Czy Sroczy Żar właśnie nazwała go swoim dzielnym obrońcą?
Ta myśl podziałała na niego, jak płachta na byka. Wyprostował się niczym strzała, po czym z zawrotnym tempem ruszył na delikwenta, aby... Zatrzymać się.
Bo tak właściwie, to jak się atakuje raki?
Niepewnie uniósł łapę do góry, aby następnie dotknąć nią lekko pomarańczowego, twardego grzbietu swojego wroga. Natychmiast jednak cofnął ją, czując, jak plażowe żyjątko porusza się pod nim. Chyba nie spodobała mu się próba "zapoznania się z terenem", jaką poczynił Zlepiona Łapa. Krab ruszył w jego kierunku, a kocur pisnął przeraźliwie i natychmiast począł cofać się do tyłu, to małe cholerstwo przebierało jednak łapkami szybciej, niż myślał. W panice zaczął uderzać przednimi łapami w ziemię, chcąc odgonić napastnika, który zatrzymał się, wpatrując w syna Księżycowego Pyłu z pewną konsternacją.
Działa? Zdziwił się w myślach terminator, kontynuując swoje niezgrabne poczynania i teraz wręcz atakując piaskiem gwiezdnym ducha winną istotę. Krab począł się wycofywać, aż zupełnie zniknął z ich pola widzenia.
— Pff. Ł-Łatwizna — mruknął bohatersko Zlepiona Łapa, dumnie wypinając pierś. Sroczy Żar zaśmiała się.
— Mało to było męskie, skarbie — rzuciła, podchodząc do niego i ocierając się o jego futro. Zlepek zamruczał z rozkoszą, nie omieszkał się jednak posłać jej pretensjonalne spojrzenie.
— H-hej! Jeśli coś w-wygląda głupio, a-ale działa, to nie jest ot g-głupie — naprostował ją, uśmiechając się niepewnie, sam bowiem nie wiedział, czy jego słowa miały jakąkolwiek słuszność. W końcu, pomogła mu jego strachajłowatość, a nie siła i doświadczenie. Prawdziwy, mężny wojownik Klanu Klifu, oraz godny obrońca Sroczego Żaru na pewno zrobiłby to o wiele lepiej od liliowego, a w dodatku złożyłby ciało potwora u jej łap. Wojowniczka chyba zauważyła, że niewiele od niej większy kocur sposępniał, albowiem uśmiechnęła się ciepło i liznęła go w nos.
— W każdym razie jakoś dałeś radę — stwierdziła, patrząc na kocura. — Miejmy tylko nadzieję, że twój przeciwnik nie przyprowadzi kolegów.
Zlepek poczuł, jak każdy mięsień w jego ciele się spina, a jemu samemu krew zastyga w żyłach. Że jeszcze więcej krabów? I wszystkie, zdenerwowane na niego i chcące jego krwi? A co, jeśli tymi swoimi krzywymi szczypcami poodrywałyby mu łapy i wydłubały oczy?!
Nie, żeby się bał.
— S-serio? — pisnął, kuląc uszy. Sroczy Żar zaśmiała się.
— Nie, głuptasku! No już, odpręż się i spędźmy miło wieczór, dobrze? — zapytała. Liliowy w odpowiedzi splótł jej ogony i uśmiechnął się radośnie.
— Już jest miło. J-jesteśmy tu razem — stwierdził, przytulając się do ukochanej. Ta spojrzała na niego, troszkę zdziwiona, ale zaraz jednak skinęła głową.
— Tak. Masz rację.
Wówczas woda przybrała odcień pomarańczy, jak co wieczór połykając słońce z taką łatwością, jakby to była płotka.
— Z-zobacz, idealnie trafiliśmy! — zawołał podeskcytowany Zlepek. Żył w Klanie Klifu już od dwunastu księżyców, jednak widok zachodzącego słońca wciąż wydawał się mu niezwykły. Spojrzał ma Sroczy Żar, której pyszczek oświetlały ostatnie promienie tej dziwnej, świecącej kuli i pomyślał, że była naprawdę piękna. Oczywiście, zawsze to wiedział, jednak teraz, patrząc, jak kocica wpatrywała się w malujący się przed nimi widok, Zlepiona Łapa czuł, że chciałby zachować wyraz jej pyska na zawsze. Kocica chyba wyczuła, że się w nią wpatrywał, bo odwróciła łeb w kierunku kocura i posłała mu miły uśmiech. Ich noski powoli zbliżały się ku sobie i dzieliła je przestrzeń, w którą ciężko byłoby wsadzić chociażby pazur kociaka, kiedy syn Nowiu podskoczył gwałtownie, czując przeszywający ból w tylnej, prawej łapie.
— Ałał! — pisnął, odwracając łeb i spoglądając na... Kraba! Wrócił, aby się na nim zemścić! Podstępne potworzysko! Uczeń zaczął w panice potrząsać łapą, próbując strącić z niej nachalnego delikwenta.
< Sroczko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz