Cóż za radosny dzień dla małego Mrówkolwa! Wreszcie mógł opuścić norę w towarzystwie babci i ojca. Po długich deszczowych dniach pogoda nareszcie złagodniała i nad kocim lasem zaświeciło słońce, susząc nieco trawę i mile łaskocząc grzbiety członków tej małej rodziny. Oj, liczyć należy, że starsi nacieszyli się jego promieniami, bo ich pociecha była tego poranka raczej źródłem utrapienia!
– A to co jest? – rozlegało się raz po raz, a małe łapki zrywały się przy tym do biegu, gotowe wraz z właścicielem zniknąć w leśnym poszyciu, zanim zdążylibyście mrugnąć okiem. Nie dziwi więc, w jakim pośpiechu przenieśli się wszyscy z gęstwiny na szczyt niewielkiego pagórka, którego skromna trawa łagodniejsza była z pewnością od jeżyn tak dla młodego kota, jak i sumienia jego opiekunów.
– A to co jest? – nie omieszkało paść po raz kolejny, kiedy z wielkim wysiłkiem (asekurowany, oczywiście, przez babcię!) mały Mrówkolew wspiął się po zboczu i stanął na szczycie pagórka. Tym razem jednak nie popędził prosto przed siebie, jak to najwyraźniej miał w zwyczaju, a jedynie wpatrzył się w roztaczający się przed nim krajobraz. A widok musiał mieć pyszny - w końcu tak niedaleko rozlewała się rzeka! Nowolistne słońce, ze swoim wesołym, delikatnym światłem, musiało pięknie odbijać się od zmarszczonej wiatrem tafli wody, która mieniła się w nim zapewne tysiącem małych błysków.
– Rzeka – odpowiedział jak zwykle rzeczowy Umakini i widać było, jak spina przy tym mięśnie, jakby jeszcze zawczasu gotował się do pogoni za uciekinierem. Ze wszystkich wokół to ojciec najmniej ufa własnemu kocięciu! Ale czy nie miał ku temu powodów? – Biegnąca wciąż naprzód woda. Wiem, o czym myślisz, ale nie wolno ci iść w tamtą stronę. To stamtąd babcia przynosi nam ryby, ale to miejsce tylko dla dorosłych kotów – dodał z naciskiem. – Jest zimna i głęboka, a jej nurt porwie każdego durnia, który zbliży się tam nieostrożnie. Chcesz takim zostać?
– Chcę złapać rybę – poprawił butnie Mrówkolew, nadal wpatrzony w połyskującą wstęgę. Jego duże oczy miały jeszcze ten sam kolor, co jej woda, jak dwa małe jeziorka tęskniące za strumieniem, który zostawił je w suchej ziemi, samemu zmieniając bieg. Wreszcie odwrócił do Umakiniego swój niezadowolony pyszczek. – Ryby wcale nie są większe ode mnie i na pewno nie przeszły ćwiczeń tropiciela! Ja też mógłbym pływać, jakbyś mi pokazał, jak!
– Czyś ty widział rybę na oczy? – Jego ojciec uderzył ogonem o ziemię. Świetlik natomiast zachichotała z boku. – Czy spałeś, kiedy babcia z taką uwagą pokazywała ci płoć?
– Patrzyłem naj-naj-najuważniej!
– To co ma ryba na końcu ogona?
– Płetwę!
– I jak to się porównuje z tym twoim chudym, frędzlowatym, ledwo od grzbietu odrastającym...
– A babcia nie ma płetw! – wykrzyknął wreszcie Mrówkolew i dyskusja upadła. Ojcowska łapa szybko zamknęła mu jednak pyszczek.
– Babcia ma za to sezony doświadczenia i wyrobione mięśnie – rzuciła żartobliwie Świetlik, zachodząc od tyłu malca, który siłował się z Umakinim w świętej walce o odzyskanie prawa do głosu. – I jest jednak dłuższa od płotki, którą dużo większy szczupak zjada na śniadanie.
– No to ja też mógłbym! Tylko nie chcecie mi... Mnnpf! – Ponieważ Mrówkolew nie ściszył głosu, kara spadła nań ponownie i nieubłaganie. – Mnnn... Haaa... A ten "szczupak" to co...?
– Pożyteczna ryba, która zjada zbyt głośne kocięta – przyciął małemu Umakini, nie puszczając go z ziemi. – Dosyć tego. Ile razy mam ci powtarzać, że krzyki ściągają na nas niebezpieczeństwo? Zaraz wrócimy do nory.
– Nie! – zawołał z goryczą Mrówkolew, ach, jak fatalnie głośno! Zaraz jednak zreflektował się i ciągnął już ciszej, choć nie mniej oskarżycielsko: – Obiecałeś! Obiecałeś, że będziemy na zewnątrz aż do szczytowania...
– Ty też obiecałeś dobre zachowanie, i co sobą prezentujesz?
– No już, nie bądź dla niego taki – odezwała się Świetlik, przeciągając końcówką ogona po barku Umakiniego, aż ten wzdrygnął się i spojrzał na nią z irytacją. – Oczywiście, że nauczę cię pływać, Mrówkolwie, i będziesz jeszcze łowił tyle ryb, że ci się przejedzą. Ale musisz najpierw kapkę podrosnąć... Powiedzmy, aż stracisz kocięcy puszek. Coś taki zdziwiony? – Kociaka, który już otwierał pyszczek w proteście, również czekało puknięcie po łebku. – Dojrzała krótka sierść jest mocniejsza i gładsza, a zdradzę ci w tajemnicy...
– Co...? – zapytał przejęty Mrówkolew, zbliżając pyszczek do pochylonej konspiracyjnie babci.
– ...To, że jeśli będziesz jeść dużo, dużo ryb, to twoja własna sierść nabierze mocy ich łusek i nie przemoknie wodą!
– Naprawdę!? – niemal zapiszczał kociak, z emocji aż zataczając się w tył. Oby uważał na ości! – To musisz mi przynieść ich dużo, dużo, dużo! Zjem wszystkie bez marudzenia! Same ryby!
– Mylące uproszczenie – mruknął Umakini, spoglądając na tryumfującą matkę spod zmrużonych powiek. – Ale to nie pora obiadowa. Jeśli rzeczywiście jesteś taki uważny, to wstawaj na łapy i rozejrzyj się po tym wzgórzu. Zobaczymy, co uda ci się znaleźć.
– No...! Zobaczymy tyle, że zobaczysz! – zawołał w odpowiedzi mały Mrówkolew i, zanim ojciec zdążył odpowiedzieć na jego buńczuczny wyraz pyszczka, zabrał się pieczołowicie do badania trawy kilka króliczych skoków dalej.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz