Kotka wpatrywała się uważnie w jajko, które przed chwilą przyniosła jej Źródlana Łapa. Z zamyślenia wyrwał ją entuzjastyczny okrzyk. Z uśmiechem na pyszczku podbiegła pod drzewo, zerkając ku siedzącemu na gałęzi Gąsienicowej Łapie.— Widzisz, Pietruszkowa Błyskawico? Dobrze mi poszło, prawda? — zamruczał z dumą młody kocurek, a jego oczy lśniły radością.
— Jasne, że tak! Chodź do nas, zobaczysz jajko ptaka — miauknęła z ciepłym błyskiem w spojrzeniu i wróciła do młodszej kotki, która czekała cierpliwie przy znalezisku. Po chwili dołączył do nich Gąsieniczek, strosząc z podekscytowania wąsy.
— Odpowiadając na twoje pytanie, Źródlana Łapo — pewnie gdzieś w pobliżu są pleszki. A co do polowania... oczywiście, że złapiemy coś dla Klanu. I dla Pani Świstak też! — zamruczała z humorem Pietruszka, po czym ostrożnie chwyciła jajko i delikatnie poniosła je z powrotem do gniazda. Zwinna jak zawsze, szybko wróciła do swoich uczniów. Oboje patrzyli na nią z zachwytem.
— Woah! Ale szybko to zrobiłaś! Też tak chcę! — podskoczył z ekscytacją Gąsieniczek.
— Na pewno oboje będziecie kiedyś tak samo dobrzy, a może nawet lepsi ode mnie — uśmiechnęła się, ocierając ciepło policzkiem o pyszczek kocurka.
— Ale... dlaczego odniosła Pani jajko do gniazda? Przecież mogliśmy je zjeść — zapytała spokojnie Źródlana Łapa, mrużąc oczy z ciekawości.
— Nigdy nie jadłam jajek. I nie widziałam też, by ktoś w Klanie to robił. A z tych jajek wyklują się młode. Gdy dorosną, będą mogły się rozmnażać, a my będziemy mieć jeszcze więcej ptaków do polowania — wyjaśniła cierpliwie kotka, po czym machnęła ogonem i ruszyła przed siebie.
— Zapolujmy teraz, ale pamiętajcie — nie wspinajcie się na drzewa beze mnie. Będę was obserwować — zaznaczyła z powagą, po czym bez wysiłku wspięła się na pień drzewa. W mgnieniu oka zniknęła wśród gałęzi, poruszając się z gracją wśród koron. Biegnąc po cienkich gałęziach, nagle dostrzegła kolejne gniazdo. Uśmiechnęła się pod nosem. Wyglądało na to, że znów będzie miała okazję podejrzeć maleńkie skarby ukryte wśród liści. W gnieździe, pośród delikatnych gałązek, spoczywała para małych, niebieskich jajek. Kotka zbliżyła się ostrożnie, lecz jej obecność nie umknęła czujnemu oku ich matki. Z pobliskiej gałęzi zerwała się pleszka, a jej drobne skrzydła zaszumiały w powietrzu, gdy ptaszyna rzuciła się na wojowniczkę z zawziętością matczynego instynktu. Pietruszkowa Błyskawica zamrugała zaskoczona, po czym rozbawiona machnęła ogonem i zwinnie zeskoczyła z drzewa, unikając dalszych ataków.
— Dzielna z ciebie mama — zamruczała z uśmiechem, spoglądając przez ramię na poruszoną ptaszynę. Zaśmiała się cicho do siebie i, pełna nowej energii, ruszyła w las, by odszukać swoich uczniów.
<Źródlana Łapo? Gąsienicowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz