Po chwili swobodnego chodu Bylica zadała pytanie:
— Podejrzewam, że jako osoba w łaskach Jafara, nie musisz sama zdobywać pożywienia. Kiedy ostatnio polowałaś? — spytała. — Z tego co pamiętam, również to chciałaś dopracować.
— W mieście nie ma zbyt wielu okazji, by polować. Niezależnie od statusu. Nie zawsze byłam tak bezpieczna. Nikt z nas nie był bezpieczny od zawsze. I właściwie nikt z nas nie jest. Tutaj nie wiadomo, co się zdarzy — powiedziała zgodnie z prawdą. — Innymi słowy, dawno polowałam. Jedzenie otrzymuję za służbę.
Staruszka skinęła głową.
— Mimo to, pragniesz dopracować tę umiejętność. I dobrze, warto umieć jak najwięcej —stwierdziła. — A więc dzisiaj pokażę ci, gdzie szukać zwierzyny w miastach - rzekła, nie odwracając się w stronę rozmówczyni, tylko idąc przed siebie.
Zwierzyna w miastach. Dobre sobie. Jedyne jedzenie, jakim dawniej Bastet się żywiła, były resztki pozostawione przez dwunogów - lub bardziej ryzykowna opcja - martwe szczury i myszy, padlina. Rzadko kiedy udawało jej się złapać żywą jeszcze zdobycz.
— Przyda się — stwierdziła zwięźle. — W tym gwarze ciężko znaleźć żywą istotę.
— Tak samo jak samotnicy ukrywają się pod nosami dwunogów, tak myszy pod naszymi —- stwierdziła, następnie zatrzymując się by spojrzeć na płot domostwa wyprostowanych. Po krótkiej chwili wskoczyła na niego by później z gracją zeskoczyć na drugą stronę.
Zrobiła to samo. Wskoczyła na ogrodzenie i siedziała tam przez chwilę, obserwując z góry otoczenie i zapisując sobie we łbie informacje. Następnie także zeskoczyła na drugą stronę, lądując gładko łapami na ziemi.
— Sugerujesz, że zwierzynę można wyłapać w domostwach Dwunożnych? — spytała. Nie wchodziła na posesje Wyprostowanych, gdy nie musiała. Nie było powodu. Za to istniała możliwość otarcia się o śmierć lub ubezwłasnowolnienia. Niezbyt przyjemna wizja, swoją drogą. Musiała mieć dobry powód i korzyści, by bezsensownie się narażać. Najwyraźniej niebieska spoglądała na to z innej strony.
Nie odpowiedziała od razu, następnie idąc powoli w przód.
— Domostwo zbudowane z drewna. Krzewy w ogrodzie. Niezadbane. Trawa skoszona już jakiś czas temu, nie kłuje w łapy. Posadzka przed wejściem pokruszona. Idealne siedlisko dla myszy — wymruczała. — To właśnie w takich, zapomnianych przez nas koty, a nawet czasem również i dwunogi miejscach kryją się gryzonie. Nasze i ich drogi nie krzyżują się, bo one nas unikają. Nie chcą paść naszą ofiarą. Ale są tutaj cały czas, kryjąc się tam, gdzie czują się bezpiecznie. Już wiedzą o naszej obecności. Ale są zaskoczone. Możesz spróbować wytropić tutaj jakąś zagubioną mysz — miauknęła, następnie siadając na progu werandy.
Oczywiście, czysto analogicznie, niebieska miała rację. Naturalnie zwierzęta szukają schronu tam, gdzie nie zagraża im śmierć.
Przypadła do ziemi, a bystre oczy natychmiast zaczęły rozglądać się po krzewach. Zmysły, na których mogła polegać.
Wyczuła charakterystyczny zapach, dlatego tam właśnie się udała; cicho i bezszelestnie. Tak, jak w sytuacjach, gdy musiała cicho mordować. Krok po kroku, ciężar przeniesiony na tylnie łapy przygotowujące się do skoku i ogon na wysokości proporcjonalnej do reszty ciała, który stabilizował ją na ziemi.
Nos jej nie zawiódł. Wyczuła to, co pozostawiły po sobie myszy; zapach strawionego pokarmu. Odchody pozostawione w gęstej trawie, których stan łatwo było określić. Przed chwilą tutaj właśnie musiała być mysz.
Więc zaczęła posuwać się jeszcze bliżej, szukając nozdrzami woni, których mogłaby się złapać. Przez krótką chwilę nie czuła nic nowego, ale potem zapachy zaczęły się różnicować i odnalazła ten należący do gryzonia. Ruszyła w kierunku, który był najbardziej intensywny, a jej wzrok błądził po zaroślach. Ciche poruszenie starczyło, żeby ujawnić lokalizację myszy.
Bastet czekała na odpowiedni moment. Cały czas wyobrażała sobie, że ta mysz jest kolejnym dłużnikiem, jakiego Jafar kazał jej się pozbyć. Cały czas wyobrażała sobie, że miała za zadanie subtelnie i cicho pozbyć się wartownika, by dotrzeć do serca gangu i powybijać ich wszystkich, nie alarmując przy tym reszty.
I to głównie pomogło jej złapać zdobycz. Gdy mysz zwróciła się do niej pyskiem, widząc jedynie teren po obu bokach jej głowy, a nie ją, która stała na prosto od niej, samotniczka wzbiła się na tylnych nogach i przygniotła łapami mysz, pozbawiając ją tchu szybkim przebiciem tchawicy.
Tymczasem czuła na plecach wzrok niebieskiej.
cdn
[Przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz