Była wrakiem poprzedniej siebie. Wystarczyło, że delikatnie pociągnęła za skórę, by jej sierść wypadała wielkimi kępkami. Nie ruszało jej to. Już nie.
- Jak myślisz, kiedy skończę trening? - podekscytowany głos Żurawinowej Łapy wyrwał ją z rozmyślań.
Liliowa Sadzawka machnęła ogonem, nie siląc się na uśmiech. Zawiodła go... i przy okazji siebie.
- Nie wiem, skarbie - mruknęła, spuszczając wzrok. - Jesteś świetny. Porozmawiam z Lisią Gwiazdą, on zdecyduje, kiedy zostaniesz wojownikiem... - urwała, nie widząc sensu, by kontynuować. - Ale rozumiem, że się niecierpliwisz. Zdaje się, że... twoje rodzeństwo już było mianowane, co nie?
- Siostry - uściślił kocur. - Sroczy Żar i Zimorodkowa Pieśń .
- Tak... w sensie... pewnie masz rację - Lilia oblizała spierzchnięte wargi. - Nie będziemy dzisiaj walczyć.
Nie miała na to siły. Na nic nie miała siły. Uniosła głowę i przez moment obserwowała sójkę, która czyściła pióra.
- Upoluj ją - rzuciła do terminatora, który zdążył już przybrać pozycję łowiecką. Żurawinowa Łapa podkradł się do ptaka, kryjąc swoje ciało między trawami. Obserwowała jego ruchy i zazdrościła mu szerokiego uśmiechu na pyszczku. Wystarczyło kilka uderzeń serca, by podekscytowany kocur rzucił się do przodu. Sójka uniknęła pierwszego ciosu, jednak nie zdążyła poderwać się do lotu. Zamarła z szeroko rozłożonymi skrzydłami, gdy kocur zacisnął szczęki na jej gardle. Ptak upadł, z szeroko otwartymi, pustymi oczyma. Czy tak wyglądał Makowy Pazur i Wietrzna Łapa, gdy umierali? Liliowa Sadzawka zacisnęła zęby i odwróciła wzrok. Jej serce pulsowało boleśnie. Żurawinek wstał, strzepując pióra z wąsów.
- O czym myślisz?
"Nie twój interes" pomyślała wojowniczka i uniosła wyżej głowę, zmuszając się do beznamiętnego uśmiechu. Och, ile by dała, by jak Wschodząca Fala wylądować w kociarni na resztę życia! Żadnych problemów, bitw, tylko opieka nad jakimiś niewyrośniętymi kurduplami. Lilia podziwiała swoją mamę za tak odważny krok. Równocześnie sama wiedziała, że nigdy się na coś takiego nie zdecyduje.
- O niczym ważnym - odpowiedziała uczniowi - wracaj do obozu. Zanieś piszczkę starszyźnie.
Żurawinowa Łapa uniósł na nią spojrzenie.
- A ty?
Znajdowali się blisko Wielkiego Drzewa. Córka Potokowej Gwiazdy zwróciła głowę w jego kierunku.
- J-ja... ja przyjdę później - wstała i ruszyła w kierunku miejsca zgromadzeń. Kocur wzruszył ramionami i również odszedł w swoją stronę. Lilia usiadła na ziemi i przymknęła oczy. Nie myślała o niczym konkretnym. A raczej o wszystkim. Zaniedbanym treningu Żurawinowej Łapy, nowym liderze Klanu Klifu, o tym, że chciała zabić medyczkę wrogiego klanu, i co o tym pomyślą Gwiezdni. A wreszcie o utracie tylu ważnych dla siebie kotów. A co jeżeli opuści ją również ta garstka, których wciąż kochała? Wierzbowe Serce, Jodła i Cyprys, Sokole Skrzydło, mama. Przyjaciele i rodzina. Jeżeli ona, Liliowa Sadzawka zostanie absolutnie sama? Zacisnęła zęby.
Nie przeżyjesz tego - usłyszała cichy głosik w swojej głowie. Usiłowała nie zwracać na niego uwagi, ale oczywiście stawał się coraz bardziej natarczywy. Wojowniczka gwałtownie uchyliła powieki, gdy doleciał do niej cichy szelest.
<Wiem, że gniot, ale może ktoś odpisze? Obojętnie kto, może być spoza KK>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz