*przed buntem Burzaków*
Uczennica prędko się uczyła. Zwiedzała wraz z Szakalim Szałem nieznane jej dotąd tereny, wchłaniając wiedzę niczym odkurzacz brud albo tornado przypadkowe przedmioty, by pozostawić za sobą czystość bądź zniszczenie. Wilcza Łapa miała wielki potencjał, którego pozazdrościć mógł niejeden wojownik, a mistrzyni postanowiła to wykorzystać w przyszłości, gdy już dymna podrośnie. Ale jeszcze do tego daleka droga. Była zbyt młoda i niedoświadczona, by poznać brudne realia. Ona myślała, że zbadała cały świat i jego prawa? A skądże. Tyle wciąż się kryło przed ciekawskimi, zielonymi oczami: mordy, kult, knucia... można by wyliczać do samego zachodu słońca.
— Małe społeczności zawsze mają niewielkie szanse na rozwój. Są podbijane przez o wiele większe grupy. — westchnęła — My, jako niewierzący w przypadku klanów jesteśmy raczej mniejszością, prawda?
Złotawa pokręciła przecząco głową, kiedy to dawna samotniczka postanowiła podzielić się własną opinią. Klan Wilka nieustannie przechodził ewolucję, a wręcz rewolucję za sprawą Mrocznej Gwiazdy dbającego o najdrobniejszy szczegół w taktyce. Ponoć, gdy rządził Jastrzębia Gwiazda, kultystów zaledwie było czterech... może pięciu. Dziś ta liczba sięgała niemalże piętnastki. Osiągnęli wielki sukces, który nadal rósł w oczach i powoli usuwał balast - wiarę w Klan Gwiazdy. Może pod jej starość sekta przestanie się chować, kto wie? Pragnęła dla swoich towarzyszy ekskluzywnej przyszłości.
— Nie, Wilcza Łapo. Już nie. — Ruszyła w kierunku Klanu Nocy. — U nas spotkasz o wiele więcej kotów bez wiary niż na to oko wskazuje. Przestawiamy się, dążymy do świetności. A reszta klanów... z pewnością również stopniowo odrzuca dawne idee. W końcu nie ma już czegoś takiego jak spotkania medyków; żywi nie idą do zmarłych, by zaczerpnąć wiedzy, a zmarli jakoś nie upominają się o dawne tradycje. Wiesz, moja droga, musisz zapamiętać, iż relacja między dwoma światami powinna działać wzajemnie. Taka współpraca. Jeżeli tylko jedna strona pamięta, to czy wcześniej, czy później zrozumie, że wszystko wykonuje po nic i marnuje siły witalne dla niewdzięcznych bogów. Jak uważasz, gdy koty zrozumieją istotę porzucenia, nadal będą tak ślinić się do bezcielesnych zbawicieli? Bo ja szczerze wątpię.
Podczas rozmów i wymieniania poglądów przed oczyma wilczych kamratów objawiły się wodniste połacie Rybojadów, które przyniosły ze sobą chłodniejszy wiatr. Rzeki szumiały, nadając sielankowej i spokojnej atmosfery, a zwierzęta wychylały się, spoglądając z ciekawości na świeżych przybyszy. Wśród trzciny chroniącej roślinożerców wypłynęły kaczki - cała ich rodzinka. Na przodzie płynęła matka, a za nią czwórka dzieci kwiląca radośnie wśród wodnych lilii.
Milczenie przedłużało się. Czarna myślała nad tym, co powiedzieć, lecz wreszcie pokręciła głową z powątpieniem, patrząc gdzieś w dal. Zagadnienia pozaświatowe, niemal niewyczuwalne dla przeciętnych bytów, bywały trudne.
— Jeśli twój wysiłek i coś, na co poświęcasz własne życie się marnuje, nie robisz tego więcej. Nie wyciągasz błagalnie łap w kierunku nieba, żeby duchom nagle zachciało się odpowiedzieć. Żywi prędzej czy później... Będą mieć dość tego, że są ignorowani. Skoro Klan Gwiazdy istnieje i przodkowie widzą, jak cierpimy... To po co jest życie? Po co mamy się męczyć, gdy równie dobrze moglibyśmy od razu urodzić się tam i żyć w dostatku? — parsknęła uczennica — Opowieści o dobrych zaświatach zawsze są wyssane z palca. Trzeba być głupim, żeby wierzyć, że świat jest czarno-biały. Każdy popełnia większe czy mniejsze grzechy.
Szakal z pobłażliwością uśmiechnęła się do Wilczej Łapy, gdy tłumaczyła swoje wątpliwości gryzące duszę od środka. Złotawa osobiście sama nie pojmowała sensu życia przed życiem, lecz domyślała się pewnych mechanik, organizacji, jakie się tu rozgrywały. Co powinna powiedzieć? Włożyła zagubiona łapę do wody, bawiąc się tym samym falami, które sama tworzyła. Zajmując kończyny czynnością, oczyszczała umysł ze złych emocji.
— Ktoś kiedyś mówił mi, że cierpienie uszlachetnia. Powoduje, iż stajemy się empatyczni, czyści, a nawet mądrzejsi o przykre doświadczenia. — rozpoczęła — Bez goryczy w naszym krótkim istnieniu nie zrozumiemy problemów drugiej osoby i zarazem się pogubimy, leżąc wśród bezgranicznego puchu. Poprzez ciągłe przyjemności zatracamy poczucie samego siebie. Klan Gwiazdy... według opowiadań to nagroda za trud, jaki wkładamy tutaj. Kiedy przejdziemy najgorsze, można polować wokół ciał niebieskich, nie odczuwając już żadnych niedogodności. I tak dzień w dzień, dopóki dusza nie rozpłynie się doszczętnie.
Mentorka opowiadając spojrzała w niebo, które powinno należeć do Mrocznej Puszczy. Życie było surowe, i nie tylko ono. Śmierć także, gdyż potem wrzucała koty tam, gdzie nie trzeba. W sumie interesujące, kto pierwszy osądzał czyny zmarłego - nagle pomyślała. Jak długo trwa ich gatunek?
— Dobra, a teraz koniec gadki. — zatrzymała potok słów — Jesteśmy przy terenach Klanu Nocy, inaczej Rybojadach. — Puściła oczko. — Tutejsi wojownicy nie boją się wody, pływając w niej jak gadzina ze skrzelami. Obecny lider... to jakaś kotka. Zwierzchnictwo u nich zmienia się szybciej, niż słońce wschodzi i zachodzi. Wcześniej Nocniakami rządziła dwulicowa Daliowa Gwiazda, a dalej w przeszłość Rudzikowa Gwiazda. Ich władza jest niezwykle niestabilna. Aż dziw, że jeszcze nie doszło do podbicia tych słabeuszy.
<Moja najdroższa uczennico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz