*dawno temu*
Było przed południem, większość wojowników i uczniów nie wróciła jeszcze ani z treningów, ani z patroli. Jednak Miodunka zdążyła już tego dnia wyjść na samozaplanowane polowanie i dorwać dwie nornice, które niedawno odłożyła na stertę zwierzyny. Teraz jednak nie miała co robić. Nikt poszedł na patrol ze Śliwką, a ona nie chciała im przeszkadzać. Cieszyła się, że kocur nawiązuje głębszą relację z Gruszką, ale druga z ich córek też potrzebowała jego uwagi. Kocica usiadła niedaleko legowiska uczniów i wbiła w nie spojrzenie. Żałowała, że nie miała ucznia. Pragnęła chociaż część swej wiedzy przekazać komuś młodemu, czyniąc go jednym z lepszych wojowników Owocowego Lasu...– Miodunko! – krzyknął do niej ktoś nagle, zwracając jej uwagę. Odwróciła prędko łeb, aby spostrzec młodego, czarnego ucznia - jedną ze znajdek, energicznego Bryzę, którego szkoliła jej siostra, Mleczyk. – Poćwicz ze mną walkę!
Oho. Zdawało jej się, że Mleczyk już z nim dzisiaj wychodziła… czemu był tu tak wcześnie? Czyżby jej siostra postanowiła zawrócić, nie dokańczając tego dnia sesji z uczniem, przez co ten szukał nowego nauczyciela? Rozpierała ją od wewnątrz duma, iż to właśnie ją wybrał młody kocur. Nie miała go zamiaru zawieść.
Wstała, wkładając na pysk jeden ze swych najbardziej pewnych jak i czarujących uśmiechów, podchodząc do czarnego, w którego pomarańczowych oczętach widziała iskry ekscytacji. Miał zapał do nauki. Tak jak ona.
– Jasne – zgodziła się z bratem Świergotu. – Dobrze wybrałeś. Jestem jedną z najlepszych wojowniczek w Owocowym Lesie i wymiatam w walce – pochwaliła się, chcąc zachęcić ucznia do lekcji.
– Ale super! Pokaż coś, pokaż! – wykrzyczał podekscytowany, podskakując.
– Dobrze, ale wyjdźmy najpierw z obozu. Chyba twoja mentorka się nie obrazi, że cię na chwilę ukradnę – powiedziała, po czym wraz z młodszym wyszli z siedziby ich społeczności. Odeszli kawałek, po czym rozpoczęli trening.
– Najpierw korkociąg. – zarzuciła ciekawą nazwą.
– Ooooo! – usłyszała głos zaciekawionego Bryzy.
Stanęła przed kocurem, jednak w pewnej odległości. Następnie spojrzała w prawo, jednak zamiast to z tamtej strony go zaatakować, skoczyła w stronę pnia drzewa po lewej. Odbiła się od niego tylnymi łapami, wyskakując w powietrze, robiąc piruet w locie i lądując tuż obok Bryzy, który aż wzdrygnął się, nie spodziewając takiego nagłego ruchu ze strony mentorki.
– Wow! Naucz mnie!
Rozpoczęła więc tłumaczenie całego ruchu Bryzie, a potem z teorii przeszli do praktyki. Kocur mimo początkowych częstych porażek, na koniec w końcu zrobił korkociąg w miarę poprawnie, choć nie trafił w cel, którym było koło narysowane w ziemi pazurem przez Miodunkę. Będzie musiał nad tym popracować, ale czegoś go nauczyła. Potem wyszli na polowanie, a gdy wracali do obozu pokazała mu jeszcze kilka ruchów bitewnych. To był miły dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz