dawno
— Tak, zarówno trawa, liście, jak i błoto będą naszymi sprzymierzeńcami. Błoto dodatkowo pomoże zamaskować zapach, co ułatwia sprawę. Nie musicie baczyć na wiatr. Teraz spróbujcie wykorzystać wasze otoczenie do stworzenie kamuflażu. Będę czekać na środku polany. Ten kto zakradnie się najbliżej mnie jest zwolniony z jutrzejszej lekcji. — Wszyscy z uczniów spojrzeli się po sobie, z coraz to nowszymi pomysłami nasuwającymi im się na myśl. Gęgawa oderwał wzrok od Kruchej, która natomiast skakała nim już po okolicznych drzewach, szukając inspiracji. Traszka zdawała się być zdenerwowana brakiem czegokolwiek w jej głowie. Wojownik obserwował, jak szylkretka siada na środku polany i ogląda się, by z typową dla siebie pogardą. Cóż, czas aby zabłysnąć!
Próbował przypomnieć sobie wszystko, co mówiła wcześniej Lisówka, a jeszcze wcześniej Komarnica zanim jeszcze został wojownikiem. Zdał już sobie wcześniej sprawę, że dzięki jego smolistej barwie futra ma nad jasnymi kotkami przewagę. Nie wtykał w swoje futro żadnych liści, które jedynie odznaczałyby się na tle czerni. Jego sprzymierzeńcem był cień. W nim się krył, przemykając po ciemnych plamach zwinnie jak nocniak po wodzie. Nawet błyszczące oczy nie zdradzały jego pozycji – ich brązowa barwa zlewała się z otoczeniem, wyglądając jak co najwyżej przebijająca się plama słabego światła. Stawiał kroki cicho i powoli, lecz nie ślamazarnie. Zbliżał się do zwiadowczyni niepostrzeżenie, dopóty...
Trzask! Sucha, cienka gałązka pod naciskiem jego łapy rozerwała się na pół, natychmiast kusząc uszy Lisówki. Był już spalony. Kotka zmierzyła go chłodnym wzrokiem, jakby z rozczarowaniem, że popełnił tak głupi błąd.
— Zwracaj uwagę na otoczenie — mruknęła tylko, potrząsając głową. — Następna!
Czarny odszedł z powrotem, karcąc się w głowie za tą pomyłkę. Krucha przygotowywała się do wykonania zadania, choć nie wyglądała na siebie. Widać było, że wzięła sobie zadanie do serca na tyle, by okryć swą piękną sierść błotnistą mazią. Wojownik usiadł u boku Traszki i począł obserwować kremową, a może bardziej brązową, kotkę. Pointka przy nim wyglądała całkiem żałośnie, próbując wyciągnąć ze swojego futra przeróżne liście i drobiny ziemi. Gęgawa nadal obserwował poczynania byłej samotniczki, która zbliżała się z każdym uderzeniem serca coraz bardziej do szylkretki. Musiał pochwalić ją za precyzję ruchów i uważność. Był pewien, że wygra.
Traszka jednak miała nadal problem z czyszczeniem się z kamuflażu. Wojownik widział, jak kotka zmaga z wyciąganiem przeróżnych śmieci z futra, jednak bez skutku.
— Pomóc ci? — zapytał, kierując wzrok w jej stronę. Niezręcznie się czuł patrząc na walkę jego koleżanki i nie reagując.
<Traszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz