Niebieska się do niej odezwała. O nie! Pchełka gwałtownie się odsunęła, patrząc wielkimi oczami na dymną. Nie chciała jej w żaden sposób obrazić tym dotykiem…ah, co ona sobie głupia myślała? Że mogła tak bezczelnie zaczepić obcego kota?
Zerknęła na Jastrząb. Czy zamierzała dać jej reprymendę? Szylkretka zajęta była posiłkiem, olewając aktualnie swoje dzieci. Pchełka westchnęła. Chyba jej się upiecze.
Zwróciła ponownie oczęta na starszą. Wielkie złote ślepia wywiercały w niej dziurę sprawiając, że zabrakło Pchełce odwagi, by przeprosić. Jej buzia drgała, gdy próbowała wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Zamarła wręcz, gdy kotka odezwała się ponownie.
— W każdym razie, ja jestem Źródlana Łapa. Kiedyś Eris. — Przylizała kosmyki sierści na piersi, czekając na odpowiedź kociaka.
Szylkretka położyła po sobie wywinięte uszy. Czy przybyszka nie zamierzała wytykać jej jej odmiennego wyglądu? Bo poza uszkami, w ogóle nie przypominała swojej mamusi… ten krótki ogonek, którym nieśmiało pomachała.
— Emm… — szepnęła cicho. — Eliś?
— Oho, więc umiesz mówić! — Uczennica od razu się ożywiła. — Źle to wymawiasz!
Pchełka skuliła się pod ciężarem swojego błędu.
— To jest Eris — poprawiła ją. — Ale mów mi Źródlana Łapa.
— Eeee o-okej — pisnęła cicho, odwracając głowę.
I znów nastała cisza. Pchełka nie umiała zacząć rozmowy, zresztą, o czym by miała? Nie znała tej kotki, ani świata poza żłobkiem. Szakłak jej opowiadała, że podobno tam jest dużo legowisk i różnych kryjówek, zapachów i mnóstwo innych kotów. Jastrząb również opowiadała dzieciom o swojej wojowniczej profesji, sprawiając, że maluchy były głodne treningów. Szylkretka nawet czasami pokazywała im różne ruchy, jednak kluskowate łapki Pchełki bardzo utrudniały jej nadążanie i poprawne wykonanie czynności. Była ganiona i poprawiana, czego nie lubiła. Uważała, że się do niczego nie nadaje. A była dopiero dzieckiem!
I znów nastała cisza. Pchełka nie umiała zacząć rozmowy, zresztą, o czym by miała? Nie znała tej kotki, ani świata poza żłobkiem. Szakłak jej opowiadała, że podobno tam jest dużo legowisk i różnych kryjówek, zapachów i mnóstwo innych kotów. Jastrząb również opowiadała dzieciom o swojej wojowniczej profesji, sprawiając, że maluchy były głodne treningów. Szylkretka nawet czasami pokazywała im różne ruchy, jednak kluskowate łapki Pchełki bardzo utrudniały jej nadążanie i poprawne wykonanie czynności. Była ganiona i poprawiana, czego nie lubiła. Uważała, że się do niczego nie nadaje. A była dopiero dzieckiem!
— Ale masz ten ogonek! — zaczęła nagle kotka. — Jak u zająca! Zajączku - zaśmiała się z własnego żartu.
Pchełka odwróciła głowę patrząc na odstającą kitkę. Czy to źle, że on tak wyglądał? Był inny od ogonka Źródlanej Łapy, Szakłak czy nawet maminego. Eh…więc Pchełka była odmieńcem?
— A cio tio ziajonć? — Zapytała, odważając się, by sprawdzić, czy jej ogonek to powód do wstydu.
Pchełka odwróciła głowę patrząc na odstającą kitkę. Czy to źle, że on tak wyglądał? Był inny od ogonka Źródlanej Łapy, Szakłak czy nawet maminego. Eh…więc Pchełka była odmieńcem?
— A cio tio ziajonć? — Zapytała, odważając się, by sprawdzić, czy jej ogonek to powód do wstydu.
<Źródlana Łapo? Podziel się swą mądrością, mistrzu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz