- Co dzisiaj będziemy robić?
- Pokażemy wam tereny Klanu Burzy. Pójdziemy wszyscy razem - Ja, ty, Błękitna Łapa, Czapla Łapa, Konwaliowa Łapa, Spleciona Łapa, Brzoskwiniowa Gałązka, Złota Melodia i Żmijowa Łuska - odpowiedziała.
Poczekała na pozostałych mentorów i uczniów i koty podeszły do Brzoskwiniowej Gałązki, która czekała już na nich wraz ze swoim uczniem, Czaplą Łapą.
- Już jesteśmy, Brzoskwiniowa Gałązko, wybacz, że musiałaś tyle czekać - miauknęła kotka.
Jestem pewna, że Brzoskwiniowa Gałązka nie ma nam tego za złe, ale lepiej ruszajmy. I tak straciliśmy już dużo czasu - stwierdziła Złota Melodia.
Inni jej przytakneli i podążyli szybkim krokiem ku wyjściu z obozu. Migoczące Niebo rozejrzała się. Dla uczniów powinien być to pierwszy raz poza obozem, jednakże dla jej ucznia z pewnością nie był. Nadal nie mogła wymazać ze swojej pamięci tej nocy, kiedy to kocurek wyszedł za nią. Westchnęła cicho i razem z pozostałymi ruszyła za kremową wojowniczką, która ruszyła na wschód. Szli w milczeniu, długołapa rozglądała się wokół, zachowując się jak jeden z tych uczniów, a nie mentorów, mimo znakomitego zdania tych terenów. Pokręciła łbem, skierowała go prosto i posłusznie szła razem z pozostałymi.
***
Było gorąco. Bardzo gorąco. Nawet wojowniczce robiło się momentami słabo, lecz nie okazywała tego. Muszą wytrzymać, ona ze szczególności. Zaraz z pewnością dojdą do strumienia na granicy z Klanem Nocy, już go czuła. I wtedy, jakby na potwierdzenie jej myśli odezwała się Brzoskwiniowa Gałązka:
- Wiemy, że jest wam ciężko, ale wytrzymajcie jeszcze trochę! Zaraz dojdziemy do granicy z Klanem Nocy, a tam będziecie mogli napić się ze strumyka.
Grupka szła dalej, lecz już po kilku minutach do jej przeczucia dołączyło się już pełne przekonanie o zbliżającym się wodopoju, gdyż usłyszała przyjemny szum wody. Szła dalej spokojnie, mimo wykańczających upałów sił jej nie brakowało, i, mimo że co jakiś czas wręcz ją mdliło, miała dużo sił i swobodnie dążyła do celu. Szum z każdym krokiem stawał się głośniejszy, mimo że od miejsca, w którym usłyszeli go po raz pierwszy, do samego strumienia dzieliło ich jakieś 10 minut. Może mniej, lecz z wykończonymi uczniami właśnie tyle. W sumie niebieskooka ich rozumiała, nie byli kompletnie przyzwyczajeni do takich warunków i tak długich wędrówek, mimo że dla wojowników to wcale nie był jakoś specjalnie daleko. Cóż, mają dużo czasu, jeszcze się przyzwyczają.
- Daleko jeszcze? - spytał zmęczony cętkowany kocurek.
- Nie, wsłuchaj się. Słychać szum wody, prawda? Musisz wytrzymać, to już niedaleko - odparła, nie zwalniając tępa.
- No dobrze - mruknął cicho.
Wkrótce oczom kotki ukazał się upragniony strumień. Sama nie wiedziała do końca dlaczego, ale na jego widok odetchnęła z ulgą. Czapla Łapa i Błękitna Łapa natychmiast potruchtali do strumienia, a pozostali uczniowie również do nich wystrzelili. Mentorzy natomiast szli spokojnie i po chwili również doszli. Szylkretka nachyliła się i zanurzyła w wodzie różowy języczek, chłeptając łapczywie chłodną wodę. Gdy tylko zgasiła pragnienie, mogła chwilę odpocząć. Zapewne zostaną tu chwilę dłużej, mimo wszystko młodym należało się trochę odpoczynku po tej drodze. Podniosła łeb, spoglądając na rozrabiających niebieską kotkę i jej czekoladowego brata. Uśmiechnęła się, przypominając sobie swoje zabawy z Ziółkiem. Oni jednak nie wpychali siebie nawzajem do wody.
- Zamknijcie mordy tępe zasrańce, słychać te wasze drażniące skowyty w całym lesie - warknęła na nich Żmijowa Łuska.
Młoda wojowniczka spojrzała wściekle na wredną, starszą kocicę. Czy ona na pewno zasługiwała na ucznia, gdy miała taki okropny charakter? Chciała się odezwać, jednak szybko ugryzła się w język, wiedząc, że wtedy miałaby przypał nie tylko u tej wredoty, lecz także pozostałych dorosłych kotów tutaj przebywających.
- Przepraszamy, Żmijowa Łusko... - odezwał się czekoladowy.
- Sramy, nie przepraszamy. Powiedziałam zamknąć mordy - fuknęła, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęła pić wodę.
Szylkretka wręcz kipiała ze złości. Biedny Spleciona Łapa. Okej, charakter to charakter, jednak bursztynowooka nie miała prawa się tak zachowywać. Migotkę aż dziwił fakt, że nikt nie zwrócił jej uwagi, lecz może wszyscy po prostu się jej bali? No i mimo wszystko uczniowie nie zachowali się zbyt odpowiednio, jednak to tylko kociaki, to nie był powód, by tak ich wyzywać. Westchnęła cicho i spojrzała na swojego brązowookiego ucznia, który chłeptał, co chwilę niepewnie patrząc na węglową. Gdy skończył, podszedł do swojej mentorki.
- Tylko ty nie zrób nic głupiego - szepnęła.
Spojrzał na nią niepewnie, lecz pokiwał łbem. Przysiadł przy niej, owijając ogon wokół łap. Poczuła się nieco dziwnie, lecz nie odezwała, tylko patrzyła, co dzieje się wokół.
- Czapla Łapo? Co ty robisz? - zawołała nagle Brzoskwiniowa Gałązka.
Kotka spojrzała, jak brat Leśnej Łapy siada przy niczego nieświadomej i ciągle chłeptającej Żmijowej Łusce.
- ŻMIJOWA ŁUSKOOO, CZEMU PRZESZKADZA CI, KIEDY KTOŚ KRZYCZY? - wrzasnął kocurek, prosto do ucha kocicy, mimo to dźwięk strasznie się rozniósł.
Zaskoczona wojowniczka niemal zachłysnęła się wodą i nastroszyła sierść. Liliowy uczeń chciał podejść, prawdopodobnie by pomóc rodzeństwu lub wręcz przeciwnie, jednak jego mentorka posłała mu stanowcze spojrzenie i zagrodziła drogę rudym ogonem. Wtedy Błękitna Łapa niespodziewanie skoczyła na starszą i z całej siły wepchnęła ją do wody. Sprawcy zdarzenia od razu uciekli. Kocurek schował się za swym mentorem, a kotka za Konwaliową Łapą i Splecioną Łapą. Teraz, jak można się było tego spodziewać, Żmija była zła. Okropnie zła, zła nie do opisania. Z impetem wyskoczyła ze strumienia. To, co teraz wyprawiła dwójka rodzeństwa, było co najmniej nieodpowiedzialne i niegodne ucznia, nawet takiego wczoraj mianowanego, mimo to żaden kot nie powinien napotkać na złość węglowej kotki, o czym po chwili wszyscy się przekonali.
- Wy małe, niewychowane gnojki! Za kogo wy się uważacie?! Ta wasza szpetna, stara maciora nie nauczyła was szacunku do wojowników?! Takie małe, nieokrzesane psubraty nie nadają się do klanu, o byciu nawet marnym uczniem nie wspominając! - wrzeszczała rozwścieczona kotka.
- Uspokój się, Żmijowa Łusko, słychać te twoje drażniące skowyty w całym lesie! - rzuciła niebieskooka uczennica, jednak, jak się szybko okazało, zupełnie niepotrzebnie.
Wojowniczka już nie wytrzymała. Migoczące Niebo patrzyła ze strachem, jak ta ryczy i rzuca się na śmiałą koteczkę. Dzieci Nocnej Gwiazdy uciekły w popłochu, bojąc się gniewu dawnej pieszczoszki. Przerażona młoda stała tam teraz sama, bez pomocy i ochrony. Nie miała żadnego doświadczenia o walce, bo niby skąd, a wściekła Żmijowa Łuska nie miała zamiaru jej odpuścić. Wtedy Złota Melodia, mentorka 'ofiary' skoczyła na wojowniczkę, odpychając ją od niej. Po chwili szylkretowa również przybiegła i pomogła kremowej ją przytrzymać. Nie mogłaby patrzeć, jak mała, niedoświadczona istotka jest raniona ostrymi pazurami i kłami łaknącej zemsty starszej kotki.
- Żmijowa Łusko, opamiętaj się, proszę! To tylko kociak, przemoc niczego jej nie nauczy! - miauknęła rozpaczliwie Złota Melodia.
Kotki musiały przytrzymywać ją dalej, gdyż w szale rzucała się na wszystkie strony, pragnąc dosięgnąć Błękitnej Łapy, przy tym sycząc różne bluzgi. W końcu jednak uspokoiła się i wojowniczki ją puściły, jednak dalej mierzyła sprawców całego zdarzenia wściekłym wzrokiem.
- Według mnie powinniśmy wracać. Muszę przyznać, że nie wszystko poszło tak, jak to zaplanowaliśmy, ale wątpię, że komukolwiek z nas chce się iść dalej - oznajmiła Brzoskwiniowa Gałązka.
- Och, doprawdy? A co nie poszło zgodnie z waszym planem? - Do ich uszu doleciał zimny i nieprzyjemny głos, a wszyscy natychmiast obrócili się w stronę jego wydobywania się.
Z boku wyłonił się Jagodowa Gwiazda, a obok niego stał duży, równie nieprzyjazny wojownik i dwójka uczniów. Majestatyczny kocur do bólu przypominający Lamparcią Gwiazdę, dawnego lidera Klanu Burzy, patrzył na nich z góry. No pięknie. Tylko tego im brakowało. Spotkania patrolu obcego klanu. Jeszcze na czele z samym liderem.
- O, witaj, Jagodowa Gwiazdo - miauknęła przyjaźnie Złota Melodia, jakby chcąc złagodzić jego ostry ton. - Cóż za piękny dzień dzisiaj mamy, nieprawdaż?
- Tak, to taki idealny dzień na zaatakowanie innego klanu, prawda? - odpowiedział, tym razem przymilnym głosem, lecz jego granatowe, zimne oczy nie pozostawiały złudzeń co do jego nastroju.
Długołapa spojrzała na niego z zaskoczeniem. Atak? Co to mysie łajno miało we łbie, by to sobie ubzdurać? Zresztą, nawet jeśli, ich klan przecież nie był taki głupi, by wyruszyć na podbój innego z zaledwie czteroma wojownikami, piątką niedoświadczonych uczniów i bez przywódcy. Jednak Jagodowa Gwiazda najwyraźniej uważał inaczej.
- Zaatakowanie? Och, to jakieś nieporozumienie! Nawet przez myśl nam to nie przeszło, uwierzcie. Po prostu ostatnio mianowaliśmy nowych uczniów, chcieliśmy im pokazać granice i... - zaczęła wyjaśniać kremowa, chcąc złagodzić sytuację.
- Milcz. - Przerwał jej warknięciem. - Wiedziałem, że wy, wojownicy Klanu Burzy nie potraficie pływać, ale nie wiedziałem, że zwykły strumień jest w stanie przeszkodzić wam w ataku.
Córka Rdzawego Ogona była co najmniej oburzona bezmyślnym zachowaniem kocura. Jakim cudem ktoś taki w ogóle mógł zostać liderem? O tak bezmyślnym myśleniu? I jeszcze śmiał się tak do nich odzywać?! 'Lisie łajno!' Pomyślała z jadem, lecz nie odważyła się wypowiedzieć tych słów na głos.
- Z całym szacunkiem, Jagodowa Gwiazdo, ale czyś ty się z dupą na mózgi pozamieniał? Złota Melodia mówi prawdę, te wszystkie kociaki to nasi nowi uczniowie, którym pokazywaliśmy granice - odpowiedziała mu równie warknięciem Żmijowa Łuska, stając obok kremowej kocicy.
Jej tekst co najmniej rozbawił długołapą, lecz nie dała po sobie tego poznać. Przynajmniej nie w tej chwili, gdyż to z pewnością nie był odpowiedni moment na śmianie się.
- Jak śmiesz kłamać liderowi Klanu Nocy prosto w pysk! - ryknął niespodziewanie wojownik, który do tej pory w milczeniu przyglądał się tej scenie. - Wiesz, na co mi to wygląda? Szliście tutaj tą całą zgrają, by zaatakować Klan Nocy, ale jesteście jacyś opóźnieni w rozwoju i nie potraficie pływać! Niektórzy z was próbowali przejść przez strumień, dlatego są mokrzy. O, a ty się jeszcze ewidentnie topiłaś, bo słyszeliśmy twoje wycie! Utopić się w tak płytkim strumyku, ogarniacie to? - odezwał się do uczniów, krzycząc, najwyraźniej nie wiedzieli, co mają teraz zrobić.
- Dziękuję, Wrzosowy Kle - mruknął Jagodowa Gwiazda, do wojownika, następnie zwracając się z powrotem do Złotej Melodii. - Myślę, że jeden z moich wojowników dokładnie wyjaśnił wam, o co was podejrzewamy. Uważam, że nie trzeba tu nic więcej dodawać, życzę więc miłego dnia! Może za parę wschodów słońca "trening" waszych uczniów przebiegnie bardziej pomyślnie - zaśmiał się szyderczo lider Klanu Nocy, następnie odwracając się i jak gdyby nigdy nic czwórka kotów zniknęła po drugiej stronie strumienia.
'Idiota, idiota, i jeszcze raz idiota! Za kogo Klan Nocy się uważa?!' Myślała wściekle.
- Wiesz, Brzoskwinio, chyba ten powrót do obozu był dobrym pomysłem - miauknęła niepewnie po dłuższej chwili ciszy.
***
W końcu wrócili do obozu. Wykończona i zszokowana kotka usiadła, by odpocząć i się ogarnąć. Nie miała ochoty kompletnie na nic. Usiadła przy Ciernistej Łodydze, by na spokojnie z nią porozmawiać o tych zdarzeniach. Kotka była w szoku, podobnie jak ci, którzy w tym uczestniczyli. Po jakimś czasie podszedł do niej nieśmiało Czapla Łapa. Jego, Błękitną Łapę i Żmijową Łuskę zawołał wcześniej Nocna Gwiazda, zapewne na poważną rozmowę.
- Migoczące Niebo, Nocna Gwiazda prosił, abyś przyszła do jego legowiska - oznajmił.
Pokiwała łbem, pożegnała się z buraską i poszła do legowiska cętkowanego kocura, nieco zdziwiona. Czego chciał? Nic nie zrobiła.
- Witaj, Nocna Gwiazdo -przywitała się z szacunkiem, gdy dotarła na miejsce.
- Witaj - odpowiedział jej. - Słuchaj, co tam się konkretnie wydarzyło? Co mówił Jagodowa Gwiazda?
- Jak już zapewne wiesz, twierdził, że chcieliśmy ich zaatakować. Mimo naszych mocnych argumentów nam nie wierzył, a jego żałosny wojownik nas uniżał - zaczęła, nie bojąc się szczegółów i mocnych słów. - Do tych idiotów nic nie trafiało, uważają się, za nie wiadomo kogo! Potem tak po prostu sobie poszli... naprawdę nie wiem, co oni sobie myślą - prychnęła.
- Rozumiem - pokiwał łbem. - Grozili wam? Że na przykład, jak jeszcze raz was tam zobaczą, zaatakują?
- Nie, na szczęście nie grozili. Ale ja byłabym ostrożna co do nich.
- Masz rację. Dziękuję, Migoczące Niebo. Możesz iść.
Z szacunkiem schyliła łeb i opuściła lokum lidera, rozglądając się za swoim uczniem. Po chwili zobaczyła go siedzącego samotnie na uboczu. Postanowiła do niego podejść. Uczeń spojrzał na nią. Właśnie kończył jeść mysz.
- Hej, Leśna Łapo. Co... u ciebie? - miauknęła niepewnie.
<Leśna Łapa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz