*Zalepiam staaarą sesję, bo mi brzydko stała*
– Oh, witaj, Ciernista Łapo! Chodź, zabiorę cię dziś na wycieczkę – zamruczała wesoło.
I udało się w głąb terenów, ku małej, ich pierwszej wspólnej, przygodzie.
***
Treningi to było coś, co zawsze poprawiało Miedzianej Iskrze humor. Zawsze miała na nie siłę i zawsze cieszyła się, że może podzielić się swoją wiedzą z kimś młodszym. Że kształtuje kolejne pokolenie. Cudownie było patrzeć, jak każda jednostka zupełnie inaczej się rozwija, na swój, unikalny sposób. Cierń na przykład był nieśmiały i nieco zamknięty w sobie. Miedź wiedziała, żeby nie naciskać na niego zbyt mocno i pozwolić mu się otworzyć w swoim tempie. Nie chciała też go przytłaczać swoim nadmiernym entuzjazmem i wybuchową ekscytacją. Ich lekcje były spokojne i przyjemne.
I tak jak pokładała szczere nadzieje w tym kocurku, tak też chyba się spełniły, bo z nauką nie miał żadnego problemu i już niebawem mógł zostać pełnoprawnym wojownikiem. Była z niego niesamowicie dumna. Na jego ceremonii krzyczała "Ciernista Zamieć!" ile sił w płucach. Ledwie powstrzymała się od uronienia łez szczęścia. Kolejny jej mały uczniak dorósł.
I gdyby wiedziała, że to był jej ostatni uczeń, którego mogła szkolić pod swoimi skrzydłami, to świętowałaby ten dzień jeszcze huczniej. Teraz musiała grzać dupsko w starszyźnie, wciąż utrzymując, że została tam zaciągnięta siłą. Nie przyjmowała do siebie wiadomości, że była stara! Gdyby jej pozwolili, pokazałaby wszystkim, że byłaby zdolna wyszkolić jeszcze jednego ucznia. A teraz? Poprzedni dawno nie żyją, a z Ciernistą Zamiecią straciła kontakt. Nie wątpiła, że czarny kocurek o niej wciąż pamięta, ale smutno jej było, że tak rzadko rozmawia ze swoją dawną mentorką. Jednak… Ten aspołeczny charakter to nie była przecież jego wina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz