Mama wyglądała na zdenerwowaną. Pierwszy zauważył to Dzwonek, który przez tą chwilę nieuwagi zapłacił dostałem łapą w pysk podczas zabawy. Wyszła gdzieś, podczas, gdy kociaki mogły zająć się sobą, w towarzystwie Konwaliowego Powiewu, który to zdawał się być zadowolony z przesiadywania godzinami w żłobku, w końcu co miał innego do roboty, taki starszy kocur? Czasem tylko spoglądał na nią jakimś nostalgicznym wzrokiem, jednak nie dopytywała. Głównie z powodu braku zainteresowania tymi spojrzeniami. Ona też tak patrzyła na różne rzeczy. Chyba. Dla przykładu na miejsce, gdzie kiedyś był ten pająk, którego zjadła i nadal wyczekiwała, aż pojawi się w tamtym miejscu jeszcze raz. Jakby liczyła na reinkarnację czy coś. Po chwili jednak kotka została odepchnięta, poturlała się, po czym wpadła pod czyjeś łapy. Z początku myślała, że to jakiś kot przyniósł im zwierzynę, jednak dotarł do niej nowy, zupełnie obcy zapach. Uniosła wzrok, by popatrzeć z dołu na jakąś wielką, włochatą postać, która wyglądała prawie tak staro jak Powiew. A może starzej? Trudno było stwierdzić, dla niej oba kocury zdawały się być wiekowe na tyle, by gryźć kości dinozaurów (gdyby jeszcze wiedziała, że takie istniały). Wstała i wycofała się, chcąc bardziej zrozumieć na co dokładnie patrzy. Jednak pomimo tego zabiegu, wielka kupa futra się do niej przybliżyła, przez co musiała zadrzeć pysk bardziej w górę. Bycie pchłą widocznie nie wychodziło jej na dobre.
- Hej, jak masz na imię? - zapytał obcy, uśmiechając się ciepło.
Kotka zlustrowała obcego nieufnym wzrokiem, zerkając pytająco na Powiewa, a gdy ten nie wykazywał jakiegoś wrogiego nastawienia, zielone oczy wróciły na czekoladowego.
- Knieja. - przedstawiła się, unosząc nos ku górze, chcąc wyglądać na postawnego i groźnego kota.
Zauważając jej niepewność z przejęciem położył łapę na swojej głowie.
- Ach, przepraszam! To ja powiniem się najpierw przedstawić. - Schylił się lekko. - Mam na imię Agrest i jestem tatą Gracji, czyli twoim dziadkiem! Piękne imię dostałaś, pasuje ci.
Ojciec... kogo? Co? O czym on mówił. Jest dla niej kim? Ale już jednego dziadka ma przecież, po co jej drugi? Czy to był ten typ, przed którym ostrzegali ją rodzice, że ją przyjdzie i ukradnie? Może dlatego Przepiórczy Puch wyglądała na taką zdenerwowaną, gdy zdołała zobaczyć jej pysk? Bez słowa odwróciła się na pięcie, po czym podreptała do Konwalii, szturchając go w łapę, drugą kończyną wskazując na Agresta.
- Ten dziwny pan mnie zaczepia i mówi, że jest moim dziadkiem - poinformowała sucho, patrząc w lilowy pysk. Zanim jednak dostała jakąkolwiek reakcję, ojciec Szepczącej Pustki zerknął w stronę nowo przybyłego, z przepraszającym uśmiechem, dopiero po tym zwracając się do Kniei.
- To były lider Owocowego Lasu, wiesz? - zaczął jej wyjaśniać, przyciszonym tonem - I tata Przepiórczego Puchu, ale nie jestem pewien, czy wie, że mama przyjęła tutaj inne imię - mówił z lekkim uśmiechem, jakby w sekrecie. Tymczasem lilowa zdawała się być zdezorientowana.
- To czemu nie mieszka tutaj? I dlaczego mama ma dwa imiona a on nie? I czemu ja nie mam dwóch imion? Też chce.
- Dlaczego więc go nie spytasz? - zarzucił Powiew, unosząc już głowę w górę, by przekręcić nią i strzelić w karku starymi kośćmi. Wtedy to, młoda kotka wróciła wzrokiem na Agresta, który to jednak był zwykłym dziadkiem, a nie panem spod przedszkola rozdawającym cukierki.
- Czemu jesteś stary? - spytała, gdy już podeszła i usiadła - I czemu nazywasz mamę Gracją? I czemu jesteś ,,byłym" liderem? Moja babcia też podobno była, ale nie żyje, dlatego już nie jest. Ale ty jeszcze żyjesz, więc czemu? I czemu tu nie mieszkasz?
<Agrest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz