Szylkretowa uczennica dreptała w stronę obozu tuż za swoim mentorem. W pysku trzymała kark bażanta, którego miała szczęście dzisiaj złapać. Kotka cieszyła się z tego szczególnie, bo niosący się czasem po terytoriach klanu gulgot spłoszonego kuraka zawsze przyprawiał ją o ciarki. Oprócz tego był to pierwszy raz, kiedy udało jej się schwytać takiego ptaka, a mentor ją pochwalił, więc była w całkiem dobrym nastroju.
Za Deszczowym Porankiem przekroczyła ścianę obozu. Idąc w stronę stosu zwierzyny, powiodła wzrokiem po niewielkiej kotlinie, która była jej domem. Dziwne, pomyślała. Otaczały ją koty, które miała wokół siebie od urodzenia, a których równocześnie nie znała w ogóle. Wojownicy wygrzewali się na słońcu, dzielili językami; uczniowie przepychali się na niby, niektórzy dołączyli do grupki młodziaków zasłuchanych w opowieści starszych. Wszystkich ich łączyło to, że dobrze czuli się ze sobą nawzajem; każdy kot miał wokół swoich bliskich, przyjaciół. Tymczasem Świetlista Łapa, która z tymi, którzy pozostali jej z rodziny, wymieniała dziennie może parę słów, stała pośrodku tej swojskiej codzienności, czując coraz bardziej, że nie pasuje do reszty klanu i nigdy pasować nie będzie.
Widok kociąt przypomniał jej przynajmniej o jeszcze jednej rzeczy. Niedawno w klanie pojawiło się kilkoro nowych członków, których nie miała jeszcze okazji zobaczyć.
Kotka pośpieszyła do żłobka i wślizgnęła się tam cicho, by przypadkiem nie przeszkodzić hałasem kociakom i królowym. Kiedy tylko zobaczyła tulące się do boku Ciernistej Łodygi trzy małe, puchate kulki, jej serce wypełniło się radością, jeszcze pełniejszą i wspanialszą niż zazwyczaj. Świetlista Łapa nie wiedziała bowiem, że to, co zwykła nazywać tym mianem, tak naprawdę jest satysfakcją, nie szczęściem. Widok kociąt urodzonych w klanie, w którym urodziła się i ona, które będą tu bawić się, nawiązywać przyjaźnie, dorastać, a kiedyś zostaną wojownikami (lub medykami, kto to wie) w jego służbie, gotowymi zań oddać życie – potrafił jednak sprawić, że kotka wręcz rozpływała się od nadmiaru ciepłych uczuć.
Bezszelestnie, by nie obudzić pręgowanej królowej, dla której ta chwila była zapewne jedną z niewielu, w których mogła na moment odpocząć, wyjrzała ze żłobka, poszukując Pręgowanego Piórka. Ujrzała ją nieopodal, pilnującą swoich własnych kociąt. Pliszka i Skowronek siedziały w legowisku starszych. Kiedy jeden z sędziwych kotów skończył opowiadać anegdotkę ze swojej młodości, mini publiczność rozeszła się do swoich zajęć. Świetlista Łapa znów uśmiechnęła się, słysząc, jak jedna z koteczek opowiada coś z zapałem siostrze, zapewne kontynuując historię zasłyszaną przed chwilą. Zdziwiła się nawet, bo opowieść okazała się bardzo ciekawa i składna jak na kociaka. Szylkretka pomyślała, że niejeden wojownik z chęcią by jej posłuchał.
- Są wspaniałe, Pręgowane Piórko – wymruczała cicho do starszej kotki. – Na pewno wyrosną na wspaniałych członków klanu.
Zanim królowa zdążyła odpowiedzieć, przybrane siostry uczennicy – jak dobrze było ze świadomością, że ma się na świecie kogoś jeszcze, kogo nie dotknęła strata! – zdążyły już do nich podbiec.
- Cześć, Świetlista Łapo! – miauknęła Skowronek, a Pliszka wyszczerzyła się powitalnie.
- Cześć – odpowiedziała kotka. Rozmowy nie leżały w jej naturze, ale dziś… dziś miała bardzo dobry nastrój. – Starsi opowiadają coś ciekawego?
- E, może i tak – odezwała się brązowooka, zanim ktokolwiek inny zdołał – ale jestem pewna, że Mysi Nos mocno podkololo…podkoro…- Koteczka potrząsnęła łebkiem i kontynuowała z błyskiem w oczach, niezrażona trudną wymową słowa. – W każdym razie na pewno pozmieniała tę historię! To przecież niemożliwe, że złapała aż trzy króliki jednego dnia…
- Oj tam – Pręgowane Piórko łagodnie pacnęła swoją córkę końcem ogona w głowę, czym mały psotnik w ogóle się nie przejął, a nawet spróbował ją złapać. – Starsi to starsi, mogła się pomylić. Chodźcie coś zjeść; cały dzień się bawicie, musicie być głodne.
- Będę pierwsza przy stosie zwierzyny! – krzyknęła radośnie jedna z sióstr i ruszyła, a druga zaśmiała się i popędziła za nią. Ich matka uśmiechnęła się jeszcze do Świetlistej Łapy i poszła do nich dołączyć.
Słońce było już dość nisko na niebie, a uczennica poczuła, że również jest głodna. Nie mogła się jednak powstrzymać przed ponownym zajrzeniem do żłobka. Powiodła spojrzeniem po kociętach i ich matce, odnotowując, że jedno z nich przypomina jej siostrę, Migoczące Niebo. Już miała się wycofać i pójść coś zjeść, ale wtem usłyszała głos:
- Świetlista Łapo?
<Ktokolwiek?>
Klepię
OdpowiedzUsuń~Błękit