Gęgawa zaczął czuć coś dziwnego. Rzadko kiedy budził się ze złym humorem, ale od jakiegoś czasu ten nawiedzał go on co świt. Nie rozumiał jego przyczyny. Jego życie przecież było godne pozazdroszczenia – miał niekompletną, ale zupełnie wystarczającą i pełną rodzinę, prawdziwych przyjaciół, dobrą posadę i klan. Ale nadal czuł, że coś tutaj mu nie pasowało. Czy to wyrzuty sumienia z nocy, gdy pozbywali się wściekłych na niego wpływały? Czy to możliwe, że przeżywał to tak długo, mimo że było słuszne? Powątpiewał. Ale nie potrafił znaleźć innego wytłumaczenia.
Potrząsnął stanowczo głową. Nie powinien sobie zaprzątać tym głowy. To był kolejny dzień treningu z Krecikiem. Musiał być skupiony i gotowy. Zastał czarną kotkę siedzącą przy wyjściu z obozu, widocznie na niego czekającą. Skinął jej głową z szacunkiem na powitanie i bez słowa wyszli z obozowiska, kierując się w stronę Upadłej Gwiazdy. Może starczy czasu, by zapolować? Pora Opadających Liści wprawdzie już przyszła, ale jeszcze była szansa na spotkanie paru żab.
— Będziemy uczyć się rozpoznawać pogodę — miauknęła po paru minutach spaceru w ciszy Krecik. Spomiędzy drzewami czarny mógł zobaczyć metalową, tajemniczą konstrukcję, owianą historiami.
— Nie mogę się doczekać. — Gęgawa odparł spokojnie, zupełnie mijając się tonem głosu z wypowiadanymi słowami. Usiadł, powtarzając zachowanie mentorki. Oboje spojrzeli w jasne, powoli zakrywające się chmurami niebo. Gęgawa z łatwością mógł stwierdzić, że ich ciemna barwa zwiastowała deszcz.
— Czy potrafiłbyś stwierdzić co nadchodzi?
— Deszcz — odpowiedział niemal od razu, nie odrywając wzroku od nadchodzących, niewielkich szarych obłoków. — Prawdopodobnie niezbyt mocny, jak ostatnio.
— Wnioskujesz po ciemnych chmurach, prawda? — zapytała Krecik.
— Tak.
— Są inne sposoby na odczytywanie przepowiedni chmur. Popatrz na ich kształt, miejsce. Powiedz o nich więcej.
Gęgawa wolno skinął kotce głową, przyglądając się uważnie niebu. Próbował skupić się i odkryć jak najwięcej szczegółów, na które wcześniej nie zwrócił uwagi. Wytężył wzrok w ich poszukiwaniu.
— Wiszą nisko, co też nie zapowiada dobrej pogody — mruknął, mrużąc oczy, gdy promienie słońca przedarły się przez zachmurzenie. Próbował sobie przypomnieć to, co wcześniej mówiła mu Krecik, Jaskółka i inne zwiadowczynie. — Wcześniej na niebie były makrelowe łuski. To również jest zwiastun załamania się pogody.
— Dobrze — pochwaliła go czarna. — A poza tym?
Wojownik wziął głęboki wdech. Było suche, ale lekko ziemiste.
— Woń ziemi w powietrzu.
— Dobrze sobie radzisz, Gęgawo. Niedługo, wzorem Kruchej, możesz zostać mianowany, jeżeli utrzymasz tempo pracy.
— Zrobię co w mojej mocy — zapewnił, uśmiechając się.
***
Tak jak oczekiwał, udało mu się złapać żabę. Jedna z ostatnich w sezonie, pomyślał, gdy zasiadał w obozie, by ją spożyć. Ahh, w końcu odpoczynek... Nie na długo. Pierwsze krople spadły na jego pysk, gdy zabierał się do pierwszego kęsu. Już zdążył zapomnieć o deszczu. Motyla noga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz