Wróciła z polowania. Chyba setnego tego dnia, a takie przynajmniej odnosiła wrażenie po ogromnej ilości pracy, jaką wkładała w treningi z Szakal i dodatkowe aktywności. Odetchnęła, gdy wreszcie mogła ruszyć do legowiska starszyzny i dostarczyć dwóm staruszkom pożywienie. W środku była tylko Irgowy Nektar, ale uczennica mimo to położyła mysz i odwróciła się ku wyjściu, gdy usłyszała starczy, ale dziwnie ciepły głos.
— Zaczekaj.
Serce zabiło jej szybciej. Powoli zwróciła się w stronę złotej, taksując ją zielonym spojrzeniem spode łba.
— Jesteś doprawdy jedną z niewielu osób, która wciąż przynosi tutaj zwierzynę. Przynajmniej z uczniów.
Skonsternowana próbowała coś powiedzieć, ale tylko niezrozumiały bełkot wyrwał się jej z pyska. Irgowy Nektar uśmiechnęła się lekko.
— Pochodzisz z Betonowego Świata.
— Tak, Irgowy Nektarze.
— Miejsce owiane złą sławą — odparła, przypatrując się uczennicy tak dokładnie, jakby badała przedmiot pod względem jego cenności. Wilcza Łapa poczuła się trochę odkryta z intymności, czując jak dreszcz przebiega jej po gładkim futrze. — Jak się tu odnajdujesz?
— Jest inaczej. Nie widzę trupów każdego dnia. Chyba zmiękłam przez przebywanie tutaj.
Złota zamruczała, a wąsy zagrały lekko.
— Żeby dostać, co chcesz, zmień myślenie, zamiast rozwiązać problem — miauknęła. — Nie przepadałaś za widokiem ciał, skupisk i wszechobecnej śmierci?
— Niezbyt. Nikt chyba nie przepada — mruknęła pod nosem, kryjąc przytłoczenie takimi pytaniami.
— Zatem zamiast od tego uciekać, w bezpieczne miejsce, które nie istnieje, powinnaś zacząć akceptować powód twojego dyskomfortu. Zaakceptować to, że śmierć będzie na każdym kroku twojego życia.
Na samą myśl o tym żołądek uczennicy zrobił porządnego fikołka, a ona poczuła w ustach posmak wymiocin. Nienawidziła miasta. Nienawidziła tego, co tam widziała, co zobaczyła. Nienawidziła wspomnienia smrodu rozkładających się ciał znajomych z gangu. Zamordowanych w niewyjaśnionych okolicznościach.
— Na zgromadzeniu widziałam, że traktowano nas jak czarne owce w stadzie. Podobno to Klan Wilka znany jest z radykalnych zasad. Ale przy tym, co działo się w Betonowym Świecie... Tutaj jest jak w niebie.
— Kocia zachłanność i chciwość jest nieskończona, Wilcza Łapo. Im więcej chcesz, tym więcej ryzykujesz, by to zdobyć. Im najwyraźniej zależy na władzy, więc rywalizują o nią, a potem umierają jeden za drugim, idą na śmierć po kolei.
Skąd klanowa kotka mogła tyle wiedzieć?
— Dziękuję.
— Zamiast dziękować, pokaż, że dobrze wykorzystałaś te słowa. Zamiast przepraszać, nie popełniaj więcej błędu.
Skinęła głową. Powinna była to rozumieć, skoro większość życia spędziła na ulicy. Przepraszanie oprawcy za naruszenie jego cierpliwości było jak kopanie sobie grobu. Trzeba było wyczuć różnicę między załagodzeniem konfliktu rozmową, a nadmiernym przymilaniem się. Gdy morderca wyczuje, że kot próbuje kupić czas lub ugrać coś słodkimi słówkami, nie ma już ratunku - słowo "przepraszam" tylko potęgowało szansę na pewną śmierć. Dlatego nie używało się go, by przeprosić za swoje czyny. To czynami udowadniało się swoją cenność i prawdomówność. Każdy był mocny w gębie.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz