Wracaliśmy ze zgromadzenia. Było naprawdę burzowe. Ja z Ciepłą Pieśnią szliśmy na końcu. Wszyscy byli poddenerwowani, jedynie medycy i Nakrapiany Kwiat byli spokojni. Jak oni to robią? Nie ruszyły ich obraźliwe docinki tej zastępczyni Klanu Wilka, która odważyła się stanąć między liderami. Już wogóle mogliby nie przychodzić... Koniec. Teraz powinienem zająć się Ciepłą. Zemdlała na zgromadzeniu. Bardzo mnie to martwi. Boję się, że coś jej się dzieje.
Wreszcie doszliśmy do obozu. Wszyscy byli męczeni i bez zbędnego 'gadu, gadu' ruszyli do swoich legowisk. Niech odpocznie, jutro rano porozmawiamy o tym co się stało. Wchodząc do legowiska zauważyłem pyszczek kociaka wystającego z kociarni. Był zaciekawiony tym zamieszaniem w środku nocy.
Następnego ranka wszyscy którzy byli na zgromadzeniu wstali później niż zwykle. Zauważyłem Nakrapiany Kwiat rozmawiającą z Paskudnym Upadkiem. Pewnie opowiadała mu o zgromadzeniu. Spojrzałem na legowisko Ciepłej Pieśni. Nie było jej, rozejrzałem się. Właśnie się rozciągała po drugiej stronie obozu. Podszedłem do niej.
- Wszystko w porządku? - zapytałem opiekuńczo. Spojrzała na mnie i przestała się przeciągać.
- Tak, czemu miałoby być inaczej? - odpowiedziała pytaniem.
- Wczoraj na zebraniu zemdlałaś... - powiedziałem minimalnie ciszej.
- Nic mi nie jest, spokojnie. - uśmiechnęła się i polizała mnie za uszami, żeby mnie uspokoić. Podziałało.
<Ciepła?>
Wreszcie doszliśmy do obozu. Wszyscy byli męczeni i bez zbędnego 'gadu, gadu' ruszyli do swoich legowisk. Niech odpocznie, jutro rano porozmawiamy o tym co się stało. Wchodząc do legowiska zauważyłem pyszczek kociaka wystającego z kociarni. Był zaciekawiony tym zamieszaniem w środku nocy.
Następnego ranka wszyscy którzy byli na zgromadzeniu wstali później niż zwykle. Zauważyłem Nakrapiany Kwiat rozmawiającą z Paskudnym Upadkiem. Pewnie opowiadała mu o zgromadzeniu. Spojrzałem na legowisko Ciepłej Pieśni. Nie było jej, rozejrzałem się. Właśnie się rozciągała po drugiej stronie obozu. Podszedłem do niej.
- Wszystko w porządku? - zapytałem opiekuńczo. Spojrzała na mnie i przestała się przeciągać.
- Tak, czemu miałoby być inaczej? - odpowiedziała pytaniem.
- Wczoraj na zebraniu zemdlałaś... - powiedziałem minimalnie ciszej.
- Nic mi nie jest, spokojnie. - uśmiechnęła się i polizała mnie za uszami, żeby mnie uspokoić. Podziałało.
<Ciepła?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz