Kawka zyskała kuzynki. Trzy czarno-białe urocze małe koteczki i jedna, której sierść była w kolorze liliowym. Tak jak u Morelki, tylko że siostra czarnej była cała liliowa, bez białego, jak i bez pręg. Miała nadzieję, że ciocia nie będzie faworyzować trójki podobnych do siebie koteczek ze względu na ich umaszczenie. Pianka na pewno by się przez to gorzej czuła, już wystarczyło, że jako jedyna się wyróżniała od reszty.
Dzisiejszego dnia postanowiła odwiedzić znajdki w kociarni, proponując im wspólną zabawę. Chciała je lepiej poznać. Była ciekawa tego na kogo wyrosnąć. Byleby nie na kogoś pokroju leniwej Morelki.
Minęło już kilka księżyców, odkąd uczennica opuściła kociarnie. Ze względu na to, że nie było po miocie Błotnistej Plamy żadnych innych miotów, nie zaglądała do niej przez ten czas. Nie miała po co. A teraz w kociarni znajdowało się 6 maluchów, z czego dwójka była synami Wzburzonego Potoku. Korzystając z okazji, że zagląda do żłobka, postanowiła przynieść królowej posiłek.
Dzisiejszego dnia postanowiła odwiedzić znajdki w kociarni, proponując im wspólną zabawę. Chciała je lepiej poznać. Była ciekawa tego na kogo wyrosnąć. Byleby nie na kogoś pokroju leniwej Morelki.
Minęło już kilka księżyców, odkąd uczennica opuściła kociarnie. Ze względu na to, że nie było po miocie Błotnistej Plamy żadnych innych miotów, nie zaglądała do niej przez ten czas. Nie miała po co. A teraz w kociarni znajdowało się 6 maluchów, z czego dwójka była synami Wzburzonego Potoku. Korzystając z okazji, że zagląda do żłobka, postanowiła przynieść królowej posiłek.
— Dzień dobry. — powiedziała, gdy położyła przed kotką zdobycz wziętą ze stosu. — Proszę. Przyniosłam coś na ząb. Słyszałam, że jeszcze dzisiaj nic nie jadłaś. — mówiąc to przeniosła wzrok na dwójkę niebieskich kociaków, którzy w przeciwieństwie do matki, mieli napełnione brzuchy i smacznie spali
— Wolałabym sama polować niż oczekiwać na przyniesienie posiłku, jak to teraz ma miejsce. — prychnęła, po czym się wzięła za pałaszowanie zwierzyny — Myślałam, że póki nie mają jeszcze księżyca, będę miała spokój, ale nie... Musiałyście znaleźć te cztery mysie bobki, którym się pyski nie zamykają. Nie pisałam się na robienie za niańkę dla cudzych kociąt! Wystarczy mi ta dwójka... — rzuciła z przekąsem spoglądając na swoje pociechy. — Uciszcie się, głowa mi już pęka od waszych krzyków! - zawołała w stronę dokazujących czterech kotek, które na moment zaprzestały zabawy i spojrzały się na liliową królową — Bądź tak miła i je zabierz na zewnątrz, chciała bym mieć chwilę spokoju...
— Wolałabym sama polować niż oczekiwać na przyniesienie posiłku, jak to teraz ma miejsce. — prychnęła, po czym się wzięła za pałaszowanie zwierzyny — Myślałam, że póki nie mają jeszcze księżyca, będę miała spokój, ale nie... Musiałyście znaleźć te cztery mysie bobki, którym się pyski nie zamykają. Nie pisałam się na robienie za niańkę dla cudzych kociąt! Wystarczy mi ta dwójka... — rzuciła z przekąsem spoglądając na swoje pociechy. — Uciszcie się, głowa mi już pęka od waszych krzyków! - zawołała w stronę dokazujących czterech kotek, które na moment zaprzestały zabawy i spojrzały się na liliową królową — Bądź tak miła i je zabierz na zewnątrz, chciała bym mieć chwilę spokoju...
— Taki właśnie miałam zamiar! — odparła Kawka, po czym skierowała się w stronę kuzynek. Z rozróżnieniem Pianki nie miała problemu, jednak nie była do końca pewna, która z czarno-białych kotek była która. Ale jak przystało na dobrą kuzynkę, musiała się szybko tego nauczyć i zapamiętać ich cechy charakterystyczne. — Dzień dobry Pianko, Gąsko, Wirze i Kotewko... — Miała nadzieję, że dobrze zwróciła się do trójki z nich i nic nie pomieszała. To Kotewka miała najwięcej białego futerka..., prawda? A Wir jako jedyna z miotu miała pomarańczowe oczy. — Widzę, że od rana uprzykrzacie życie Wzburzonemu Potokowi. Co powiecie na to byśmy pobawiły się na zewnątrz, w obozie? Może uda się namówić waszą mamę, by z nami udała się się później trochę dalej, na przykład na Kolorową łąke. A na razie pobawimy się tu blisko...
Tak jak sądziła, kocięta ochoczo przystały na propozycję. Poprosiła je, by się nie rozbiegały i grzecznie obok niej szły. Skierowały się ku wyjściu, w tym samym czasie u progu żłobka minęły się z Sarni Tupotem. Kawka nie wiedziała jakim cudem ta dwójka zdecydowała się na wspólne potomstwo. Nie pasowali do siebie, oj nie.
— Oho, zaraz będą się kłócić — odezwała się Wir spoglądając w stronę kotów
— Zawsze jak ON przychodzi, to się kłócą. My możemy wyjść na zewnątrz, ale szkoda tych małych kocurków...
— Biedaki podczas ich kłótni głośno kwilą...
— I kto tu komu życie uprzykrza, hm?!
Kawka spojrzała się smutno w stronę małych kocurków. Gdyby mogła, oszczędziłaby im hałasów i również ich zabrała na zewnątrz. Królowa na pewno by się ucieszyła z tej propozycji, ale byli na to jeszcze za mali.
Wytrzymajcie te dwa księżyce.
— Chodźcie, idziemy — Opuściły żłobek. Lepiej było chociaż tej czwórce oszczędzić kłótni nieidealnych rodziców.
— Oho, zaraz będą się kłócić — odezwała się Wir spoglądając w stronę kotów
— Zawsze jak ON przychodzi, to się kłócą. My możemy wyjść na zewnątrz, ale szkoda tych małych kocurków...
— Biedaki podczas ich kłótni głośno kwilą...
— I kto tu komu życie uprzykrza, hm?!
Kawka spojrzała się smutno w stronę małych kocurków. Gdyby mogła, oszczędziłaby im hałasów i również ich zabrała na zewnątrz. Królowa na pewno by się ucieszyła z tej propozycji, ale byli na to jeszcze za mali.
Wytrzymajcie te dwa księżyce.
— Chodźcie, idziemy — Opuściły żłobek. Lepiej było chociaż tej czwórce oszczędzić kłótni nieidealnych rodziców.
< Wir? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz