Zawsze gdy wracała jej córka, była trochę skwaszona tym, że jej zainteresowanie ziółkami jest tak wielkie i nie przemija. Pamiętała jak ona sama to lubiła. Zadziwiający świat, odcięty od innych wojowników. Przecież to były zwykłe rośliny! Listki, kwiaty, coś co można było zobaczyć będąc w lesie! Poniekąd wciąż lubiła wdychać ich aromat. Potrafiła posługiwać się tymi pospolitymi, takich rzeczy się nie zapomina. W końcu, kiedyś leczyła drobniejsze urazy, wraz ze wspierającym mentorem. Teraz jej to kompletnie nie bawiło. Podobało jej się polowanie, patrolowanie granic oraz oczywiście walka, niestety w żadnej “bitwie” nie brała udziału, lecz same treningi poszczególnych ruchów przypadły jej do gustu. Niegdyś nie cierpiała wizji krwii spływającej wartkim strumieniem z futra. To był jeden z powodów, dla których chciała zostać medykiem. Potrafiłaby ją tamować. Cóż, sytuacja z Gąską boleśnie uświadomiła ją, że czasem… Nie da się zbyt zdziałać. Czerwona ciecz wypełniała wszystko. Wschód wraz z Owieczką starali się jak mogli. Ona patrzyła na to z boku, wtulona w wujka. Nawet jego obecnie nie było na świecie.
Z kociakami też często jej brało na wspominki. W ich wieku, była tak niegrzecznym dzieckiem, że Leszczyna nie raz irytowała się jej zachowaniem. Trafiała do kąta, miała zakaz wychodzenia ze żłobka… Dopiero w wieku uczniowskim uspokoiła się na tyle, by nie psocić za każdym razem gdy nadarzy się okazja. Rozumiała matkę. Całe szczęście, ona miała dość spokojne kociaki. Bez lubił bawić się z dwoma pozostałymi kocurkami, Kolendrze wystarczały rozmowy z innymi podczas których opowiadała jak to coś zrobiła niesamowitego, Niezapominajka spędzała dużo czasu u Wschodu. Pewnie po mianowaniu tam właśnie trafi. Jedyne czego nie chciała, to żeby młoda nie zmarnowała tam swoich zdolności. Dałaby sobie przecież radę będąc wojownikiem, nic nie stało na przeszkodzie. Zrezygnowana musiała jednak stwierdzić, że nie zabroni jej rozwijania swoich ambicji.
- Miamo?- rozległo się miauknięcie. Zauważyła zmierzającą do niej tortie. Podniosła głowę z legowiska. Zazwyczaj gdy wracała z segregowania ziół, była bardzo zmęczona. Teraz szła z determinacją, patrząc się co chwila na przybyłego przed chwilą Jabłko. Zaciekawiona zastrzygła uchem.
- Słucham?- niepewnie odezwała się, patrząc w oczy. Tego samego koloru co jej.
- Cziemu mój Tatia do mnie, Beza i Kolendry nie przychodzi?- zapytała kotka, której imię wywodziło się od małych, niebieskich kwiatków. Brzoskwinkę wmurowało. Jak wytłumaczyć tą skomplikowaną relację? A poza tym, nie chciała NIC mówić kociakom. To by im na zdrowie nie wyszło, mogłyby mieć do niej pretensje. Na ich miejscu by miała, bo porzucenie dzieci to coś bardzo złego. Zamknęła oczy próbując wyzbyć się tych złych myśli. ONA to chciała zrobić. A Niezapominajka stała wciąż przed nią oczekując odpowiedzi.
- Ja sądzę, że nie wie jakie ma wspaniałe dzieci…- powiedziała cicho.- No i relacja z waszym ojcem idzie mi niezbyt dobrze.
- Alie kim on jeśt?- próbowała się dowiedzieć mała, lecz już wzięła małą, by zanieść ją obok rodzeństwa.
- Kiedyś się dowiecie…- ostro zakończyła. Koteczka dalej się nie kłóciła, tylko skuliła w ciepłym posłaniu. Tak samo jak jej matka. Tyle, że jej sen nie nadszedł tak szybko jakby chciała. Przez długi czas wciąż myślała nad tymi pytaniami. Przez długi czas nie zatrzyma się ta tajemnica. Będzie musiała opowiedzieć całą historię maluchom. Jednak teraz byli zbyt mali. W ogóle nie wiedziała czy kiedykolwiek będzie chciała to zrobić. Ten sekret powstania jej potomków niestety ciążył na sercu nie tylko jej, ale również pewnie Trzmielowi, zawiniętemu w kłębek gdzieś na Jabłonce.
- Słucham?- niepewnie odezwała się, patrząc w oczy. Tego samego koloru co jej.
- Cziemu mój Tatia do mnie, Beza i Kolendry nie przychodzi?- zapytała kotka, której imię wywodziło się od małych, niebieskich kwiatków. Brzoskwinkę wmurowało. Jak wytłumaczyć tą skomplikowaną relację? A poza tym, nie chciała NIC mówić kociakom. To by im na zdrowie nie wyszło, mogłyby mieć do niej pretensje. Na ich miejscu by miała, bo porzucenie dzieci to coś bardzo złego. Zamknęła oczy próbując wyzbyć się tych złych myśli. ONA to chciała zrobić. A Niezapominajka stała wciąż przed nią oczekując odpowiedzi.
- Ja sądzę, że nie wie jakie ma wspaniałe dzieci…- powiedziała cicho.- No i relacja z waszym ojcem idzie mi niezbyt dobrze.
- Alie kim on jeśt?- próbowała się dowiedzieć mała, lecz już wzięła małą, by zanieść ją obok rodzeństwa.
- Kiedyś się dowiecie…- ostro zakończyła. Koteczka dalej się nie kłóciła, tylko skuliła w ciepłym posłaniu. Tak samo jak jej matka. Tyle, że jej sen nie nadszedł tak szybko jakby chciała. Przez długi czas wciąż myślała nad tymi pytaniami. Przez długi czas nie zatrzyma się ta tajemnica. Będzie musiała opowiedzieć całą historię maluchom. Jednak teraz byli zbyt mali. W ogóle nie wiedziała czy kiedykolwiek będzie chciała to zrobić. Ten sekret powstania jej potomków niestety ciążył na sercu nie tylko jej, ale również pewnie Trzmielowi, zawiniętemu w kłębek gdzieś na Jabłonce.
***
Uśmiechnęła się lekko do medyków w legowisku. Nadszedł ten czas, cała trójka została uczniami. Bez pod okiem Iskry, Kolendra dostała za mentorkę Bielik. Natomiast jak się mogła spodziewać, Niezapominajka już zadomowiła się w skromnym towarzystwie, uczyła ciężko i coraz to więcej informacji pochłaniała. Najwyraźniej jej się to podobało, była szczęśliwa szczęściem córki. Wciąż była niepewna co do tej decyzji, ale jednak. Skoro jej się to podobało… Owieczka na pewno dobrze szkoliła młodą kotkę. Dlatego raczej nie powinna narzekać. Zawsze obok miała wyszkolonych medyków, z ogromną wiedzą, którą jej przekażą. Zostanie świetnym medykiem.
- Brzoskwinko? Wszystko dobrze?- już przy wejściu rudy zatorował jej drogę. Prychnęła cicho.
- Nie, przyszłam do córki! To już nie można składać wizyt?- odpowiedziała, po czym wyminęła się z kocurem i podeszła do młodej kotki. Sortowała właśnie liście jak się domyśliła maliny oraz malwy. Niezapominajka nieuważnie jeden z włochatych liści przeniosła do tych ząbkowanych, więc calico przeniosła go na drugą kupkę.
- Mamo! Wszystko okej?- zapytała szybko tortie zdając sobie sprawę z obecności wojowniczki.
- Czy naprawdę wszyscy się o to tu pytają? Tak, wszystko dobrze. Przyszłam cię odwiedzić. Jak tam, podoba ci się będąc uczniem medyka? Opowiadaj, kogo już wyleczyłaś?
- Brzoskwinko? Wszystko dobrze?- już przy wejściu rudy zatorował jej drogę. Prychnęła cicho.
- Nie, przyszłam do córki! To już nie można składać wizyt?- odpowiedziała, po czym wyminęła się z kocurem i podeszła do młodej kotki. Sortowała właśnie liście jak się domyśliła maliny oraz malwy. Niezapominajka nieuważnie jeden z włochatych liści przeniosła do tych ząbkowanych, więc calico przeniosła go na drugą kupkę.
- Mamo! Wszystko okej?- zapytała szybko tortie zdając sobie sprawę z obecności wojowniczki.
- Czy naprawdę wszyscy się o to tu pytają? Tak, wszystko dobrze. Przyszłam cię odwiedzić. Jak tam, podoba ci się będąc uczniem medyka? Opowiadaj, kogo już wyleczyłaś?
<Niezapominajko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz