Z lekkim zaskoczeniem obserwowała tę niewielką, brązowawofutrzastą istotkę, która wbijała w nią wyczekujące spojrzenie. Chociaż pamięć miała niezawodną, tak nie była pewna, czy miała już okazję poznać to konkretne kocię. Wiedziała, że aktualnie w żłobku przebywa Brzęczykowy Trel, a barwa sierści młodziaka była wręcz identyczna z tą należącą do kotki. W ten sposób Przepiórczy Puch mogła wydedukować, że poszukiwanym przez malca kocurem był Malwowy Rozkwit.
W niebieskich ślepiach wręcz iskrzyło z ciekawości. Szylkretka uśmiechnęła się niepewnie, zastanawiając się, czy jej rozmówca w ogóle powinien tu być. Raczej karmicielki nie puszczały swoich potomków luzem po obozie.
— Jestem pewna, że nic mu nie jest. Paru wojowników wyszło na wieczorny patrol, więc najpewniej towarzystwo mu odpowiadało i się gdzieś zagadali, ale prędzej czy później wrócą do obozu — zapewniła przyjaznym tonem. — Powiedz mi tylko, twoja mama wie, że tu jesteś? — Zadecydowała się od razu zmienić temat, aby kocię nie dopytywało o miejsce pobytu jego ojca, bo mimo wszystko nie miała na tyle rozbudowanej wyobraźni, by wymyślać satysfakcjonujące dla młodego umysłu odpowiedzi.
Ucho cynamonowego strzepnęło w jej stronę, po czym ten lekko przechylił łebek w bok.
— Mama wie, że czekam na tatę — odparł.
Nie bardzo wiedziała, jak interpretować te słowa. Czy królowa wiedziała, że jej malec kręci się po obozie, zaczepiając wojowników, czy raczej zakładała, że grzecznie siedzi blisko wejścia do żłóbka i obserwuje po prostu teren, wypatrując kremowego kocura?
— Nie wolałbyś poczekać w kociarni obok mamy i... — zawahała się. Kojarzyła, że mieli kilka kociąt, ale ile dokładnie? Dwa, trzy? — ... obok rodzeństwa? — sprecyzowała.
Maluch zmrużył na moment oczy, sprawiając wrażenie zamyślonego.
— Stamtąd gorzej widać — stwierdził.
Westchnęła. Był to sensowny argument.
— To fakt, ale twoja mama na pewno czułaby się lepiej, gdybyś przy niej był. Jak masz swoją drogą na imię? — zagadnęła.
Wyprostował się.
— Cykoria — wymówił dumnie.
— Dobrze Cykorio, ja nazywam się Przepiórczy Puch i co ty na to, bym jednak odprowadziła cię do twojej mamy, a twojego tatę jak tylko zobaczę, to niezwłocznie pokieruję do ciebie? — zaproponowała, choć miała na uwadze, co nabyte było przez doświadczenie, że kocięta bywają uparte i ciekawskie, a taka propozycja może zostać dosyć szybko odrzucona.
W niebieskich ślepiach wręcz iskrzyło z ciekawości. Szylkretka uśmiechnęła się niepewnie, zastanawiając się, czy jej rozmówca w ogóle powinien tu być. Raczej karmicielki nie puszczały swoich potomków luzem po obozie.
— Jestem pewna, że nic mu nie jest. Paru wojowników wyszło na wieczorny patrol, więc najpewniej towarzystwo mu odpowiadało i się gdzieś zagadali, ale prędzej czy później wrócą do obozu — zapewniła przyjaznym tonem. — Powiedz mi tylko, twoja mama wie, że tu jesteś? — Zadecydowała się od razu zmienić temat, aby kocię nie dopytywało o miejsce pobytu jego ojca, bo mimo wszystko nie miała na tyle rozbudowanej wyobraźni, by wymyślać satysfakcjonujące dla młodego umysłu odpowiedzi.
Ucho cynamonowego strzepnęło w jej stronę, po czym ten lekko przechylił łebek w bok.
— Mama wie, że czekam na tatę — odparł.
Nie bardzo wiedziała, jak interpretować te słowa. Czy królowa wiedziała, że jej malec kręci się po obozie, zaczepiając wojowników, czy raczej zakładała, że grzecznie siedzi blisko wejścia do żłóbka i obserwuje po prostu teren, wypatrując kremowego kocura?
— Nie wolałbyś poczekać w kociarni obok mamy i... — zawahała się. Kojarzyła, że mieli kilka kociąt, ale ile dokładnie? Dwa, trzy? — ... obok rodzeństwa? — sprecyzowała.
Maluch zmrużył na moment oczy, sprawiając wrażenie zamyślonego.
— Stamtąd gorzej widać — stwierdził.
Westchnęła. Był to sensowny argument.
— To fakt, ale twoja mama na pewno czułaby się lepiej, gdybyś przy niej był. Jak masz swoją drogą na imię? — zagadnęła.
Wyprostował się.
— Cykoria — wymówił dumnie.
— Dobrze Cykorio, ja nazywam się Przepiórczy Puch i co ty na to, bym jednak odprowadziła cię do twojej mamy, a twojego tatę jak tylko zobaczę, to niezwłocznie pokieruję do ciebie? — zaproponowała, choć miała na uwadze, co nabyte było przez doświadczenie, że kocięta bywają uparte i ciekawskie, a taka propozycja może zostać dosyć szybko odrzucona.
<Cykoria?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz