~*~
Od czasu gdy jego siostra wyszła, kocurek myślał nad jej slowami. Miała racje, tak bardzo słuszną że od razu zburzyła skrzętnie tworzone przez ich matkę nadzieje. Mówiła że może być wojownikiem. Lecz nigdy nie powiedziała że najlepszym, tylko świetnym. Ale czy Spieniona Fala w to wierzyła? On zawsze był tym mniejszym. Tym którym zajmowała się niczym jajkiem. Bo był tym SŁABSZYM. Kiedy pierwszy raz usłyszał o zabijaniu zwierzyny, poczuł ucisk w żołądku. Nie chciał odbierać życia. Ale jednocześnie nie chciał sam umrzeć. Może to był sygnał że nie nadaje się do tej roboty? Przymknął oczy, wpatrując się w swoje białe łapy, by zaraz podskoczyć spłoszony z szeroko otwartymi ślepiami. Czuł jak serce obija mu się o żebra, chcąc wyryć w nich dziurę i uciec jak najdalej. Słuchał jej niespokojnie. Przyszła uczennica medyka? Asystent mógł być tylko jedne. Może gdyby się przemógł, szybciej poszedł do matki to on byłby tym "przyszłym". Ale czy by jej nie zawiódł? Przecież starała się go podnieść na duchu że będzie ŚWIETNYM wojownikiem. Nie mógł jej tego zrobić. Minęło parę uderzeń serca, zanim mózg kocurka zarejestrował że "halo, jesteś w obozie, nic ci nie grozi miękka buło"
- Um, czy Gołąb? - zachichotała vanka - rozluźnij się trochę. Na pewno lepiej ci z uśmiechem, niż z miną mówiącą "nie jestem pewny, co się wokół mnie dzieje, pomocy".
- To drugie - Uniósł leciutko kącik warg, opuszczając lekko głowę ale dalej nie spuszczając z niej wzroku.
- Szeeerzej! No dawaj!
Ostatecznie całe ich "zapoznanie" skończyło się na tym że buraska próbowała wywołać u niego śmiech. Skończyło się na chichocie. Ale, ALE to i tak osiągnięcie!
~*~
Widział jak dwie kotki występują na przód. Ni były kociakami, zdecydowanie. Widział je wiele razy w kociarni. Zwłaszcza od momentu gdy ta biała kotka, Zawilec, urodziła. Czarny kocur zmierzył obydwie terminatorki wzrokiem, po czym zaczął wypowiadać formułkę. Pierwsza wystąpiła niebieska kotka. Miała dziwne pręgowanie, cienkie wzorki pojawiały się tylko na jej pysku, łapach oraz ogonie. Zaś grzbiet miła ciemniejszy od sierści na brzuchu. Już po chwili cały klan skandował imię nowej w szeregach wojowników.
- Oblodzona Sadzawka!
Niebieskie oczy lidera przeniosły się na drugą z kotek. Wydawało się że tylko sytuacja trzyma jej zad na miejscu. Gdy Jagodowa Gwiazda spytał się o przysięgę, Ognista Łapa od razu żywo krzyknęła "tak''. Chyba nieco za głośno, bo czarno-biały kocur zauważył jak na pyski co poniektórych Klanowiczów wpływa rozbawiony uśmiech. Mógłby nawet przysiąc że Zawilec się cicho zaśmiała. I po raz drugi dzisiaj koty zaczęły skandować imię.
- Ognisty krok!
To nie był koniec, bo gdy lider odezwał się po raz kolejny, Gołąb myślał że padnie tu i teraz martwy. Teraz nie było odwrotu.
- Żmijo, Gołębiu. Wystąpcie
Poczuł jak wzrok siostry wbija się w niego, niczym kły węża. Wiedział że przesyła mu wiadomość typu "Schrzań to, a popamiętasz". Nie chciał zawieść tym razem. I tak nie mógł już zwiać, powiedzieć matce że nie chce być wojownikiem. Musiał teraz żyć, tak jak mu narzucono. Poszedł na sztywnych łapach tuż za siostrą, po czym usiadł obok. On, chuderlawe oraz mizerne coś, co pewnie nie nadaje się na wojownika. Oraz ONA, jego siostra. Wielka kotka, o silnych łapach, dłuższej sierści. Urodzona wojowniczka. Czy jej zazdrościł. Jasne, nawet jeśli nie powinien. Poczuł na sobie przeszywający wzrok czarnego kocura. Pewnie już odliczał ile on wytrzyma jako terminator... Pożyjemy, zobaczymy.
- Ukończyliście wiek sześciu księżyców i nadszedł czas abyście podążyli ścieżką ucznia, by w przyszłości zostać wojownikami. Od tego dnia, aż do ukończenia treningu będziecie nosić miano Żmijowej Łapy oraz Gołębiej Łapy. - Miauknął. A Gołąb poczuł jakby ktoś nałożył na jego plecy kamienie strachu. Uderzył w niego fakt że teraz nie będzie cały czas siedział w obozie. Bezpiecznym miejscu gdzie przyszedł na świat i był chroniony przez innych. Teraz na każdym kroku może coś go zjeść. Nie tylko jego, ale także jego siostrę. Chociaż, wystarczy że Żmija nauczy się poprawnie walczyć i żaden lis jej nie straszny.
- Jagodowa Skórko, jesteś gotowa na szkolenie swojego własnego ucznia - Niebieskie ślepia wbiły się w wojowniczkę, - Zajmiesz się szkoleniem Żmijowej Łapy, mam nadzieje że przekażesz jej wszystko czego nauczył cię twoja mentorka. Kotka kiwnęła głową i w paru susach znalazła się obok nich. Mruknęła parę słów do jego siostry, na co ta zmrużyła ślepia ale kiwnęła głową. Kotki zetknęły się nosami. - Zaś treningiem Gołębiej Łapy zajmie się Rozżarzony Popiół. Wyszkoliłeś już dwójkę terminatorów na wojowników, którzy wciąż są w naszych szeregach. Liczę na to że i z tego ucznia zrobisz wojownika godnego naszego klanu. Rudy kocur uśmiechnął się do niego, po czym zetknął nosem - Bądź gotowy z samego rana. Nie zaśpij! - Jego wujek posłał mu pokrzepiające spojrzenie, prawdopodobnie widząc przerażenie na pysku syna Pianki. Cały klan zaczął skandować ich imiona. Ognisty Krok, Żmijowa Łapa. Oblodzona Sadzawka, Gołębia Łapa. I na zmianę, przez co maluch poczuł się osaczony. Przebiegł wzrokiem po zebranych i jego wzrok spoczął na Łezce i Szron, które posyłały mu pokrzepiająco-wesoły uśmiech, dzięki czemu poczuł się trochę lepiej. Posłał im słaby uśmiech.
~*~
Rozżarzony Popiół był zdecydowanie zbyt energiczny jak dla niego, przez co pierwsze dni były dla niego katorga. Albo nie nadążał za rudym, albo kompletnie nie rozumiał co do niego mówi. Ale nie dopytywał. Miał być "wojownikiem godnym naszego klanu". Potem mófł kogoś dopytać. Ale znając jego i tak by nie polazł do nikogo. Z tego powodu jakieś pierwsze 4 dni były katorgą, potem zaczął próbować się dopasować do stylu nauczania wojownika. Szło mu strasznie opornie. Może gdyby wybrał inną drogę. Ale już było za późno. Musiał iść tą drogą co została mu narzucona. Nie ucieknie z klanu. Tu była Szron, Łezka, mama a nawet Żmija. Nie dość że narobiłby im wstydu, to te trzy pierwsze by się pewnie zamartwiały. Bo co on, mizerny kawałek mięsa, miałby zwojować w świecie? Zjadłby go pierwszy pies, jak nie jakiś zdziczały, samotnik kanibal. Tak, zdecydowanie zginąłby od razu. Jak nie na zawał to z powodu ran.(edytowane)
Cała odskocznia od treningu była Szron bądź Łezka, z którymi (z powodu treningu) miał mnie czasu się spotykać. A że obie jakoś za sobą nie przepadały... ciężko było pogodzić czas wolny między bff a najlepszą przyjaciółke, zwłaszcza że obie jakoś za sobą nie przepadały. I to przez brata Łezki.
Tego dnia w planie treningu mieli... polowanie. Coś czego krótkowłosy się obawiał. Nie chciał zabijać, ale gdy wrażenie że cały klan patrzy mu na łapy go nie opuszczało... miał jakiś wybór? Gdy stał na myszy, błagał w.myślach żeby coś wyskoczyło z krzaków. Nie ważne.czy go zwierz czy inny kot. Byle co. Nie chciał jej zabijać. Dlaczego nie mógł zabić.jeden, małej brązowej myszy? Uderzyło w niego dlaczego.
Była jak on, przerażone a jej wzrok błagał o jeszcze dzień życia. Życia które musiał odebrać, choć nie chciał. Zacisnal powieki, drżąc lekko. Mógł ją puścić, od tak. Ale zamiast tego zacisnął pazury na drobnym ciałku. Słyszał pogratulowanie ze strony wujka. W końcu to jego pierwsza zdobycz. Ale on jakoś nie czuł dumy. Nie wiedział czemu ale nie potrafił. Mimo to uśmiechnął się leciutko i chwycił truposzka w zęby i razem ruszyli do obozu. - Odłóż tą mysz na stos. A potem... idź może zobaczyć czy u medyka czegoś nie.potrzebują? - Kocur uśmiechnął się do ucznia, który posłusznie podreptał do stosu. Położył ostrożnie brązowe stworzonko i udał się do leczenicy z nadzieją na znalezienie Łezki. Gdy tylko wszedł do legowiska medyka zastała go cisza. Może poszli nazbierać ziół? Miał wychodzić, gdy do jego uszu dobieg trzask łamania czegoś.
Ruszył w stronę dźwięku do miejsca gdzie zapach ziół był o wiele bardziej intensywniejszy. W sumie nie powiedziałby córce Żurawiny o zajściu na treningu. Jakoś nie czuł by obarczanie jej dodatkowymi i tak błahymi problemami było potrzebne. Wszedł ostrożnie do składzika i pomrugał pare razy widząc Łzawą Łapę, która chyba przed chwilą chyba rozwaliła większy płat suchej kory. Była wyraźnie zdenerwowana, a po fakcie jaki bałagan tu panował nie trudno było się domyślić co robiła. Uśmiechnął się leciutko i przybliżył się powoli.
- Pomóc ci?
<Łezka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz