Ostatnie czasy dla jego klanu nie były zbyt optymistyczne. Konflikty i
bitwy przyniosły im wiele nowych ofiar. On sam widział wiele śmierci na
własne oczy. Gdyby był trochę młodszy i miał więcej sił niż aktualnie,
najpewniej by aktywnie walczył, narażając swoje życie w imię klanu.
Szafirowy
Blask westchnął ciężko, spoglądając swoimi ślepiami na wojowników,
którzy kręcili się po obozie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
robi się coraz starszy. Odczuwał to szczególnie przy polowaniach, czy
innych czynnościach, które wymagały ruchu. Również więcej sypiał.
Był
zły na siebie, za to, że nie mógł zrobić nic więcej. Był wściekły, bo
jako wojownik powinien żwawo i aktywnie uczestniczyć w życiu klanu.
Tymczasem teraz odpoczywał i czuł irytujący ból w okolicy ogona, który
nasilał się z każdą kolejną godziną.
Musiał,
chociaż wyleczyć jego aktualną dolegliwość, nim następne, które na
pewno przybędą z jego wiekiem, go zupełnie pokonają.
Wstał
ze swojego legowiska, kierując się prosto do medyka. Gdy tylko tam
dotarł, wahał się wejść przez moment. Zebrał się jednak w sobie. Nie
mógł już więcej okazywać słabości.
- Mam pewien problem - zwrócił się do Strzyżykowego Promyka.
- Witaj, Szafirowy Blasku, co ci dolega? - spytała ze zmartwieniem w głosie.
Kocur
powiedział jej o swoich objawach, a ta szybko zlokalizowała jego
dolegliwość i poleciła mu odpowiednią mieszankę ziół oraz doradziła, by
uważał na swój ogon.
Niebieski
jej podziękował, myśląc o tym, jak bardzo stawał się słabszy. Nie mógł
się szybko poddawać. Pozostanie silny dla swojego klanu. Będzie walczył
za niego do ostatniej kropli krwi.
Wyleczeni: Szafirowy Blask
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz