Skierował wzrok w stronę Traszki i zawołał ją, lecz ta szybko umknęła spod jego wzroku, chowając się za drzewem. Zmarszczył czoło. O co jej chodziło? Odkąd został wojownikiem, bardzo chciał się jej tym pochwalić. Pamiętał przecież jak w młodości go zaadoptowała i robił za jej synka. Więc skoro była taką jego przybraną matką, to powinni porozmawiać. Złożyć mu gratulacje czy coś, powiedzieć, że jest z niego dumna. A ta zachowywała się... O właśnie tak.
Nieco niepewnie skrócił pomiędzy nimi dystans, zaglądając dyskretnie za kryjówkę, jaką obrała uczennica.
— Mamo? — zwrócił się do Traszki, uśmiechając się pod nosem, gdy spostrzegł jej przestraszony wzrok.
Ha! Jeżeli sądziła, że odpuści to się myliła. — Co robisz?
— Ja... Um... Czegoś szukam... — próbowała się wykręcić, ponownie obierając sobie za cel ucieczkę.
Zatarasował jej drogę, zadzierając łeb w górę. Urósł i nie był już taki mały. Teraz musiała liczyć się z tym, że nie dało się go tak łatwo zgubić.
— A czego? Mogę pomóc — zaoferował swoją pomoc.
Spuściła wzrok na własne łapy, nie wypowiadając ani słowa. Naprawdę... dziwne.
— Coś się stało? — nie dawał za wygraną, naciskając coraz bardziej. — Zachowujesz się... Jak nie ty — rzekł z troską.
Może powinien ją przytulić? To zachęciłoby ją do zwierzeń? A co jeśli to co ją trapiło było na tyle poważne, że tylko pogorszy sytuację? No... W zasadzie nie dowie się póki nie spróbuje. Zbliżył się nieco i nim zdążyła zareagować, już była otoczona przez jego sierść.
— Jeśli nie chcesz mówić... To nie mów. Ale wiedz, że ja zawsze będę cię wspierać, mamo. Jeżeli ktoś cię skrzywdził, to zaraz tego kogoś wyjaśnię. Nie pozbiera się, zobaczysz — obiecał, już wyobrażając sobie jak jakiś biedny wojownik kończy zlany na ziemi. Ha! Zabawna wizja. I oczywiście jak najbardziej do spełnienia.
<Traszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz