BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

06 sierpnia 2018

Od Czaplej Łapy

Mimo, że pierwsze promienie słońca ledwie wyjrzały zza horyzontu, a czerń nocy nie zdążyła jeszcze ustąpić miejsca jasności dnia, Czapla już był na nogach. Nie wyspał się, fakt, ale słyszał te wszystkie przerażające historie o uczniach, których o wschodach słońca trzeba było wywlekać z legowiska na pierwszy trening. On wolał sobie tego oszczędzić, nawet kosztem zamykających się oczu i opóźnionych reakcji.
Kocur podniósł głowę i nieobecnym wzrokiem spojrzał na bezchmurne niebo, w połowie upstrzone gwiazdami, a w połowie zaczynające barwić się kolorami złota, różu i pomarańczy. Po paru uderzaniach serca dotarło do niego, że całkiem ładny widok. Jeszcze przez chwilę podziwiał niebo, po czym zaczął się myć.
Czapla Łapa właśnie wylizywał sobie klatkę piersiową, gdy zorientował się, że coś przed nim stoi. Gwałtownie podniósł głowę w połowie przerywając liźnięcie przez co... No cóż, jego mina nie wyglądała zbyt majestatycznie.
Stał przed nim Brzoskwiniowa Gałązka, jego mentor. Na całe szczęście, nie wydawał się być oburzony wyrazem pyska swojego ucznia. Był raczej delikatnie rozbawiony.
- Myślałam, że będę musiała cię budzić, ale widzę, że sam wstałeś. Zaraz dołączy do nas Żmijowa Łuska, Złota Melodia i Migoczące Niebo wraz ze swoimi uczniami, więc będziemy musieli trochę zaczekać - miauknął Brzoskwiniowa Gałązka, siadając przy wyjściu z obozu. Czapla Łapa zdziwił się, że Cienisty Pazur nie idzie, ale bez słowa poszedł za mentorem i usadowił się obok.
W tym momencie dotarło do niego, że zaraz nastąpi jego pierwszy trening. To było dla niego takie stresujące! Obawiał się, że nie spełni oczekiwań mentora, albo wypadnie najgorzej ze wszystkich, albo przypadkiem się zgubi...
- Brzoskwiniowa Gałązko, co będziemy dzisiaj robić? - miauknął niepewnie, chcąc skupić myśli na czymś innym.
Kremowy kocur wzdrygnął się, jakby również nad czymś się zastanawiał. Odwrócił głowę w stronę ucznia i rozpromienił się. Czapla stwierdził, że uśmiech Brzoskwiniowej Gałązki działał na niego kojąco.
- Na samym początku chcemy pokazać wam granice i w międzyczasie przepytać was z podstawowej wiedzy. Wiesz, klany w lesie, kodeks wojownika i inne takie - odpowiedział pogodnie wojownik.
Uspokoił się nieco. Przynajmniej dzisiaj nie zostanie wyśmiany za skradanie się z gracją trójnogiego borsuka.
Czekali w milczeniu jeszcze kilka uderzeń serca, a Czapla Łapa obserwował niebo, z którego stopniowo uciekała noc. Był to przyjemny, rozluźniający widok, który napawał kocura spokojem. Wziął głęboki oddech, wciągając zapachy kwiatów rosnących na pobliskiej łące, trawy osłaniającej obóz Klanu Burzy i... Kocur spojrzał w stronę legowiska uczniów i ujrzał jego siostrę biegnącą radośnie w jego stronę. Jej szaro-białe, cętkowane futerko było zmierzwione i nieco ubrudzone, ale Błękitna Łapa przynajmniej się wyspała. Za nią szła cała reszta kotów - Migoczące Niebo, Złota Melodia, Konwaliowa Łapa i Leśna Łapa. Czapla zauważył, że nie ma z nimi Splecionej Łapy i Żmijowej Łuski, ale po chwili oni również dołączyli. Szaro-biały uczeń był chyba jedynym kotem z tak markotną miną.
- Już jesteśmy, Brzoskwiniowa Gałązko, wybacz, że musiałaś tyle czekać - rzekła Migoczące Niebo, uśmiechając się lekko.
- Jestem pewna, że Brzoskwiniowa Gałązka nie ma nam tego za złe, ale lepiej ruszajmy. I tak straciliśmy już dużo czasu - miauknęła Złota Melodia i szybkim krokiem wyszła z obozu. Zarówno mentorzy jak i uczniowie bez słowa sprzeciwu ruszyli za kremową wojowniczką, która skierowała się na południowy zachód.
* * *
Wiszące wysoko na niebie słońce bezlitośne uderzało ciepłem zmęczone, zgrzane koty, których chęć do dalszego marszu malała z każdym krokiem. Nieprzyzwyczajeni do takich długich spacerków uczniowie czuli się jeszcze gorzej, szczególnie Czapla Łapa, którego ciemne futro przyciągało gorąc niczym magnes. Jednak nikt nie narzekał, nie chcieli wyjść na słabiaków frajerów.
- Wiemy, że jest wam ciężko, ale wytrzymajcie jeszcze trochę! Zaraz dojdziemy do granicy z Klanem Nocy, a tam będziecie mogli napić się ze strumyka - krzyknął do nich Brzoskwiniowa Gałązka, jakby czytał w myślach uczniów. I faktycznie, po kilku minutach męczącego chodu Czapla Łapa usłyszał szum wody. Podniósł gwałtownie głowę, a jego uszy zwróciły się w stronę źródła dźwięku. W jakiś dziwny sposób dodało mu to sił. Kocur przyspieszył nieco i po chwili szedł tuż obok swojego mentora.
- Brzoskwiniowa Gałązko? - szepnął do niego.
- Tak, Czapla Łapo? - odpowiedział mentor, patrząc na Czaplę przyjaźnie.
- No bo tak zauważyłem... czemu niektórzy mówią do ciebie jak do kotki? - spytał się uczeń niepewnie.
- Bo tak naprawdę jestem kotką - zachichotał Brzoskwiniowa Gałązka i nie powiedział już nic więcej. Czapla Łapa również postanowił nie drążyć tematu i skupił się na dotarciu do strumienia.
Mimo, że dotarcie do wody zajęło im zaledwie około dziesięciu minut, dla kotów trwało to jak wieczność. Gdy Czapla w końcu zobaczył strumień, ruszył truchtem w jego kierunku, po czym zanurzył niemal cały pyszczek w zimnej, orzeźwiającej wodzie.
- Najlepiej całą głowę tam włóż! - zaśmiała się Błękitna Łapa, która nagle pojawiła się obok brata. Czapla poderwawszy głowę uśmiechnął się złośliwie, po czym zanurzył łapę w wodzie i ochlapał siostrę. Kotka odskoczyła z piskiem, a gdy zorientowała się, że ma mokrą całą klatkę piersiową, wbiła w Czaplą Łapę mordercze spojrzenie.
- Nie ujdzie ci to na sucho - syknęła rozbawiona i zanim Czapla zorientował się co jego siostra miała na myśli, został zepchnięty do strumienia.
Czekoladowy kocur zachłysnąwszy się powietrzem wyskoczył z zimnej wody jak oparzony, ochlapując wszystko wokół. Błękit ledwie dusiła w sobie śmiech, a Czapla z równie wielkim trudem powstrzymywał się przed utopieniem siostry.
- Zamknijcie mordy tępe zasrańce, słychać te wasze drażniące skowyty w całym lesie - warknęła na nich Żmijowa Łuska, przy okazji uderzając Czaplą Łapę ogonem w nos.
Błękitna Łapa otworzyła szeroko oczy zdziwiona i pewnie nieco zraniona, natomiast kocurek odwrócił głowę od wojowniczki i spuścił wzrok.
- Przepraszamy, Żmijowa Łusko... - wymamrotał cicho.
- Sramy, nie przepraszamy. Powiedziałam zamknąć mordy - zdążyła jeszcze fuknąć kotka, zanim zaczęła pić wodę ze strumienia.
Czapla położył uszy płasko na głowie, było mu zwyczajnie przykro. Ociężałym krokiem podszedł do siostry i polizał ją pocieszająco po policzku.
- Ej, mam plan - miauknęła do niego cicho siostra, rzucając znaczące spojrzenie na niespiesznie pijącą Żmijową Łuskę.
- Co? - Czapla zmarszczył brwi i wykrzywił pysk w grymasie. - Co znowu wykombinowałaś?
- Słuchaj - szepnęła mu kotka do ucha. - Ty jej coś tam krzykniesz do ucha, a ja w tym samym czasie wezmę ją od tyłu i skopię do strumienia.
- Co. - Tylko to umiał wykrzesać z siebie Czapla Łapa. - Przecież ona nas zamorduje tu i teraz, a poza tym, Lasek, Konwaliowa Łapa i Spleciona Łapa też tutaj są, już nie wspominając o mentorach. Jeśli nas nie zatrzymają, to dostaniemy naganę! - warknął szeptem uczeń.
- Co ty się naganą przejmujesz, jak pokażemy tej starej zdzirze że z nami nie ma żartów, to satysfakcja ci każdą naganę wynagrodzi - zachichotała Błękit, po czym nie czekając na odpowiedź Czapli niewinnie usadowiła się z tyłu Żmijowej Łuski, oczywiście w pewnej odległości od niej. Kocurek westchnął, ale najwyraźniej nie miał wyboru. Zaczął podkradać się do wojowniczki, co nie było łatwe - musiał wyglądać jak zwykły, nic nie planujący uczeń i jednocześnie iść cichutko jak wyprawny łowca. Te drugie było szczególnie ciężkie, zważywszy na to, że Czapla nie znał nawet podstaw skradania. Ukradkiem kucnął obok Żmijowej Łuski tak, by mogła go dostrzec co najwyżej kątem oka.
- Czapla Łapo? Co ty robisz? - nagle zawołał Brzoskwiniowa Gałązka i kocur wiedział, że musi działać teraz.
- ŻMIJOWA ŁUSKOOO, CZEMU PRZESZKADZA CI KIEDY KTOŚ KRZYCZY? - wrzasnął jej prosto do ucha, a mentorka Splecionej Łapy aż zachłysnęła się powietrzem i nastroszyła sierść. Wtedy do akcji wkroczyła Błękit, która gwałtownie skoczyła na Żmijową Łuskę od tyłu i naparła na nią z całej siły, w skutek czego wojowniczka wylądowała w wodzie z głośnym pluskiem.
Czapla Łapa szybko odbiegł od strumienia i schował się za Brzoskwiniową Gałązką, który właśnie analizował co też uczynił jego uczeń. Błękit postąpiła podobnie, tyle że ona nie schowała się za swoją mentorką, lecz ukryła za Splotkiem i Konwalią.
No cóż, może to jednak nie był taki dobry pomysł.
Trudno opisać w słowach, jak bardzo zła była Żmijowa Łuska. Rozsierdzona po wszystkie czasy wojowniczka z dzikim, wręcz wściekłym rykiem wyskoczyła ze strumienia. Jej sierść była tak nastroszona, że przypominała teraz morką szczotkę, a oczy płonęły niepohamowaną żądzą krwi.
- Wy małe, niewychowane gnojki! Za kogo wy się uważacie?! Ta wasza szpetna, stara maciora nie nauczyła was szacunku do wojowników?! Takie małe, nieokrzesane psubraty nie nadają się do klanu, o byciu nawet marnym uczniem nie wspominając! - wrzeszczała rozwścieczona kotka.
- Uspokój się, Żmijowa Łusko, słychać te twoje drażniące skowyty w całym lesie! - rzuciła Błękitna Łapa zza Splecionej Łapy.
Tego było za wiele. Żmijowa Łuska zawyła z furią i rzuciła się w kierunku uczennicy. Spleciona Łapa i Konwaliowa Łapa nie zamierzali bronić Błękitki więc uciekli w popłochu. Niebieska kotka stała tam teraz sama, bez żadnej osłony i doświadczenia, a łaknąca zanurzyć swe zęby i pazury w ciele uczennicy z każdym uderzeniem serca zbliżała się coraz bardziej. Gdy zdawało się, że to już koniec krótkiego życia Błękitnej Łapy, Złota Melodia skoczyła na Żmijową Łuskę z boku i w ostatniej chwili przygwoździła ją do ziemi, po chwili dołączyła do niej również Migoczące Niebo.
- Żmijowa Łusko, opamiętaj się, proszę! To tylko kociak, przemoc niczego jej nie nauczy! - miauknęła rozpaczliwie Złota Melodia. Czarna wojowniczka szarpała się i rzucała, a z jej pyska co chwila wypadały coraz to gorsze obelgi i przekleństwa.
W końcu jednak kotka uspokoiła się, jednak dalej piorunowała Czaplą Łapę i Błękitną Łapę morderczym spojrzeniem. Czekoladowy kocur nie miał pojęcia co robić. Niby miał być usatysfakcjonowany, jednak on czuł się inaczej.
Miał przesrane.
Poczuł na swoim karku oddech, w związku z czym odwrócił się niepewnie. Brzoskwiniowa Gałązka stał nad nim wpatrując się w niego z gniewem i... smutkiem? Czapla nie wiedział czemu, ale gdy zobaczył tą gorycz w niebieskich oczach mentora, poczuł się o wiele gorzej, niż gdyby zobaczył w nich tylko złość.
- P-przepraszam, Brzoskwiniowa Gałązko... - wymamrotał cicho, spuszczając wzrok. Naprawdę czuł skruchę.
- Porozmawiamy o tym w obozie - westchnął ciężko kocur, po czym zwrócił się do reszty wojowników. - Według mnie powinniśmy wracać. Muszę przyznać, że nie wszystko poszło tak jak to zaplanowaliśmy, ale wątpię, że komukolwiek z nas chce się iść dalej - oznajmił.
- Och, doprawdy? A co nie poszło zgodnie z waszym planem? - usłyszeli zimny głos i wszyscy odwrócili się gwałtownie w stronę jego źródła.
Po drugiej stronie strumienia stał Jagodowa Gwiazda wraz z dużym, groźnie wyglądającym wojownikiem i dwójką uczniów.
- O, witaj, Jagodowa Gwiazdo - miauknęła przyjaźnie Złota Melodia. - Cóż za piękny dzień dzisiaj mamy, nieprawdaż?
- Tak, to taki idealny dzień na zaatakowanie innego klanu, prawda? - odpowiedział Jagodowa Gwiazda przymilnie, jednak jego oczy były zimne jak lód.
- Zaatakowanie? Och, to jakieś nieporozumienie! Nawet przez myśl nam to nie przeszło, uwierzcie. Po prostu ostatnio mianowaliśmy nowych uczniów, chcieliśmy im pokazać granice i... - zaczęła wyjaśniać Złota Melodia.
- Milcz. - Warknął lider Klanu Nocy wbijając pazury w ziemię. - Wiedziałem, że wy, wojownicy Klanu Burzy nie potraficie pływać, ale nie wiedziałem, że zwykły strumień jest w stanie przeszkodzić wam w ataku.
- Z całym szacunkiem, Jagodowa Gwiazdo, ale czyś ty się z dupą na mózgi pozamieniał? Złota Melodia mówi prawdę, te wszystkie kociaki to nasi nowi uczniowie, którym pokazywaliśmy granice - warknęła Żmijowa Łuska, stając obok kremowej wojowniczki.
- Jak śmiesz kłamać liderowi Klanu Nocy prosto w pysk! - ryknął niespodziewanie duży wojownik. - Wiesz, na co mi to wygląda? Szliście tutaj tą całą zgrają by zaatakować Klan Nocy, ale jesteście jacyś opóźnieni w rozwoju i nie potraficie pływać! Niektórzy z was próbowali przejść przez strumień, dlatego są mokrzy. O, a ty się jeszcze ewidentnie topiłaś, bo słyszeliśmy twoje wycie! Utopić się w tak płytkim strumyku, ogarniacie to? - zwrócił się do uczniów, którzy najwyraźniej nie mieli pojęcia co robić.
- Dziękuję, Wrzosowy Kle - mruknął Jagodowa Gwiazda, po czym spojrzał na Złotą Melodię. - Myślę, że jeden z moich wojowników dokładnie wyjaśnił wam, o co was podejrzewamy. Uważam, że nie trzeba tu nic więcej dodawać, życzę więc miłego dnia! Może za parę wschodów słońca "trening" waszych uczniów przebiegnie bardziej pomyślnie - zaśmiał się szyderczo lider Klanu Nocy, po czym odwrócił się i dumnie zniknął w zaroślach po drugiej stronie, a Wrzosowy Kieł i jego uczniowie podążyli za nim.
Członkowie Klanu Burzy stali w bezruchu, zbyt zszokowani by powiedzieć cokolwiek. W końcu Migoczące Niebo odezwała się niepewnie:
- Wiesz, Brzoskwinio, chyba ten powrót do obozu był dobrym pomysłem.
* * *
Kiedy w końcu dotarli do obozu, słońce zaczynało już zachodzić. Przebyli tą drogę w napiętej ciszy, nikt nie odważył się powiedzieć cokolwiek. Szczególnie Czapla Łapa i Błękitna Łapa mieli wyrzuty sumienia.
W obozie wszyscy się rozeszli, najpierw jednak każdy wziął sobie coś do jedzenia ze stosiku zwierzyny. Czapla nie miał nic innego do roboty, w związku z tym również wziął sobie jakąś małą, wymizerniałą myszkę i wcisnąwszy się pod jeden z jagodowych krzaków otaczających obóz zaczął powoli ją jeść.
Jak bardzo mógł to wszystko popsuć? To jego pierwszy dzień treningu, a on już zdążył nagrabić sobie u najstarszej wojowniczki w swoim klanie, zawieść swojego mentora i wywołać wojnę. Jeśli tak dalej pójdzie, to Klan Burzy popadnie w kompletną ruinę, zanim on chociaż w połowie ukończy trening. Rozżalonym wzrokiem spojrzał na niebo, które powoli zaczynało przybierać różowe i złote barwy, typowe dla pory zachodzącego słońca. Tak bardzo się zamyślił, że nawet nie zauważył, kiedy Błękitna Łapa usadowiła się obok niego i zaczęła jeść nornicę.
- Halo, żyjesz? Mówię do ciebie! - prychnęła uczennica, uderzając go delikatnie w nos łapą.
Czapla wzdrygnął się i mrugnąwszy dwa razy spojrzał na swoją siostrę.
- Ej, skąd się tu wzięłaś? - zmrużył oczy Czapla Łapa.
- Wiesz, chyba powinieneś nazywać się nie Czapla, a Spóźniona Łapa. Jako wojownik miałbyś na imię Spóźniony Zapłon, pasowałoby do ciebie - ofuknęła go siostra, a kocur mimo obecnego nastroju zaśmiał się cicho.
- No dobra, co do mnie mówiłaś? - mruknął Czapla Łapa, biorąc ostatniego gryza myszy.
- Mówiłam, że... - zaczęła Błękitna Łapa, ale nagle spojrzała w stronę legowiska lidera i przerwała gwałtownie. - Mamy kłopoty.
- Co? - uniósł brew zdezorientowany, ale gdy spojrzał w tym samym kierunku co siostra, zrozumiał, co miała na myśli.
W ich kierunku szedł Cienisty Pazur wraz z Brzoskwiniową Gałązką.
Czapla Łapa gwałtownie nabrał powietrza i spiął mięśnie. Zastępca wraz z jego mentorem zatrzymali się przed nimi.
- Czapla Łapo, Błękitna Łapo, Nocna Gwiazda chce się z wami rozmówić - oznajmił oficjalnym tonem Cienisty Pazur, po czym odwrócił się i nie patrząc czy uczniowie idą za nim wrócił tam skąd przyszedł. Brzoskwiniowa Gałązka natomiast zaczekał aż zarówno jego podopieczny jak i jego siostra wstaną. Czapla Łapa zestresował się, no normalnie aż go brzuszek rozbolał.
Rodzeństwo niechętnie wkroczyło do legowiska lidera, w którym poza Nocną Gwiazdą i jego zastępcą były również Złota Melodia i Żmijowa Łuska. W norze było duszno i ciasno, co jeszcze dodatkowo napawało Czaplę stresem i rozdrażnieniem.
- Wasi mentorzy opowiedzieli mi, co wydarzyło się na treningu - powiedział chłodno Nocna Gwiazda, wpatrując się twardo w uczniów. - I jestem szczerze zawiedziony. Mianując was na uczniów byłem przekonany, że jesteście już wystarczająco dojrzali i potraficie się zachować, natomiast wy nie dość, że wykazaliście się brakiem szacunku w stosunku do starszej, bardziej doświadczonej Żmijowej Łuski, to jeszcze tym swoim dziecinnym, głupim figlem pokazaliście, że mimo waszego wieku w środku dalej jesteście małymi kociętami, które nie powinny wychodzić z obozu. Właściwie, powinienem cofnąć wasze mianowanie, abyście mogli przemyśleć swoje zachowanie w żłobku, jednak jako iż jest to zaledwie wasz pierwszy dzień treningu i nie zdążyliście nawet zapoznać się z kodeksem wojownika, wasza kara będzie lżejsza - rzekł Nocna Gwiazda. - Od teraz aż do czasu, aż wasi mentorzy uznają, że odpokutowaliście swoje winy, macie zakaz opuszczania obozu bez Brzoskwiniowej Gałązki lub Złotej Melodii. Byście jednak za bardzo się nie nudzili, będziecie zajmować się pozostałymi w obozie.
- C-co masz na myśli, Nocna Gwiazdo? - pisnął cichutko Czapla Łapa.
- Będziecie zmieniać posłania dla wszystkich kotów i nosić jedzenie dla królowych i starszych. Do tego, jeśli medyk poprosi was o pomoc w szukaniu medykamentów, macie obowiązek się zgodzić i wykonać zadanie. - Wyjaśnił Nocna Gwiazda. Wydawało się, że już skończył mówić, ale wtedy znowu się odezwał. - A co do ciebie, Żmijowa Łusko... Wiem, że charakter masz jaki masz, rozumiem też twój gniew, kiedy zostałaś zepchnięta do wody przez dwóch uczniów, jednak jakkolwiek twoja złość wielka nie była, nie miałaś prawa rzucić się na niemal bezbronne kocię z twojego klanu - z każdym słowem lidera na pysku czarnej wojowniczki malowało się coraz większe zdumienie, szok i złość. - Ostatnimi czasy jest bardzo ciepło, jednak ze względu na to, że Czapla Łapa i Błękitna Łapa nie mogą wychodzić z obozu, będziesz przynosić im mech namoczony wodą dwa razy w ciągu dnia. Jeśli jednak uczniowie poskarżą mi się, że nie dostarczyłaś im niczego do picia...
- Zrozumiałam - warknęła Żmijowa Łuska, przerywając liderowi. Kotka mocno zacisnęła zęby i wbiła pazury w ziemię.
- Bardzo się cieszę - rozpromienił się Nocna Gwiazda. - A teraz, Czapla Łapo i Błękitna Łapo, możecie już iść, ale przywołajcie do mnie Migoczące Niebo.
- Dobrze, Nocna Gwiazdo. Jeszcze raz przepraszamy za kłopot - miauknęła skruszona Błękitna Łapa, po czym zarówno ona jak i jej brat wyszli z legowiska lidera.
Uczniowie rozejrzeli się w poszukiwaniu Migoczącego Nieba. Czapla znalazł ją jedzącą wraz z Ciernistą Łodygą.
- Ty idź, skończ zjeść tą nornicę. Ja wszystko załatwię - szepnął do niej kocurek i liznął ją w policzek. Szaro-biała kotka nie odezwała się, tylko bez słowa powlokła się do krzaka, pod którym leżała jej w połowie zjedzona kolacja.
Czapla Łapa westchnął ciężko, uśmiechnął się sztucznie i truchtem ruszył w kierunku szylkretowej wojowniczki. Już po chwili stanął przed nią.
- Migoczące Niebo, Nocna Gwiazda prosił, abyś przyszła do jego legowiska - miauknął, próbując nadać swojemu głosowi radosny ton, co jednak nie zbyt dobrze mu wyszło. Mentorka Leśnej Łapy szepnęła jeszcze coś do Ciernistej Łodygi, po czym wstała i poszła. Bura kotka odprowadziła ją wzrokiem, a kiedy końcówka szylkretowego ogona zniknęła w norze, wojowniczka pacnęła Czaplą Łapę.
- Słyszałam co dzisiaj odwaliłeś, ty durny gałganie - mruknęła uszczypliwie. - Dziwię się, że Żmijowa Łuska nie powkładała wam ogonów do pysków, ale powinieneś zluzować, w końcu każdy był kiedyś młody, co nie? - uśmiechnęła się Ciernista.
- Daj spokój, wcale nie pomagasz - prychnął kocur, po czym odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę legowiska uczniów. Chciał już po prostu iść spać, ten dzień go zwyczajnie wyczerpał.
<Jak ktoś chce to może dokończyć, idk>

1 komentarz: