Kiedy jego przyjaciel zwiał w kierunku rzeki, zostawiając swoją siostrę i jego samego daleko w tyle, Żółwi Brzask miał ochotę urwać mu głowę i powiedzieć parę ostrych słów. Szczerze mówiąc, w sumie dobrze, że liliowy uciekł, bo miałby spory problem, gdyby Żółwik go wtedy dorwał. I tak policzy się z nim w legowisku następnego dnia. Jeśli będzie miał siłę. W tym momencie czuł, jakby już ją stracił. Ten stan nie trwał jednak zbyt długo, bo czekoladowa zajęła go konwersacją. Srebrnemu szybko wróciła energia. Rozmawiali o różnych rzeczach, ale kiedy zaczęło się już ściemniać, Szałwia zgrabnie przeszła do tematu zachodu słońca. Czuł się źle, z tym że niedługo miał zamilknąć na całą noc i pogrążyć się w czarnych przemyśleniach o śmierci. Nie chciał tego.
Mimo że myślami był zupełnie gdzie indziej, uczestniczył w dialogu, jakby był on najbardziej zajmującą rzeczą w jego życiu. Nie myślał nad tym, co mówiła siostra jego przyjaciela. Nie myślał też o tym, co odpowiadał. Po prostu słuchał i mówił, będąc jednocześnie myślami w zupełnie innym miejscu i czasie.
Nie miał Szakłakowi za złe jego dziwnych zewów z rzeki, czy czegokolwiek tam on niby nie doświadczył. Szczerze, to przeszkadzało mu w tym tylko to, że został z czekoladową sam na sam. Niebieski po prostu... zauważył, że coraz częściej rozmyśla o Szałwiowej Chmurze. I coraz dziwniej się przy niej czuje. Zwłaszcza kiedy spotyka ją, kiedy przed sekundą o niej rozmyślał. Bał się tego, ale jednocześnie, tak bardzo chciał w to brnąć... Uwielbiał spędzać czas z kotką i czasami nawet podpatrywał ją z bezpiecznej odległości, zastanawiając się, co myśli. O wszystkim. I może też, co myśli o nim. Nie mógł jednak czytać w myślach. Chociaż, zawsze mógł przecież spróbować.
No i wlepił swoje jasnoniebieskie spojrzenie w jej piękne złocistożółte oczy. Nie udało mu się zajrzeć do jej głowy, ale poległ też na innej płaszczyźnie. Nie mógł od tych ślicznych ślepi oderwać wzroku. Dopiero gdy kotka zaczęła lizać się po piersi, niebieski ocknął się z dziwnego transu. Pokręcił głową. W sumie dobrze, że nie odczytał jej myśli, bo różnie mogło się to skończyć. Jeszcze coś by jej wypaplał.
Nadal rozmawiali. Nie wiedział o czym, ale rozmawiali.
Położył łebek na łapce koleżanki, gdy ta przysunęła się do niego. Nie miał pojęcia, co jej powiedział, że tak zareagowała, ale nie przeszkadzało mu to. Jej łapka była miękka.
Zdecydowanie nie czuł się dobrze, z tym że jego rodzeństwo poległo na polu bitwy, a jemu w głowie tylko... Ugh. Brakowało mu beztroskiego spędzania czasu z wszystkimi bez obwiniania się i myślenia o złych rzeczach. Chociaż to nie jedyne czego mu brakowało...
- Żółwi Brzasku- na dźwięk swojego imienia skupił się wreszcie na prowadzonej rozmowie. Nie chciał znowu wspominać śmierci rodzeństwa, a już schodził na te tory. Spojrzał na nią już bez skrępowania, które za moment miało do niego wrócić. Razem z ciepłem, które otuliło jego serce.- Chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie ważny i zawsze będę tu dla ciebie.
Nie widział, co odpowiedzieć na takie wyznanie. Uśmiechnął się tylko. Pomyślał, że to będzie najwłaściwsze.
- Mogę zostać z tobą na czuwaniu...- Głos czekoladowej ponownie przeciął ciszę, która na chwilę zapanowała między nimi. Tą frazą przypomniała mu o tym, że słońce już zaszło. Nie powinien się odzywać.- Oczywiście, jeśli zechcesz- dodała po chwili.
W odpowiedzi skinął głową w geście potwierdzenia. Szałwia posłała mu sympatyczny uśmiech, po czym wstała i stwierdziła, że jedna nieprzespana noc nikomu przecież nie zaszkodzi.
Na początku syn Jagodowej Skórki zgrywał niemego strażnika lasu, potem tego kompanka wpadła na pomysł, że pograją w pewną grę. Niebieskooki miał udawać zwierzęta, a ona zgadywać. Przez myśl przemknęło mu, że to trochę dziecinne, ale zgodził się. Potrzebował powrotu do chwil, w których nie pamiętał o żadnej tragedii.
I tak zaczęła się ich gra! Najpierw pokazał ślimaka i jeża, a potem gołębia i mysz, a na końcu nawet rybę. Zgadła wszystko oprócz jeża. Było to podejrzane, bo nie był zbyt dobry w pokazywaniu. Zaczął się nawet zastanawiać czy czasem kotka nie zna jego myśli, ale... YGH, TO BYŁABY MASAKRA! PRZECIEŻ ON... PO PROSTU... Nie, nie znała jego myśli. Wolał się tego trzymać.
A jako iż przegrywał, postanowił trochę po oszukiwać. Tylko troszeczkę.
Więc w następnej rundzie pokazał nic. Taką mieszaninę wszystkiego. Nie było opcji, żeby Szałwia odgadła i tym razem! No i wygrał. Następnym razem też. I następnym. Rano jej powie, że oszukiwał. Chciał zobaczyć jej reakcję. Przybliżył się do niej po skończonej grze. Miał zamiar jej przekazać coś, do czego nie potrafiłby znaleźć słów, dlatego idealnie się składało, że czuwać musiał bez użycia słów. Spojrzała na niego pytająco, a po krótkim oddechu...
Usłyszał huk przy rzece. Oboje gwałtownie odwrócili się w tamtą stronę. Potem poszli sprawdzić, co to było. Nie po to przecież było to całe nocne czuwanie, żeby ignorować dziwne hałasy, prawda!? Hehe...
O Gwiezdni, w samą porę wybiliście mu ten pomysł z głowy.
Coś przy drzewie jęknęło, gdy do tego podszedł.
<Szakłakowy Cieniu?/Szałwiowa Chmuro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz