- Słuchaj… - zaczęła a potem spochmurniała. Kogo ona chce oszukać? – Księżyc jest wspaniałą, młodą kotką. Z całą pewnością jest jej przykro. W końcu chciała zostać medyczką, a zamiast tego pójdzie ścieżką wojownika. Ale przecież kiedyś na pewno będzie szczęśliwa. Będzie mogła Ci pomagać… No wiesz roznosić zioła. Wiem, że to nie to samo, ale zawsze coś…
Burzowe Serce spojrzał na nią ponuro i pokiwał głową.
***
Czuła się okropnie. Nie! Wręcz fatalnie! Fiołek. Wiecznie radosne kocię, biegające to tu to tam, wsadzające nosek w nie swoje sprawy. A teraz wylądowała u medyka. Bez oka. I to przez nią, choć może nie do końca. Była to wina Żmijowej Łuski, która bez litości rozorała pyszczek swojej uczennicy. A gdyby nie Błękitna Cętka, nigdy by do tego nie doszło. Gdyby wtedy jej nie sprowokowała, gdyby nie skoczyła na nią na pierwszym treningu, Bengalka nigdy nie poczułaby dzikiej wściekłości dla rodziny Białej Sadzawki. I nigdy nie doszło by do wypadku.
Błękit powinna się cieszyć – dostała uczennicę i to wymarzoną! Brzozową Łapę. Wiecznie radosną, młodą kotkę, gotową do zapoznawania się z życiem wojowniczki. Ale nie była. Wieczna radość wyparowała z Błękit i o ile kocica poradziła sobie jakoś z śmiercią Ćmiego Trzepotu, to teraz problemy napiętrzyły się przed nią jak góry lodowe.
Ze złością wbiła wzrok w królika, jakby to on był czemukolwiek winny. Z westchnieniem złapała go za kark i ruszyła w kierunku legowiska medyka. Zamierzała odwiedzić Burzowe Serce i pod tym pretekstem zerknąć do siostrzenicy. Ruszyła powoli. Jej łapy wybijały rytm na udeptanej ścieżce przez środek obozu. Doszła do wejścia, niepewnie udeptując ziemię. Ostrożnie przekroczyła próg i zatrzymała się ze wzrokiem wbitym w klepisko.
- Burzowe Serce? – rzuciła w przestrzeń.
Medyk zjawił się dosłownie z nikąd.
- Cześć Błękitna Cętko! Coś się stało?
- Nie nic – odparła kotka wymijająco, zerkając na burego medyka. – Przyniosłam… wam jedzenie. – Rzuciła spojrzenie w kierunku, gdzie jak jej się zdawało leżała Fiołek – Co z nią? Polepsza się jej?
- Na razie trudno stwierdzić – odpowiedział Burza, odsuwając królika – zjem później, widzę, że musimy pogadać. Ale nie tu. Fiołek śpi.
Cętkowana ruszyła za przyjacielem w kierunku wyjścia z jamy. Usiedli w cieniu, a kotka położyła głowę na łapach.
- Coś cię trapi – zauważył Burza, obserwując motyle.
Latały tuż nad ziemią, piękne, wolne od problemów.
- Chodzi o to, że mam wrażenie… To się stało przeze mnie – wojowniczka usiadła. W jej niebieskich oczach czaił się niepokój. – Gdybym na pierwszym treningu nie rozsierdziła Żmijowej Łuski, nie doszłoby do tego.
Burzowe Serce pokręcił głową.
- Och Błękitku – mruknął.
<Burza? Role się odwracają :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz