– Liściasta Łapo! – syknął ktoś. Kotka otworzyła oczy.
– Daj mi spać! – szepnęła.
Zobaczyła przed sobą czarnego kocura, który zdecydowanie nie był uczniem. To przecież Czarny Ogień, jej mentor. Zapewne musiała iść na szkolenie. Z tą świadomością od razu się rozbudziła.
– Przyszedłem, żeby cię obudzić. Idziemy zaraz na trening, pospiesz się – miauknął wojownik. Nadal miał miły ton głosu, więc pewnie nie był na nią zły. Kotka przetarła oczy łapką.
– Ale już teraz? Dopiero co słońce wzeszło – jęknęła.
Wywnioskowała z miny mentora, że nie odpuści. Kotka westchnęła. Wyszła tunelem z legowiska uczniów. Usiadła na ptasich piórach. Polizała się po łapce i wyczyściła nią pyszczek. Nie obchodziło ją to, jak wygląda, ale od czasu do czasu się trochę czyściła. Jednak uważała, że to nudne zajęcie. Wygładziła pozlepiane i zakurzone futerko, i podeszła do Czarnego Ognia.
– Co będziemy robić? – Okrążyła go zniecierpliwiona i podekscytowana.
– Nauczę Cię polować. Chodź! – Wojownik wybiegł z obozu, a Liściasta Łapa za nim.
Ciekawe, co upoluje. Jeśli coś upoluje. Zatrzymali się obok studni.
– Pokaż, jak zapolowałabyś na mysz. – Czarny Ogień przyciągnął patyka. – To będzie twoja mysz.
Liściasta Łapa pochyliła się, żeby być bliżej ziemi. Nigdy nie ćwiczyła, ale przecież inni uczniowie jej to pokazywali. Ostrożnie stawiała łapy. Zbliżając się do celu, niechcący kopnęła kamyk. Poturlał się, robiąc dużo hałasu. Na pewno spłoszyłaby już zdobycz, więc skoczyła na patyk, ale wylądowała za wcześnie i do tego się potknęła. Usiadła na trawie i poczekała na słowa mentora. Wiedziała, że jej nie wyszło, ale następnym razem jej się uda!
– Twoja postawa nie była dobra i musisz uważać, jak stawiasz łapy, poza tym musisz poćwiczyć skakanie. Ale nauczysz się. – Liściasta Łapa kiwnęła głową na potwierdzenie.
– To co mam robić?
– Powtórz pozycję łowiecką, a ja powiem ci, co robisz źle. – Gdy uczennica pochyliła się, żeby być niżej, Czarny Ogień docisnął jej grzbiet łapą do ziemi.
– Tylko trochę wyżej, żebyś nie szurała brzuchem po trawie, i będzie idealnie – miauknął. Liściasta Łapa zrobiła, co jej kazał.
– Nie machaj ogonem i stań nieruchomo. – Polecił mentor. Kotka stanęła bez ruchu.
– A mogę oddychać? – spytała. Wojownik westchnął.
– Tak, możesz. – Gdy Liściasta Łapa wzięła głęboki wdech, dodał: – Tylko nie tak głośno. Teraz powoli idź przed siebie, ale najpierw zobacz, gdzie możesz postawić łapy. Musisz uważać na patyki i kamienie. Pokażę ci. – Czarny Ogień powoli stawiał łapy w dobrych miejscach i nadal był nisko przy ziemi. Liściasta Łapa spojrzała pod siebie. Wyciągnęła łapę i postawiła ją za leżącym na trawie patykiem. Omijała sprawnie wszystkie przeszkody i prawie bezszelestnie dotarła do mentora.
– Bardzo dobrze, ale musisz być niżej i nie wykonuj takich gwałtownych ruchów. Spróbuj jeszcze raz. – Liściasta Łapa się ucieszyła. Już szło jej lepiej! Niedługo będzie idealnie. Powtórzyła ćwiczenie, ale stawiała łapy wolniej i starała się być blisko ziemi. Spojrzała wyczekująco na czarnego kocura.
– Świetnie. Przejdziemy do skoku łowieckiego. – Zademonstrował kotce, jak skrada się, a na końcu bierze tylne łapy pod brzuch, unosi nieco tułów i skacze bardzo daleko. – Teraz zrób to samo – polecił.
Liściasta Łapa znowu przykucnęła w pozycji łowieckiej, będąc cały czas nisko, ostrożnie i powoli stawiając łapy, zbliżyła się do celu, który był patykiem. Wsunęła tylne łapy pod brzuch, uniosła tułów i skoczyła najdalej, jak mogła. Wylądowała przy patyku i chwyciła go szybko.
– Skocz jeszcze kilka razy, żeby nauczyć się lądować dalej – miauknął Czarny Ogień.
***
Gdy poćwiczyła skoki łowieckie, jej mentor powiedział, że czas wracać do obozu. Teraz siedziała w jaskini za wodospadem i zobaczyła Paprociowego Zagajnika, jej najlepszego przyjaciela, siedzącego nieopodal. Podeszła, żeby pogadać i się pobawić.
– Cześć! – przywitała się z nim. – Chcesz się pobawić?
– A w co? – spytał kocur.
– Nie wiem, chcesz powalczyć? Oczywiście na niby. Albo w królika? Możemy porzucać mchem, zaraz znajdę.
– No to, możemy porzucać.
– To pójdę po zabawkę – miauknęła Liściasta Łapa. Zobaczyła, jak Paprociowy Zagajnik nieufnie patrzy na powoli zachodzące słońce i wycofuje się w cień. Poszła do legowiska uczniów, zebrała mech, który już dawno wypadł z posłań i nikomu nie był potrzebny. Zwinęła go w kulkę i była zabawka. Wróciła do Paprociowego Zagajnika. Rzuciła mech do kolegi, a ten odrzucił. Kulka wylądowała za nią. Liściasta Łapa podniosła ją i kontynuowali zabawę. W końcu zrobiła się późno. Pożegnała się z przyjacielem i poszła spać.
[Przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz