Oj daawno to było
Oh, jaki ten kociak był niesamowicie uroczy! Miedziana Iskra musiała przyznać, że zrobiło jej się bardzo bardzo baardzo miło, kiedy usłyszała jak to kocurek mówi o tym, że chce mieć ją na mentorkę. No, i tym ją kupił. Tylko... Co ma mu powiedzieć? Zaśmiała się serdecznie.
- Słuchaj... - chciała powiedzieć, że to nie do końca zależy od niej, ale widząc wielkie oczęta malca, nie mogła tego zrobić - ... Zrobię co się da - uśmiechnęła się.
Mały kociak podskoczył z radości. Gdy odrobinkę się uspokoił, zaczął swój wywód o tym jak na pewno będzie się super trenować z Miedzianą. I zapewne nie przestałby trajkotać, gdyby nie to, że Miedź musiała iść jeszcze na patrol łowiecki. Odprowadziła radosną kulkę energii do kociarni, pożegnała się ciepło i obiecała, że niedługo wróci. Cóż, chyba nie będzie miała wyboru - jak wróci, zapyta Błotnistą Gwiazdę czy właśnie ten maluch będzie mógł trafić pod jej skrzydła.
Ze snu wyrwała ją obecna od chwili już krzątanina i gwar, zmuszając do opuszczenia wygodnego posłania. Podniosła głowę w celu sprawdzenia co takiego się stało. Nie zdążyła wychylić nosa poza legowisko, gdy ktoś krzyknął:
- Pszenica zniknął!
Aha, więc o to chodzi. No to co, zaraz się znajdzie, okaże się, że schował się gdzieś pod krzakiem. I będzie załatwione.
Ale zaraz jak to Pszenica?!
Zerwała się gwałtownie, pospiesznie wybiegając z legowiska. Sama także obszukała szybko obóz, oczywiście bez rezultatu. Dowiedziała się, że już został wysłany patrol, ale upierała się, że ona też musi iść. Co z tego, że trwała okropna ulewa i nie widać było jej końca. Wyciągnęła ze sobą pierwszego wojownika, który stał najbliżej, czyli Łabędzią Szyję. Na początku ruszyła pędem przed siebie, ale zaraz potem zwolniła, zdając sobie sprawę, że tak nie znajdzie małego kociaka wśród tylu drzew i krzewów. Niespokojnie dreptała w tę i z powrotem, z rudym u boku. Nie pozwoli sobie na stracenie kolejnej ważnej osoby! Podczas poszukiwań zaczęła myśleć, jak musi się czuć jego matka. Przecież to okropne musi być!
Zastrzygła uszami. Odwracając łeb, dostrzegła jedynie wróbla odlatującego z gałęzi. Podczas tego deszczu widoczność była niemal zerowa. Futra wojowników były już przemoczone do ostatniego włoska, jednak Miedziana na chwilę obecną nie przejmowała się tym. Gwałtowny wiatr zahuczał prosto na nich. Z każdą chwilą wydawało się, że deszcz nasila się coraz bardziej.
- Miedziana Iskro, to nie ma sensu - miauknął głośno Łabędzia Szyja, aby kotka mogła go usłyszeć wśród głośnego wiatru.
- Jeszcze chwila! - odkrzyknęła mu.
Płowa powoli uświadamiała sobie, że to naprawdę nie ma już więcej sensu. Postawiła jeszcze kilka kroków, ale w końcu zatrzymała się. Straciła nadzieję.
***
*Zaraz po zaginięciu Pszenicy*
***
Ze snu wyrwała ją obecna od chwili już krzątanina i gwar, zmuszając do opuszczenia wygodnego posłania. Podniosła głowę w celu sprawdzenia co takiego się stało. Nie zdążyła wychylić nosa poza legowisko, gdy ktoś krzyknął:
- Pszenica zniknął!
Aha, więc o to chodzi. No to co, zaraz się znajdzie, okaże się, że schował się gdzieś pod krzakiem. I będzie załatwione.
Ale zaraz jak to Pszenica?!
Zerwała się gwałtownie, pospiesznie wybiegając z legowiska. Sama także obszukała szybko obóz, oczywiście bez rezultatu. Dowiedziała się, że już został wysłany patrol, ale upierała się, że ona też musi iść. Co z tego, że trwała okropna ulewa i nie widać było jej końca. Wyciągnęła ze sobą pierwszego wojownika, który stał najbliżej, czyli Łabędzią Szyję. Na początku ruszyła pędem przed siebie, ale zaraz potem zwolniła, zdając sobie sprawę, że tak nie znajdzie małego kociaka wśród tylu drzew i krzewów. Niespokojnie dreptała w tę i z powrotem, z rudym u boku. Nie pozwoli sobie na stracenie kolejnej ważnej osoby! Podczas poszukiwań zaczęła myśleć, jak musi się czuć jego matka. Przecież to okropne musi być!
Zastrzygła uszami. Odwracając łeb, dostrzegła jedynie wróbla odlatującego z gałęzi. Podczas tego deszczu widoczność była niemal zerowa. Futra wojowników były już przemoczone do ostatniego włoska, jednak Miedziana na chwilę obecną nie przejmowała się tym. Gwałtowny wiatr zahuczał prosto na nich. Z każdą chwilą wydawało się, że deszcz nasila się coraz bardziej.
- Miedziana Iskro, to nie ma sensu - miauknął głośno Łabędzia Szyja, aby kotka mogła go usłyszeć wśród głośnego wiatru.
- Jeszcze chwila! - odkrzyknęła mu.
Płowa powoli uświadamiała sobie, że to naprawdę nie ma już więcej sensu. Postawiła jeszcze kilka kroków, ale w końcu zatrzymała się. Straciła nadzieję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz