Ptaki już jakiś czas temu rozpoczęły wesoły koncert, a lekki wiatr niósł ich świergoty nad całym terenem Klanu Nocy. Wydawało się, że pragną zarazić energią co najmniej w takim stopniu, aby każdy, nawet najbardziej zesztywniały starszy, zdołał bez problemu wdrapać się na wierzchołek drzewa, skoczyć i pozwolić, aby zefir niósł go pośród obłoków. Cóż, czekoladowa wojowniczka z pewnością takich zachęt nie potrzebowała, ponieważ od kiedy tylko usłyszała, że w klanie pojawiły się nowe istotki, jej serce stało się jakby uskrzydlone. Nie mogła być pewna skąd się u niej bierze taka sympatia do kociąt, ale maluchy strasznie ją rozczulały. Przecież są takie śliczne z tymi swoimi maleńkimi łapkami, miniaturowymi noskami i niedużymi uszkami. Dopiero odkryją jakie piękne widoki będą dostrzegać swoimi oczami. Poczują woń lasu, rzeki i liści, posmakują ryb, myszy i wiewiórek. Do tego wszystkiego dochodziły również Łzawy Taniec i Ognisty Krok, które naturalnie były o wiele bardziej uradowane niż czekoladowa, a swoim optymizmem zarażały wszystkich dookoła. Szałwiowa Chmura doskonale wiedziała, że kocięta to przyszłość klanu, a kto nie chciałby zobaczyć przyszłości jeszcze zanim nadejdzie? Wybrała się więc dziarskim krokiem w stronę żłobka mijając się po drodze z Żółwim Brzaskiem. Na początku chciała spytać czy nie poszedłby razem z nią, ale przypomniało jej się, że nadal był bardzo przybity. No cóż, jeśli nie wyrazi chęci, to nie będzie go zmuszać do oglądania maluchów, które mogłyby przypomnieć mu o jego własnym rodzeństwie i miło spędzonym czasie, którego już nigdy razem nie przeżyją. Nagle zalała ją fala współczucia.
- Cześć, Żółwi Brzasku - uśmiechnęła się promiennie. - Chcesz pójść obejrzeć ze mną kocięta?
- N-nie wiem... - wymamrotał niechętnie.
- Jasne, rozumiem - miauknęła ze współczuciem. - Ale jak chcesz, to przyjdź do nas - rzuciła mu przez ramię przyjazne spojrzenie, po czym zajrzała do żłobka i wymruczała zadowolona: - Dzień dobry! Można obejrzeć maluchy?
Po pomrukach karmicielek zezwalających jej na wejście miała wrażenie, że zaraz wyskoczy z własnego futra. Jakież one były śliczne! Maleństwa tulące się do matek wyglądały tak uroczo, że Szałwia miała ochotę wszystkie je do siebie zagarnąć i po prostu poobserwować jak ich boku unoszą się w rytm oddechu. To było takie odprężające...
- Są przepiękne! - miauknęła Szałwiowa Chmura z taką dawką słodyczy w głosie, że od razu można było od niej utyć do tego stopnia, aby przypominać okrągły obłoczek. Łzawy Taniec i Ognisty Krok zdążyły już zdradzić jej ich imiona. Kto wie, może w niedalekiej przyszłości jeden z tych kociaków stanie się jej pierwszym terminatorem? To byłoby wspaniałe! I Pstrągowy Pysk, i Szakłakowy Cień dostali już własnych uczniów - Wronią Łapę i Owczą Łapę. Szkolenie na wojownika również ukończyli przed Szałwiową Chmurą. Jak już dostanie własnego ucznia, jeszcze wszyscy zobaczą kto jako pierwszy ukończy trening! Na razie siedziała jednak pogrążona w oglądaniu tych puchaty kluseczek. Postrzegała bycie karmicielką jako coś absolutnie cudownego, bo nie dość, że jest to opieka nad bezbronnymi kociakami, które bardzo cię potrzebują, to jeszcze można wzbogacić własny klan o nowego wojownika lub medyka. Miała nadzieję, że jej samej też przyjdzie kiedyś pomieszkać w żłobku przez jakiś czas, bo przecież spędzanie całych dni z kociętami musiało być wspaniałe!
<Łezka, Żółwik albo ktokolwiek inny? Możecie kontynuować, jeśli bardzo się wam nudzi 0-o>
Klepu!
OdpowiedzUsuń~~ Łezo