– Ziołowa Łapa jest gotowy. Cokolwiek nie powiesz, czegokolwiek nie wymyślisz, nic z tym nie zrobisz. Powinien już dawno zostać mianowany – burknęła, zmęczonym głosem. Tym razem miała zamiar dopiąć swego, nieważne, co ten buc by o tym nie myślał.
– To ja decyduję, kiedy go mianuje, Ciernista Łodygo – zauważył kocur. Bura nadąsała się.
– A kiedy ty w ostatnim czasie kogokolwiek mianowałeś? Mój brat i siostra mają to za sobą od księżyców! Zaniedbujesz nas, Nocna Gwiazdo. Nic, tylko nas zaniedbujesz.
W pomieszczeniu zapanowała dziwna, nienaturalna cisza. Jedna z tych cisz, która buduje napięcie, napawa cię przerażeniem. Zastępczyni wbiła pazury w grunt, starając się rozluźnić. Miała dosyć jego rządów, jednak wiedziała, że póki kocur żyje, te nie zakończą się. Nocna Gwiazda westchnął głęboko, lustrując swoją synową wzrokiem.
– Dobra – warknął – mianuję go. A teraz wyjdź mi stąd.
Ciernista Łodyga uderzyła ogonem w ziemię i bezapelacyjnie opuściła legowisko lidera ich klanu.
~*~
I rzeczywiście. Słońce nie zdążyło jeszcze zniknąć z ich pola widzenia, nim Nocna Gwiazda wezwał wojowników, uczniów, starszyznę i kociaki Klanu Burzy.
– Ziołowa Łapo, wystąp – oznajmił, i mimo że jego twarz nie przejawiała cienia ekscytacji, uczeń Ciernistej Łodygi spojrzał ze zdumieniem to na niego, to na swoją mentorkę. Cierń uśmiechnęła się do niego delikatnie, poruszając bezgłośnie ustami, w słowie "idź". Jej uczeń, który już od księżyców był przystojnym, mężnym kocurem, ruszył w kierunku lidera.
– Ja, Nocna Gwiazda, przywódca klanu Burzy wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam, jako kolejnego wojownika. Ziołowa Łapo. Czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój plan, nawet za cenę życia?
– Przysięgam – oznajmił z dumą kocur. Cierń nie mogła powstrzymać uśmiechu, jaki cisnął jej się na pysk. Dopięli swego. Oboje.
– Mocą klanu gwiazd nadaję ci imię wojownika. Ziołowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Ziołowy Nos. Klan gwiazdy ceni twoją wytrwałość i zawzięcie, oraz wita cię, jako nowego wojownika Klanu Burzy.
Koty, skłócone, czy zgodne, zaczęły razem wykrzykiwać nowe imię kocura. Cierń, po raz pierwszy od dawna poczuła się tak... Dobrze. Bezpiecznie. Jakby Klan Burzy znowu był jej domem.
– Mamo... – Orla Łapa, stojący tuż przy niej, spojrzał z troską na rodzicielkę. – Ty płaczesz?
Bura ze zdumieniem zdała sobie sprawę, że tak. Płakała. Pociągnęła nosem, patrząc na swojego synka. Z wiekiem, stawała się coraz bardziej wrażliwa. I coraz mniej obchodziły ją spojrzenia innych.
– Nie przejmuj się, kochanie – oznajmiła – to łzy szczęścia.
Orla Łapa uśmiechnął się, delikatnie liżąc swoją matkę po policzku. Zdążył już ją przerosnąć. Wszyscy zdążyli. Tylko dzieci Tulipanowego Pąku były jeszcze troszkę niższe, niż ona. Zapewne nie na długo.
Bura czekała cierpliwie, aż rodzina i inne koty przestaną oblegać jej ucznia, a następnie sama do niego podeszła.
– Czy to coś zmienia, Ciernista Łodygo? – zapytał kocur. Bura spojrzała nań zdziwiona. – Teraz, jak już jestem wojownikiem... czy to coś zmienia, między nami?
Cierń przewróciła oczami, słysząc to.
– Głupi jesteś – burknęła – zawsze będziesz moim uczniem.
Delikatnie liznęła go w nos, uśmiechając się.
– A teraz stój na baczność. Czeka cię długa noc, a jeśli dowiem się, że powiedziałeś podczas niej jakieś słowo, osobiście skopię ci dupsko – oznajmiła poważnie.
Ziołowy Nos roześmiał się. Tak. Był tego pewny. Jego tytuł nic nie zmienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz