Gdy po raz kolejny zeskoczyła z dachu na mniejszą belkę, a potem na ulicę, poczuła piekący ból gdzieś w okolicach poduszek łap. Nie zwróciła wcześniej uwagi na lekki ból, ale teraz zdawał się szczególnie uciążliwy. W odbiciu po kałuży obejrzała spód swojej łapy. I... nie wyglądało to za dobrze. Przyschnięta krew zasłaniała ranę, w którą wbił się jakiś odłamek szkła, boleśnie piekąc. W środku kłębiła się powłoka z brudnej ziemi i zdartej, uschniętej skóry. Marnie to wyglądało. Westchnęła i utykając, by nie obciążać niepotrzebnie łapy, ruszyła przed siebie, modląc się, żeby nic jej nie potrąciło, gdy będzie przemierzać Drogę Grzmotu.
Potwór z głośnym charkotem i duszącym fetorem stęchlizny przejechał jej przed nosem, a ona rozejrzała się na szybko i przekroczyła drogę. Żeby być szybsza, musiała stanąć na ranną łapę. Bolało, ale nie miała wyboru. Czując kłębiące się w oczach łezki z bólu, zacisnęła pysk. Dotarła na drugą stronę ulicy i tam wróciła do powłóczenia nogami i utykania. Ostatnia prosta do kryjówki - kiedy dotarła do miejsca, gdzie przebywali członkowie gangu Jafara, skoczyła na okno, z którego zazwyczaj korzystała z sykiem bólu. Następnie skoczyła w dół i tutaj znów nie obyło się bez syku. Widziała parę zainteresowanych spojrzeń, ale nie zwracała na nie uwagi. Podniosła łapę i wyrwała sobie szkło - raz, a szybko. Ogromny ból objął jej ciało, a krew zaczęła się z niego sączyć. Spojrzała na skryte pod legowiskiem mieszanki i powiedziała swoim donośnym głosem:
— Dam mieszanki od Jafara za zioła tamujące krew i przeciwko infekcji.
Niby pospolita wymiana, ale wiedziała, jak w Betonowym Świecie byli uzależnieni od ziółek psychoaktywnych, które przygotowywał szef. Ona sama często z nich korzystała, ale z rozumem i umiarem, żeby przypadkiem nie obudzić się z brzuchem lub bez jednej łapy.
Jeden z członków gangu podszedł do niej z grubymi liśćmi nagietka, jeśli się nie myliła - widywała go czasami w ogrodach. Miał jeszcze inne zioła, jak podejrzewała, do zapobiegania infekcji. Oddała mu swoją część i choć niezbyt znała się na ziołolecznictwie, to miała wiedzę odpowiednią, by wyleczyć jakieś drobne skaleczenia, a takim właśnie skaleczeniem było to obecne. Owinęła je delikatnie liśćmi, wcześniej i urwała niepotrzebny kawałek, dociskając do łapy. Wzięła do ust trybulę i przeżuła ją, a sok skierowała na ugryzienie. Choć bolało i zadrżała, to już gorsze cierpienia znosiła. Będzie musiała uważać z chodzeniem, ale już niedługo powinno przejść.
Wyleczeni: Bastet
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz