Odetchnęła głęboko. Powiedzieć jej czy nie powiedzieć? Ciernista Łodyga była kotem, któremu szylkretka ufała bezgranicznie, ośmieliłaby się stwierdzić, że ufała jej bardziej od Ziołowej Łapy i Pręgowanego Piórka. Wierzyła, że jej sekrety będą u burej bezpieczne, a mimo wszystko musiała to komuś powiedzieć. A może... może kotka wiedziała coś więcej na ten temat? Rdzawy Ogon jej kiedyś powiedziała? Nie, to nie możliwe... ona pewnie nic nie wiedziała. Przez chwilę szli w milczeniu, a wojowniczka nadal uważnie przemyśliwała swą decyzję. Czy aby napewno powinna jej to wyznać? W tym momencie.
- D-Dobrze - wyjąkała w końcu. - Ale n-nie t-teraz. I o-obiecaj mi, że nikomu nie p-powiesz. Zwłaszcza m-mojej rodzinie. I zwłaszcza Z-Ziółkowi.
- Obiecuję - odparła spokojnie, a niebieskooka spojrzała na nią z wdzięcznością.
Może popełniła głupotę, a może bardzo dobrze, że postanowiła się wygadać? Zdradziła sekret swojej matki... Ale nie była w stanie dłużej tego ukrywać. To nie było na jej nerwy. Nieraz nie mogła spać po nocach przez odbijające się w głowie słowa Kukułki. Może teraz będzie lepiej?
Okrążyli część terenów Klanu Burzy. Po czasie patrol ruszył w drogę powrotną do obozu klanu. Im byli bliżej, tym serce Migoczącego Nieba bardziej podchodziło jej do gardła. Zrobiło się jej niedobrze, miała ochotę zwrócić wcześniejszy posiłek. W końcu, dotarli. Było tylko gorzej, przez chwilę okropnie żałowała swej decyzji. Zaczęła ciężko oddychać. Bura spojrzała na nią z lekkim niepokojem, lecz córka Rdzawego Ogona tylko pokręciła łbem. Kotki usiadły na poboczu. Młodsza odetchnęła ciężko.
- A więc... wszystko zaczęło się kilka księżyców temu, gdy Ćmi Trzepot wysłała mnie na polowanie... Po czasie wędrówki... znalazłam intruzkę. Dużą i starą pieszczoszkę dwunogów. Nazywała się... K-k-Kukułka. Chciałam ją oczywiście przegonić, byłam pewna siebie. Ta jednak nic sobie ze mnie nie robiła... spytała się, czy jestem dzieckiem Rdzawego Ogona... wywnioskowała to chyba po m-moim ogonie... - wyszeptała, jąkając się co jakiś czas.
Zielonooka spojrzała na nią ze zdziwieniem i zachęciła do dalszej historii.
- Wiem, że n-nie powinnam, ale odpowiedziałam że t-tak... i się zaczęło... gadała, że jestem córką j-jakiegoś Alberta...nie mam pojęcia, k-kto to jest, a raczej... był. Ponoć samotnikiem. I w-według niej to nie Cienisty Pazur jest moim ojcem, a właśnie ten A-Albert... wiem, że to może być tylko stara pieszczoszka, a-ale skąd by znała m-moją mamę? A więc t-tak uważała... Na moje s-słowa, że to Cienisty Pazur jest moim ojcem, odpowiedziała, że albo ja kłamie, albo to matka m-mnie okłamywała przez ten cały czas... P-Potem krzyczała na mnie, że m-mam ją zaprowadzić do Rdzawego Ogona... gdy dowiedziała się, że ona n-nie żyje... stwierdziła, że śmieć córki również przygnębi tego c-całego Alberta i z-zaczęła mnie gonić... Na m-moje szczęście szybko napotkałam Ćmi T-Trzepot i przegoniła tą Kukułkę... Do t-tej pory słyszę w głowie jej okropne słowa... - Gdy skończyła, po prostu się rozpłakała. Jak mały kociak.
Po czasie, gdy ochłonęła, westchnęła głęboko. Czuła się teraz lepiej. Gdy tajemnicza pieszczoszka nie była tylko jej problemem, było jej lżej na sercu. Naprawdę musiała się z tym komuś wygadać. Rodzinie nie mogła tego narazie powiedzieć za żadne skarby, więc Ciernista Łodyga będąca jej najlepszą przyjaciółką była do tego odpowiednim kandydatem.
- C-Co o t-tym myślisz? M-mam jej wierzyć? T-to wszystko jest takie dziwne i skomplikowane...
Ciernista?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz