— No nieźle! Ostatnio jak się spotkaliśmy, to nie powiedziałabym, że taki z ciebie wolny duch! — zachichotała, podchodząc do Wiciokrzewa. Tą kotką była oczywiście Maślak. Kiedyś zamienił z nią kilka zdań… tak, pamiętał ją.
— B-bo ja wca-wcale nie jes-jestem wolnym d-duchem… ta-tak mi się ty-tylko wymsknęło — wymamrotał, spoglądając się na swoje łapy. Gdyby tylko mógł, zapewne zrobiłby się teraz cały czerwony. Nie, żeby pałał do Maślak jakimiś uczuciami, po prostu zawsze rozmowy z innymi kotami wydawały się dla niego takie przytłaczające!
— A jednak biegasz jak jeden! Ale skoro tak sądzisz, to pewnie masz rację. Tak w ogóle to, co tu robisz? Kiedy skończysz trening? — zapytała, wpatrując się w rzekę przed nimi. Wiciokrzew usiadł i owinął ogon wokół łap.
— Nie wiem… Ro-Rokitnik jeszcze nie-nie chce mnie mia-mianować — westchnął.
— Biedaczek — odparła szylkretowa kotka. Przez chwilę koty siedziały w ciszy, aż dopóki Wiciokrzew po ciężkich namysłach zabrał ponownie głos.
— J-jak tam z De-Dereńką? — mruknął w końcu, chcąc jakoś podtrzymać rozmowę z kotką. Szylkretka trochę zdziwiła się takiego pytania, odwróciła głowę.
— Jak to jak? A jak ma być? Jest… dobrze, a co? — odparła szybko. Wiciokrzew zaśmiał się cichutko pod nosem.
— T-to dobrze. Mo-może poszukamy dla nie-niej jakiegoś pre-prezentu? Sły-słyszałem, że lubisz je je-jej wręczać — wyszeptał niepewnie. Zazwyczaj nie robił aż tak odważnych kroków! Choć, co prawda, brakowało mu znajomych i zrobiłby wszystko, aby tylko jakiegoś zyskać!
— No… myślę, że możemy kiedyś tak zrobić, ale to nie teraz. Chyba jesteś zmęczony, co? — uśmiechnęła się, a Wiciokrzew pokiwał głową. Po tych słowach oba owocniaki ruszyły powolnym krokiem w stronę obozu. Podczas podróży koty śmiały się i chichrały.
[423 słowa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz