Dymna kotka rozpoznała, że jednak Gęgawa nie mówił tego na poważnie. Uśmiechnęła się słabo.
- Nie. Wybrałam się na spacer aby odpocząć od Owocowego Lasu. Mam wrażenie, że Gwiazdnica rozgadała swoje teorie wszystkim członkom klanu. – Mruknęła – Po za tym… Już nawet bez tego sytuacja w klanie jest przygnębiająca. Przynajmniej dla mnie. – Skrzywiła się – Odkąd mama została zabita i odkąd w ogóle to wszystko się stało, atmosfera jest strasznie spięta. – Drgnęła nerwowo ogonem, obawiając się, że powiedziała zbyt dużo na temat tej sprawy.
Czarny jednak tylko pokiwał powoli głową.
– Rozumiem. – Mruknął. Teraz w jego tonie nie można było wyczuć nawet nikłej nuty radości. Zdecydowanie te wydarzenia wpłynęły na wszystkie koty z Owocowego Lasu w mniejszym lub większym stopniu, ale wpłynęły i nie dało się tego ukryć.
Na pysk niebieskiej wpełzł o wiele cieplejszy uśmiech, niż na początku spotkania z Gęgawą.
- Chciałbyś się przespacerować? – Spytała.
- Właśnie po to tutaj jestem – Zauważył. Łuska nieco się speszyła, nagle zdając sobie sprawę, że kocur mógł przecież wyjść z obozu w tak chłodny dzień tylko w jednym celu. Zamilkła.
***
Leżeli razem przy młodej gruszy, nawzajem ocieplając się swoimi ciałami. W tle słychać było cicho poćwierkujące sikory i wróble. Dymna kotka ziewnęła cicho, kryjąc pyszczek w napuszonym z chłodu ogonie. Słońce już zaszło za horyzont. Zza krzaków dobył się szelest. Łuska szybko odskoczyła od Gęgawy, jeżąc futro na karku. Po odgłosach dobiegających z jej lewej strony, brązowooki również poderwał się ze swojego miejsca. Cynamonowy pyszczek wyjrzał zza zarośli.
- Tutaj jesteście? – Dymna od razu uspokoiła się, rozpoznając głos Mrówki. – Jest już późno, myślałam, że znaleźliście się w tarapatach! – Mruknęła z widoczną naganą wojowniczka.
- Przepraszamy, Mrówko. Nie chcieliśmy ciebie niepokoić. – Miauknął Gęgawa – Już wracamy.
***
W obozie zastała nikogo innego jak Gwiazdnicę, która wpatrywała się w dwójkę kotów ze znaczącym uśmieszkiem na pyszczku.
- Hmmm? Więc co robiliście sami po za obozem w tak późną porę?
- Spacerowaliśmy. – Odparła szybko Łuska, nerwowo drgając ogonem. Kiedy w końcu się od nich odczepi? Westchnęła podirytowana i wskoczyła na niskie gałęzie kasztanowca, kładąc się na zwykłym gołym konarze. Odkąd została uczennicą, spała tylko tutaj, nie potrafiąc umościć sobie wygodnego posłania i bojąc zapytać się innych o przysługę jaką byłoby zrobienie legowiska na tym nietypowym miejscu. Od jakiegoś czasu widziała, że Mrówka nie jest z tego zadowolona, ale na razie nie odzywała się z tego powodu. Teraz jednak podeszła do zmęczonej już dniem uczennicy.
- Nie masz posłania? – Spytała, jakby sama wcześniej tego nie zauważyła.
Łuska pokręciła głową na zaprzeczenie. Cynamonowa westchnęła tylko.
- Wstawaj, musisz się kiedyś nauczyć. – Mruknęła, wskakując na gałąź.
Niebieska kiwnęła głową i pomimo zmęczenia, przysiadła obok Mrówki, czekając na jej wskazówki. Po nauce pełnej niepowodzeń i trudów, w końcu, już całkowicie wykończona dniem, niepewnie umościła się na legowisku, które wydawało jej się za chwile obsunąć z grubego konara.
- Dobranoc, Mrówko. – Wymamrotała zaspana, z szacunkiem kłaniając przed mentorką łebek. Zamknęła oczy i zasnęła.
<Gęgawo?>
[Przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz