Tak naprawdę ciężko było powiedzieć, że w czasie wykonywania misji od Fretki byli z Lśniącą Tęczą uważni. Nie, że zlewali powierzone im zadanie, a raczej… Dawno zwątpili, że natrafią na ślad Komarnicy. Po takim czasie było pewne, że już nie jest na terenach; znajdowali wszystko oprócz niego. Mówili to codziennie Fretce, a ona i tak wysyłała ich w teren. Chodzili rozkojarzeni i raczej myśląc o tym, kiedy będą mogli wrócić. Dziwiła się, że jeszcze nie wylądowali u medyków z przegrzaniem, bo definitywnie czuła się, jakby się gotowała we własnym futrze, bolały ją już oczy i głowa od światła i nawet gdy chciała się skoncentrować, nie mogła. Ciężko poruszało się jej już łapami. Powietrze było suche, duszne, a na dodatek ciężko oddychało jej się przez zatkany nos.
Na jakiś wypadek byli wręcz skazani.
Lśniąca Tęcza nagle wydał z siebie zaskoczony, przepełniony bólem syk. Krucha natychmiast doskoczyła do ponurego kocura, zaniepokojona oglądając otoczenie.
— Co się stało?
— Coś było w trawie. — wymamrotał, unosząc łapę. Ostrożnie wzięła ją w swoje, oglądając. Przeciął sobie czymś opuszkę. Rozejrzała się po trawie i westchnęła.
— Nie ma tu nigdzie szczawiu ani skrzypu, musimy wrócić do obozu.
Przynajmniej mieli do tego wymówkę.
Zawrócili najkrótszą drogą, Krucha pilnując się boku kocura, jakby miał upaść i ćwierkając do niego jakieś pierdoły. Na wejściu spotkali Fretkę, która jak zwykle była niezadowolona z ich braku efektów, ale puściła dalej do medyków.
— Dzień dobry, Lśniąca Tęcza się zranił. — odezwała się w progu legowiska medyków, a wkrótce podeszła do nich Witka i przejęła kocura.
Plusk w tym czasie robiła coś przy liliowej siostrze Traszki.
— Ty też za często ciągniesz nosem, zaraz ci coś przyniosę.
Uśmiechnęła się, zmieszana, bo miała wcześniej nadzieję, że nie jest to aż tak słyszalne i irytujące. Nie miała wcześniej siły przyjść z tym do nich. Usiadła gdzieś z boku, czekając na powrót Plusk z ziołami. Leżąca obok Gwiazdnica spojrzała na nią i zachichotała, tłumiąc to łapą przy pysku. Krucha położyła na pojedyncze uderzenie serca uszy, zraniona, odwracając spojrzenie, chociaż nie była pewna, o co chodzi świeżo mianowanej wojowniczce. Co za ironia, że była mianowana akurat, gdy z trudem się poruszała przez jakiś zaniedbany uraz.
— Jaka szkoda, że nie będę mogła już was obserwować. — odezwała się młodsza, a druga spojrzała na nią.
— Przepraszam, ale nie wiem, o czym mówisz. — przekrzywiła głowę.
— Oj wiesz, wiesz!
Otóż nie wiedziała, ale zostawiła tę rozmowę w tym miejscu, szczególnieszczególnie że wróciła ruda z jakimiś ziołami. Krucha uśmiechnęła się odrobinę szerzej i podziękowała kiwnięciem, zgarniając do siebie rośliny łapą i zjadając.
— Oszczędzaj się. — mruknęła Plusk blisko. Kremowa podniosła głowę, zaskoczona. Nerwowo się uśmiechnęła. Nie będzie przecież siedzieć na tyłku czy odmawiać Fretce spełnienia próśb.
— Dziękuję za troskę, ale nie robię jakoś bardzo dużo. To ty uważaj, bo co zrobimy bez jednego medyka?
Wyleczeni: Krucha, Gwiazdnica, Lśniąca Tęcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz