Śnieżna Zamieć był okropnym mentorem, nawet nie miał zamiaru przeinaczać tego faktu, ani też wmawiać sobie, że może być inaczej. Ciągłe wrzaski, czy też niezadowolone mruknięcia ze strony kocura ani trochę nie motywowały Sroczej Łapy do dalszej pracy. Bury miał wręcz ochotę schować się pod krzakiem malin licząc, że ten go nie znajdzie, co nigdy jeszcze mu się nie udało.
Pręgowany zawsze znajdywał sposób i dawał radę go wytropić i ewidentnie sprawiało mu to przyjemność.
Głównie dlatego zaczęli "ćwiczyć" chowanie się oraz zacieranie śladów. Spanikowany Srocza Łapa robił to tak nieudolnie, że za każdym razem zostawiał po sobie jakiś trop.
— Znowu. Czy ty niczego się nie nauczyłeś!? — rozzłoszczony kocur prychnął, gdy chyba dziesiąty raz w ciągu ich całego treningu, odnalazł swojego wychowanka — Nie zmieniasz miejsc, nie zacierasz śladów, myślisz, że jakimś cudem przeżyjesz?! — bury skulił uszy, pociągając nosem. Był cholernie bliski płaczu i ledwo powstrzymywał się od wybuchu.
— Znowu. Czy ty niczego się nie nauczyłeś!? — rozzłoszczony kocur prychnął, gdy chyba dziesiąty raz w ciągu ich całego treningu, odnalazł swojego wychowanka — Nie zmieniasz miejsc, nie zacierasz śladów, myślisz, że jakimś cudem przeżyjesz?! — bury skulił uszy, pociągając nosem. Był cholernie bliski płaczu i ledwo powstrzymywał się od wybuchu.
Ruchem ogona nakazał mu iść za nim. Srocza Łapa niechętnie wyszedł spod liści, skulony drepcząc obok nauczyciela. Puchaty ogonek burego ciągnął się za nim niczym cień, powodując dość głośny szelest a także zbierał ze sobą wszystkie śmieci w lesie.
— Jutro się postaraj. Inaczej pożałujesz — młody pociągnął nosem, gdy usłyszał słowa starszego. Niemrawo skinął głową, odprowadzając nauczyciela wzrokiem. Cały czas drżał na całym ciele, strosząc futerko na całej długości grzbietu.
— Hej, jak było? — jeszcze tylko brata na karku mu brakowało. Srocza Łapa nie chciał za bardzo rozmawiać z Bluszczem od incydentu na zebraniu klanu. Kocurek czuł się po prostu oszukany i osamotniony, brat był dla niego zawsze wsparciem, nie ważne co takiego się działo i co mówili inni.
Dolna warga mu zadrżała, gdy poczuł łapę brata na swoim barku.
To po prostu... było za dużo. Nie chciał kłócić się z bratem, był jedynym kotem, przy którym aż tak się nie bał! Chciał po prostu się pogodzić, jednakże... nie wiedział zbytnio jak. Nigdy wcześniej nie był pokłócony, ani też nie przepraszał.
Zadrżał, gdy Bluszczyk szturchnął go mordką.
— J-j-ja... — pisnął, nie potrafiąc już powstrzymać gorzkich łez — O-on... O-on j-jest s-stras-szn-ny... I k-krzyc-czy, b-b-bije... M-mów-wił, ż-że j-jestem s-słaby i-i u-um-mrę...! J-ja n-nie c-chcę u-umier-rać B-blus-szcz-czyku! N-nie c-chc-cę! N-nie...! — jego głos wzrósł o dwie oktawy, przypominając teraz pisk przerażonej myszy, która uciekała przed drapieżnikiem. Oddech mu przyspieszył do tego stopnia, że brat musiał go podtrzymywać i przypominać o tym, że ma się uspokoić i oddychać normalnie, bo inaczej mu odjedzie.
— J-j-ja... — pisnął, nie potrafiąc już powstrzymać gorzkich łez — O-on... O-on j-jest s-stras-szn-ny... I k-krzyc-czy, b-b-bije... M-mów-wił, ż-że j-jestem s-słaby i-i u-um-mrę...! J-ja n-nie c-chcę u-umier-rać B-blus-szcz-czyku! N-nie c-chc-cę! N-nie...! — jego głos wzrósł o dwie oktawy, przypominając teraz pisk przerażonej myszy, która uciekała przed drapieżnikiem. Oddech mu przyspieszył do tego stopnia, że brat musiał go podtrzymywać i przypominać o tym, że ma się uspokoić i oddychać normalnie, bo inaczej mu odjedzie.
Świat przed oczami Sroczej Łapy zaczął się powoli rozmazywać. Uczeń stracił równowagę, dociskając mordkę do boku brata. Zamknął ślepka, chociaż jego oddech nadal przypominał piszczącą zabawkę.
< Bluszczyku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz