***dzień po mianowaniu***
Koteczka przebywała w samym obozie Klanu Nocy paręnaście wschodów słońca, podczas których zdążyła poznać takie koty jak chociażby Rybi Ogon, Pstrągowy Pysk i Wronia Łapa, czy uzyskać rangę ucznia i wpaść w łapy Szakłakowego Cienia, który swoją drogą zdawał się naprawdę przemiłym kocurem. Między innymi też dlatego, Jemioła nie obawiała się ani treningu, ani tym bardziej swojego mentora. W każdym razie, koteczka nie znała za dobrze obozu, ani tym bardziej części poza nim! Było to bardzo kuszące, by wyjść z niego i nieco pozwiedzać, by potem kto wie, zabłysnąć na treningu? Jeszcze nie została na niego zgarnięta, dlatego czemu by nie wykorzystać chwili i trochę samemu, na własną łapę się pouczyć? Wyszła dość wcześnie z legowiska klanowej starszyzny i przeciągnęła się porządnie. Kiedy już miała zacząć toaletę a potem wyjść, usłyszała za sobą czyjś głos.
— A gdzie się wybierasz o tak wczesnej porze ptaszyno? — był to Bursztynowa Bryza. Kocur uśmiechnął się promiennie i przysiadł przy srebrzystej koteczce, która dotknęła delikatnie nosem jego policzka w ramach przywitania, na co kocur zamruczał chrapliwie
— Chciałam trochę pozwiedzać kwiatuszku. Jestem tu jakiś czas, a zupełnie nie znam ani obozu, ani terenów! — kocur skinął jej delikatnie głową i poruszył nieznacznie ogonem.
— Obóz jak najbardziej możesz zwiedzać, jednak tereny pewnie pokaże ci już Szakłakowy Cień — zapewnił i spojrzał troskliwie w stronę niebieskookiej — Zwiedzanie ich na własną łapę w twoim przypadku może skończyć się źle, wiesz o tym prawda?
— Chciałabym trochę go zaskoczyć — stwierdziła i uśmiechnęła się, po czym potwierdziła słowa starszego. Owszem, było to dość ryzykowne, jednak...czego, co zrobiła Jemioła nie dało się nazwać ryzykownym? Nawet zjedzenie myszy w jej przypadku było ryzykiem! Mogła być zatruta, albo chora, a ona jako pieszczoszek dwunożnych zwyczajnie nie miała jak tego rozróżnić. Chociaż...czy dzikie koty miały taką zdolność?
— Na pewno go zaskoczysz! — prychnął pod nosem i dotknął ją ogonem w bok dodając — Chyba, że masz na myśli zaskoczenie go, podczas wnoszenia twojego ciałka do obozu — po grzbiecie koteczki przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a ta wbiła zaskoczone spojrzenie niebieskich oczu w kocura i pacnęła go nieznacznie łapą w bark
— Bursztynowa Bryzo! — zachichotała i polizała się po piersi, wywracając nieznacznie oczami — To nie jest śmieszne. Chciałabym, żeby zobaczył we mnie godną uczennice kochaniutki. Znajomość terenów mogłaby mi w tym jakoś pomóc
Kocur poczuł, że jest na przegranej pozycji. Nie uda mu się przekonać młodszej od niego uczennicy, by ta nie wychylała nosa z obozu, dzień po swoim mianowaniu. Westchnął teatralnie i zadarł łeb ku niebu mamrocząc — Klanie Gwiazdy, pomóż mi! — po czym cicho i chrapliwie zachichotał. Jemioła uniosła delikatnie brew i uśmiechnęła się troskliwie, nieznacznie unosząc łeb ku górze, jakby znów w nadziei na ujrzenie owego Klanu Gwiazdy. Jednak tak jak w przypadku Pstrągowego Pyska, nic nie ujrzała, oprócz leniwie sunących obłoków.
— Rybi Ogon mnie zabije jak pozwolę ci tam iść samej — odparł i podniósł się z cichym jęknięciem, jednak nie minęła chwila, a czyjaś łapa z powrotem posadziła jego zad na ziemi. Była pieszczoszka czule przejechała językiem po uchu przyjaciela i zamruczała z rozbawieniem
— Ty nigdzie nie idziesz skarbeńku! Jakbyś poszedł, to Rybie Oko i Pstrągowy Pysk nie tylko mi urwałyby uszy, ale i tobie! — ponownie zachichotała i po chwilowej wymianie zdań, kocur wrócił kontynuować sen, a koteczka poczęła rozmyślać na temat...bliżej wręcz nieokreślony. Wykorzystując moment, w którym nie było wielu kotów, spokojnie wyczłapała z obozu i ruszyła na małe rozpoznanie terenu. Ominęła szerokim łukiem rzekę, do której kolka wchodów słońca temu wpadła i obrała zupełnie inny, obcy kierunek. Było to lekkomyślne? A jakże inaczej! By nie martwić Bursztynowej Bryzy, obiecała, że nie oddali się dalej, kiedy poczuje zagrożenie. Człapała, z zachwytem przez tereny teraz i JEJ klanu, podziwiając najmniejsze drzewo, wąchając najmniejsze źdźbło trawy i ganiając za napotkanymi owadami. Było tu wspaniale! Pachniało żywnością i spokojem. Parę razy może przestraszył ją ptak czy mysz, jednak dalej dzielnie parła do przodu aż...stwierdziła, że zwyczajne w świecie się zgubiła! Rozejrzała się powoli dookoła siebie i westchnęła stwierdzając, że nawet ostry zapach Klanu Nocy gdzieś jej umkną. Rozejrzała się dookoła siebie i cichutko westchnęła. Czyżby Bursztynowa Bryza miał racje i wypadzik ten, nie był najbardziej odpowiedzialną rzeczą, którą mogła zrobić kotka?
— Oczywiście, że miał głupi chrupku! — rzuciła pod nosem we własnym kierunku i zadreptała w miejscu, po czym postanowiła ruszyć się z miejsca i poszukać drogi do obozu. Nie zajęło jej długo, by tu dotrzeć, a przynajmniej tak jej się zdawało. Co oznaczało, że nie mogła być tak daleko, a brak zapachu...wytłumaczyć można jej słabym zmysłem powonienia. Idąc tak, w końcu wyczuła jakiś zapach, jednak ten był zupełnie inny niż ten, które nosiło teraz jej futerko. Delikatnie, aczkolwiek jednak nosiło! Nim jednak zdążyła jakkolwiek zareagować, krzaki obok niej zaszeleściły,a jakiś głos przerwał cisze panującą w lesie
— Wydawało mi się, że kocice w ciąży powinny leżeć w kociarni, a nie naruszać klanowe granice — warknął szary kocur, bojowo strosząc sierść, jednak...bez zamiaru ataku. Nie lubił tego typu ekscesów, wolał załatwiać wszystko słowami. Zazwyczaj to ktoś rzucał się na niego, a nie on na kogoś. Jak będzie tym razem? Zaskoczona, była już samotniczka zamrugała i zaśmiała się rozbawiona.
— Nie jestem w ciąży kwiatuszku! — odparła wesoło i zatrzymała się, zerkając na swoje krągłości. Czyżby wziął ją za taką, gotową do okocenia? — Mam troszkę ciałka, jednak nie przeszkadza mi to. Mogłabym mieć kocięta, oj tak! Kocięta są urocze, nieprawdaż?
Kocura zamurowało. Wcześniej bojowo nastroszona sierść opadła, a ten przejechał spojrzeniem po pulchnej kotce, pachnącej Klanem Nocy. Delikatnie...nadal przebijał się też zapach samotnika.
— Jestem Je...Osz kurde belka! Owcza Łapa i...chyba się zgubiłam. Mógłbyś mi słoneczko powiedzieć, gdzie jestem i jak szybko dojść na tereny Klanu Nocy? — zaszczyciła kocura wesołym uśmiechem i spojrzeniem, po czym przejechała po nim spojrzeniem i wzięła głęboki wdech, nadymając policzki. Przecież on przy niej wyglądał jak patyk od pomidorów!
<Wilcze Serce, co powiesz na takie spotkanie?>
Patyk do pomidorów, serio xD
OdpowiedzUsuń~Hellga