nich podły i okrutny jak Mandarynka ani nie tracił w oczach klanu i przywódcy przez zbytnie spoufalanie się z nimi i zawieranie przyjaźni lub walkę o ich uprawnienia… Hmm… Musi podkreślić ich gorszość, jednocześnie nie przesadzając i powiedzieć o tym, że powinno się je traktować w miarę normalnie, dodając, by nie pochwalać zachowania Mandarynki…
- To smutne, ale są one ogólnie uznawane za słabsze i gorsze, co niestety prawie w każdym przypadku jest prawdą. Poza tym moja babcia, to znaczy Srocza Gwiazda opowiadała nam, jakie są wredne i głupie, a ona nigdy nie kłamie. Oczywiście nie powinno się też ich traktować jak Mandarynka, to najgorszy przykład, jaki można znaleźć, więc jak przyłapiesz ją, jak któremuś dokucza, to mnie zawołaj, ja wiem, jak sobie z nią radzić. Jak podrośniesz i nauczysz się bronić to i ty będziesz mogła jej podskoczyć, nie bojąc się, że coś ci zrobi. W sumie sama też nigdy nie darzyłam czekoladowych szczególną sympatią... Poza jednym kotem. Niedawno zaginęła moja siostra, Płotkowa Łapa, była jedynym czekoladowym kotem, na którym mi zależało i był dla mnie ważny. W sumie ona nie była taka zła... Kochałam ją, mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się z nią zobaczę. Ale wracając do tych czekoladowych... Opowiem ci legendę o powstaniu maści kotów. - Zamilkła tajemniczo na chwilę, szykując się do opowiedzenia usłyszanej jakiś czas temu historii. - Na początku świat spowity był nieprzeniknioną ciemnością, skryty w mrokach Wiecznej Nocy. Dopiero silna chęć istnienia pierwotnych kotów, naszych bardzo, bardzo dalekich przodków, sprawiła, że kawałki nieba zaczęły się kruszyć, a następnie spadać na ziemię, dając początek nowemu życiu. I tak z odłamków czarnego nieba powstały koty czarne takie jak ty Zmierzch. - Uśmiechnęła się do kotki. - Z kolei z okruchów Srebrnej Skórki, zwanej także Drogą Mleczną, koty białe, a z kawałków księżyca i gwiazd koty srebrne i szynszylowe. Nigdy nie widziałam kota szynszylowego, ale ponoć są bardzo piękne. Jakby obsypane delikatny pyłkiem. Ale wracając, wtedy też zrodziły się koty czarno-białe, stanowiące harmonię, łączące w sobie zarówno barwy Nieba Wiecznej Nocy, jak i Srebrnej Skórki. To właśnie z tego powodu to te koty są na samym szczycie hierarchii, chociaż nie powiedziałabym, że przez to, że czarnym brakuje bieli, a białym czerni, są gorsze. Po prostu nie są tyle lepsze od pozostałych jak czarno-białe. Przez to wydarzenie, spomiędzy szczelin pozostawionych na Niebie Wiecznej Nocy, wydostało się światło, wraz z kotami złotymi, które pojawiły się na ziemi razem z promieniami słonecznymi. Dało to szansę na zaistnienie innych maści, jak chociażby liliowa, powstała z rozkwitających dzięki słońcu pąków roślin i to w sumie pasuje do mnie, bo nie dość, że jestem liliowa, to jeszcze kocham zioła i kwiaty. Oprócz wcześniej wymienionych powstała maść niebieska, która wyłoniła się z błękitów wód otulających tereny pierwotnych, zupełnie jak ta, co otacza tereny Klanu Nocy. Z piasków wygrzebały się natomiast koty kremowe, w towarzystwie powstałych z kłosów zbóż kotów płowych, a z płomieni pożaru wywołanych ostrym słońcem, koty rude. Wiesz, ponoć w Klanie Burzy są takie głupie rude koty, że myślą, że w Klanie Gwiazdy innych nie ma i że wszystkie koty o innym umaszczeniu niż rude powinny być wytępione. Co prawda my nie lubimy czekoladowych, ale nie wybijamy innych maści - stwierdziła z zażenowaniem jak wtedy gdy usłyszała o tym po raz pierwszy. - Na końcu zaś pojawiły się koty cynamonowe, zrodzone z żyznych gleb oraz koty czekoladowe, których matką były zdradliwe, lepkie błota i muły. Z tego też powodu, koty czekoladowe są nieczyste, brudne i niegodne. Nie są silne ani odważne, mogąc jedynie ciągnąć innych w bagienne głębiny. W sumie masz nawet żywy przykład, Skrzelikowa Łapa jako jedyny z rodzeństwa jest cały czekoladowy i nadal mimo dwudziestu paru księżyców jest uczniem, trening idzie mu dosyć... opornie - skończyła Zimorodkowa Łapa.
Widziała, że czarna słuchała z uwagą, z trudem powstrzymując się z nagminnym wtrącaniem uwag. Pod koniec przechyliła swoją główkę i powiedziała cicho, drżącym głosem:
- A-ale t-to chyba n-nie ich wina, że wzniosły się z błota?
Jej ogon zaczął nerwowo drgać, co nie umknęło starszej. Biedny kociak… Nierówność trudno zrozumieć i zaakceptować, ale cóż… musi to zrobić, tak będzie dla niej lepiej i życie nie będzie wtedy dla niej takie trudne.
- Hmm. Ich wina nie ich wina, tego już się nie dowiemy, jednak jeśli będą się zachowywały w porządku, ja będę postępować tak samo względem ich i wydaje mi się, że taki stosunek między kotami innych maści byłby najzdrowszy i dla czekoladowych i dla pozostałych, ale nigdy nie będzie tak pięknie jak byśmy tego chcieli, takie już jest życie i trzeba się z tym pogodzić. - Zwiesiła głowę na ułamek sekundy.. Nigdy…
- A. - Spuściła smutno główkę i wbiła wzrok w podłoże. - Trudno. Koty czekoladowe nie staną się czarno-białe. Ale gdyby tak się stało - powiedziała z powagą. - To jak najprędzej mnie poinformuj. Ale życie będzie płynąć naprzód bez względu na to, jakiego umaszczenia koty żyją i jakiego nie żyją. Nikt nie zauważyłby ich braku. Nikt.
Inteligentne kocię. Ponadprzeciętnie. Nigdy kogoś takiego nie spotkała, jak widać, są do siebie bardziej podobne niż by się zdawało.
- Masz rację. Od zawsze chciałam być medyczką. Wtedy może odkryłabym jakąś roślinę czy cokolwiek co trwale mogłoby wpłynąć na kolor futra danego kota, miałam nadzieję, że wtedy moja siostra oraz inne czekoladowe koty będą traktowane normalnie. - Wiedziała że myślała wtedy tylko o Płotce, ale tak teraz na to patrząc… może by wszystkie zrobić na czarno.. albo chociaż te pozostałe na niebiesko rudo czy coś...- Ale z tego co mi się zdaje coś takiego nie istnieje. Poza tym - przerwała na chwilę zastanawiając się jak ugryźć wypowiedź o czymś, co ostatnio bez przerwy zaprząta jej myśli. - poza tym nie mogę zostać medyczką, bo niemalże od księżyca szkolę się na wojowniczkę.- Wydusiła z trudem. Ehh… czy to, że to powiedziała, coś zmieni? Nie. To po co to mówi. Nie ważne. Mówiąc o swoich problemach, czuła się lepiej, ale nie umie tego robić. Nikt jej nie rozumie lub nie jest taki jak ona, a chyba ktoś, kto jest do niej tak ,to zrozumie… Prawda?
- Jak nie? - zapytała, widać było, że niezbyt rozumie. Ehh… - Wystarczy, że powiesz im prawdę. O tym, kim jesteś. Kim chcesz być. Opowiedz o swoich planach, marzeniach, nadziejach. Powinni cię wysłuchać. W zasadzie Różana Łapa zajęła już to stanowisko, ale kolejna medyczka nie powinna robić różnicy, prawda? - Dokończyła.
Zadziwiająco mądre dziecko. Dlaczego ona się tak zamartwia... Przecież wystarczy tylko powiedzieć. Tylko jak... Jednocześnie dziecinnie proste i takie trudne... Heh Zimorodku, dlaczego wszystko tak komplikujesz...
- To... Trudne. Chciałabym to zrobić, ale nie potrafię. Nie tak po prostu, a jak stwierdzą, że się nie nadaje? Albo jak nie spodoba im się to, kim czuję się naprawdę? To może powinnam zrobić plan? - Zimorodkowa Łapa w tym momencie już sama nie wiedziała, czy mówi do siebie, czy do Zmierzch. - A może po prostu ot, tak to powiem? Chyba tak będzie najlepiej. Dzięki Zmierzch. Masz dobre pomysły. - Uśmiechnęła się do czarnej. Widać ma teraz małą mądrą przyjaciółkę.
- Do usług - odpowiedziała jej Zmierzch i z powagą na pyszczku zasalutowała. - A teraz muszę niestety szanowną panią przeprosić, ale śniadanie na mnie czeka! - zawołała przez ramię, gdyż już kierowała się w stronę pulchniutkiego karpia przyniesionego właśnie przez Bulwiastą Łapę, który lekko uśmiechnął się do przybranej siostry.
- Smacznego - odpowiedziała kociakowi. - A i jak chcesz, jak już zjesz to może chciałabyś dołączyć do mnie i Algowej Łapy? Urządzamy bitwę śnieżną. Będzie fajna zabawa! Jeśli będzie chciał, możesz wziąć ze sobą braciszka, im nas więcej, tym ciekawiej! - Po czym wyślizgnęła się ze żłobka.
Nie mogła zaprzeczyć, że polubiła Zmierzch. Niedługo będą mieszkały razem w legowisku uczniów… To znaczy mieszkałyby. Zimorodek teraz ma motywację oraz są koty, które wierzą, że jest w stanie spełnić swój cel. Nie będzie wojowniczką. Zostanie medyczką. Najlepszą, jaką klan będzie mógł sobie wyobrazić. Nie będzie tu już żadnego chorego kota. Nie na jej warcie. Pomyślała, po czym udała się toczyć zapas kulek do walki z Algą. Tym razem to ona wygra, oj tak. A jak przyjdzie Zmierzch, zabawa będzie jeszcze lepsza niż zwykle. Ostatecznie poszły razem z Algą poszukać więcej kotów do zabawy. Udało im się namówić Stokrotkową Łapę i Nimfią Łapę, później przyłączyli się Karasiowa Ławica, Kazarkowa Śpiewka i Piórolotkowy Trzepot, próbowała też namówić Mandarynkową Łapę, ale ta nie chciała się z nimi bawić. Było jej z tego powodu trochę smutno, bo to jednak jej siostra, ale co poradzić. Może jeszcze kiedyś Mandi stanie się normalniejsza... i znowu będzie się z nimi bawić i rozmawiać bez złośliwości... A może po prostu jak czekoladowe koty nie staną się czarno białe tak i Mandarynka nie stanie się mniej Mandarynkowa?
<Zmierzch?>
[1800 słów]
[1800 słów]
[przyznano 36%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz