Nie mogłem uwierzyć własnym uszom - Cętkowany Ogon był w ciąży! Nie miałem pojęcia które uczucie u mnie górouje - ogromna radość, czy zmartwienie.
- Wow... - wydusiła z siebie kotka, nie wiedząc jak powinna zareagować. Po czym uśmiechnęła się szczerze - Nareszcie! Mglisty Cieniu, uwierzysz w to?
Trąciłem ją lekko nosem w odpowiedzi. Sucha Paproć prychnęła, oznajmiając, że powinniśmy już iść.
Wyprowadziłem Nakrapianą z polanki medyka. Słońce powoli hyliło się ku zachodowi, barwiąc niebo na lekkie odcienie fioletu i pomarańczu. Pierwsze gwiazdy zamigały na nieboskłonie. Usiedliśmy przed jaskinią.
- Więc... - zacząłem. - Wiesz, ile ich tam masz?
Kotka spojrzała na swój brzuch.
- Hmm, sama nie wiem. Może 2? 3? - westchnęła lekko, po czym uniosła głowę w stronę nieba. Srebrna Skóra błyszczała jasno nad nami, niczym baldachim chroniący nas przed złem. Często, wpatrując się w nią, widziałem ciepłe oczy Wilczej Gwiazdy. Patrzył na mnie z dumą, lecz jego wzrok był lekko zmartwiony. Zastanawiałem się, co jeszcze ciekawego przyniesie mi życie. Cętkowany Ogon oparła się o moje łopatki.
- Wiesz, jak je nazwiesz? - zapytałem się ponownie. Cętkowany Ogon zastanowił się.
- Jeszcze nie wiem, zobaczymy, jak się urodzą - zaśmiała się cicho. - Jednego jestem pewna - chciałbym syna lub córkę o twoich oczach.
Zmrużyłem ślepia.
- Co w nich jest takiego niezwykłego? Ja tam wolę twoje - odbija się w nich całe życie.
- Twoje są nieskazitelnie niebieskie - przypominają spokojny ocean przed burzą. Jednocześnie tak zimne i poważne...
Zamilkliśmy oboje.
- Zobaczymy, co przyniesie los.. - odparłem.
< kilka miesięcy później>
W końcu nadszedł ten dzień - Cętkowany Ogon urodził. Nie pozwolono mi zostać przy niej, przez co zmieniłem się w kłębek nerwów, jakim jeszcze nigdy nie byłem. Chciałem je zobaczyć. Moje dzieci... Czy będą podobne do mnie bardziej, czy do Cętkowanej? Ile ich będzie? Wiele pytań kłębiło mi się po łepetynie. Sucha Paproć została ze mną aby mnie uspokoić. Jej cierpki głos sprowadził mnie na ziemię.
Po chwili z polanki wyszła Sowie Skrzydło. Jasnozielone oczy utkiwła we mnie - nie widziałem w nich żadnej dogryźliwości, jaką darzyła mnie przez ostatnie miesiące - zamiast tego promieniowały szczęściem i ulgą. Kiwnęła na mnie łebkiem.
Czym prędziej pobiegłem w stronę Cętkowanej. Leżała na boku, szczęśliwa, a obok niej zmięte w kulki leżały trzy kociaki - jeden biały jak ja, o rudej masce pręg na pysku, jak i na ogonie. Drugi był rudy z białym krawatem, trzeci natomiast szary. Kotki miały zamknięte oczka.
Cętkowany Ogon żucił mi uradowane spojrzenie. Kucnąłem, podwijając łapki pod brzuch.
- Co powiesz na imię, Widmowe Kocię?- zapytałem nagle. Zdziwiła ją ta propozycja. . Ale pasowało mi do tego cichego i spokojnego kotka. Poza tym wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłynąć w powietrzu. Gdy na niego patrzyłem, miałem wrażenie, że zaraz wtopi się w tło.
- Jestem za. A spójrz na tego rudego, wygląda jak samo słońce....hej! W sumie pasuje! Co powiesz na imię, Słońce?
- Cóż to ciekawe imię- zaśmiałem się za co oberwałem ogonem( ty nie masz ogona xd) po tylej łapie. Gdy przestałem się śmiać spojrzałem na małą biało-rudą kotkę.
- A to będzie Lisek. Ma taki... lisi ogonek- mruknąłem. Otarła się o mnie i spojrzała znów na nasze kocięta, które aktualnie drzemały.
- Teraz zostaniesz królową, prawda? - zapytałem.
< Cętko?>
"Często, wpatrując się w nią, widziałem ciepłe oczy Wilczej Gwiazdy. Patrzył na mnie z dumą, lecz jego wzrok był lekko zmartwiony."
SIMBA, REMEMBER WHO YOU ARE. YOU ARE MY SON AND THE ONE TRUE KING. REMEMBER WHO YOU ARE.
XDDDDDDD
- Wow... - wydusiła z siebie kotka, nie wiedząc jak powinna zareagować. Po czym uśmiechnęła się szczerze - Nareszcie! Mglisty Cieniu, uwierzysz w to?
Trąciłem ją lekko nosem w odpowiedzi. Sucha Paproć prychnęła, oznajmiając, że powinniśmy już iść.
Wyprowadziłem Nakrapianą z polanki medyka. Słońce powoli hyliło się ku zachodowi, barwiąc niebo na lekkie odcienie fioletu i pomarańczu. Pierwsze gwiazdy zamigały na nieboskłonie. Usiedliśmy przed jaskinią.
- Więc... - zacząłem. - Wiesz, ile ich tam masz?
Kotka spojrzała na swój brzuch.
- Hmm, sama nie wiem. Może 2? 3? - westchnęła lekko, po czym uniosła głowę w stronę nieba. Srebrna Skóra błyszczała jasno nad nami, niczym baldachim chroniący nas przed złem. Często, wpatrując się w nią, widziałem ciepłe oczy Wilczej Gwiazdy. Patrzył na mnie z dumą, lecz jego wzrok był lekko zmartwiony. Zastanawiałem się, co jeszcze ciekawego przyniesie mi życie. Cętkowany Ogon oparła się o moje łopatki.
- Wiesz, jak je nazwiesz? - zapytałem się ponownie. Cętkowany Ogon zastanowił się.
- Jeszcze nie wiem, zobaczymy, jak się urodzą - zaśmiała się cicho. - Jednego jestem pewna - chciałbym syna lub córkę o twoich oczach.
Zmrużyłem ślepia.
- Co w nich jest takiego niezwykłego? Ja tam wolę twoje - odbija się w nich całe życie.
- Twoje są nieskazitelnie niebieskie - przypominają spokojny ocean przed burzą. Jednocześnie tak zimne i poważne...
Zamilkliśmy oboje.
- Zobaczymy, co przyniesie los.. - odparłem.
< kilka miesięcy później>
W końcu nadszedł ten dzień - Cętkowany Ogon urodził. Nie pozwolono mi zostać przy niej, przez co zmieniłem się w kłębek nerwów, jakim jeszcze nigdy nie byłem. Chciałem je zobaczyć. Moje dzieci... Czy będą podobne do mnie bardziej, czy do Cętkowanej? Ile ich będzie? Wiele pytań kłębiło mi się po łepetynie. Sucha Paproć została ze mną aby mnie uspokoić. Jej cierpki głos sprowadził mnie na ziemię.
Po chwili z polanki wyszła Sowie Skrzydło. Jasnozielone oczy utkiwła we mnie - nie widziałem w nich żadnej dogryźliwości, jaką darzyła mnie przez ostatnie miesiące - zamiast tego promieniowały szczęściem i ulgą. Kiwnęła na mnie łebkiem.
Czym prędziej pobiegłem w stronę Cętkowanej. Leżała na boku, szczęśliwa, a obok niej zmięte w kulki leżały trzy kociaki - jeden biały jak ja, o rudej masce pręg na pysku, jak i na ogonie. Drugi był rudy z białym krawatem, trzeci natomiast szary. Kotki miały zamknięte oczka.
Cętkowany Ogon żucił mi uradowane spojrzenie. Kucnąłem, podwijając łapki pod brzuch.
- Co powiesz na imię, Widmowe Kocię?- zapytałem nagle. Zdziwiła ją ta propozycja. . Ale pasowało mi do tego cichego i spokojnego kotka. Poza tym wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłynąć w powietrzu. Gdy na niego patrzyłem, miałem wrażenie, że zaraz wtopi się w tło.
- Jestem za. A spójrz na tego rudego, wygląda jak samo słońce....hej! W sumie pasuje! Co powiesz na imię, Słońce?
- Cóż to ciekawe imię- zaśmiałem się za co oberwałem ogonem( ty nie masz ogona xd) po tylej łapie. Gdy przestałem się śmiać spojrzałem na małą biało-rudą kotkę.
- A to będzie Lisek. Ma taki... lisi ogonek- mruknąłem. Otarła się o mnie i spojrzała znów na nasze kocięta, które aktualnie drzemały.
- Teraz zostaniesz królową, prawda? - zapytałem.
< Cętko?>
"Często, wpatrując się w nią, widziałem ciepłe oczy Wilczej Gwiazdy. Patrzył na mnie z dumą, lecz jego wzrok był lekko zmartwiony."
SIMBA, REMEMBER WHO YOU ARE. YOU ARE MY SON AND THE ONE TRUE KING. REMEMBER WHO YOU ARE.
XDDDDDDD
KEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEN JU FIIIIIIIIIIIIIL DAT LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOF TUNAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAJT!?
OdpowiedzUsuń~Cętka