Wówczas burej przyszło na myśl, że cała ta sytuacja musiała być okropnie trudna dla Szałwiowej Chmury. W końcu, straciła rodziców.
Zaraz, chwila, stop!
Czemu miała się teraz pogrążać w ponurych myślach? Przecież niedawno została matką i powinna przekazywać swoim dzieciom same pozytywne emocje! Niesiona tą myślą Łzawa uśmiechnęła się szczerze.
— Uczyła cię Jagodowa Skórka, prawda? — zagadała, uznając, że skoro rodzice Szałwii to byli jej fajowi przyjaciele, to może ona także jest bardzo w porządku. Miło byłoby rozmawiać w klanie z kimś innym, niż własne rodzeństwo i Oszroniony Płatek. Szałwiowa Chmura powoli skinęła głową.
— Tak, to bardzo miła kocica — stwierdziła, uśmiechając się. Łzawy Taniec pokiwała głową. Co prawda żaden mentor nie mógł być lepszy od Rybiego Ogona, ale Jagodowa Skórka pewnie nie była najgorsza.
— Czasami przychodziła do kociarni, gdy ja i Deszczyk byliśmy jeszcze brzdącami. Ona, oraz jej głupi kolega, Srebrne Poroże. Zawsze była pełna energii i wesoła, pewnie dobrze ci się z nią pracowało — kontynuowała bura, właściwie to trochę plotąc od rzeczy. Mało ją obchodziło, że Srebrny nie żył od księżyców i powinna o nim mówić dobrze. Ten nadęty bufon nie zasługiwał na jej szacunek i tyle w temacie. Czekoladowa chyba chciała coś odpowiedzieć, jednak w tym momencie Światło wymsknęła się spod uścisku Łzawej i zaczęła obmacywać ogon Szałwii, podobnie, jak Łezka zrobiła to ojcu kocicy przed wieloma, wieloma księżycami. Królowa zaśmiała się cicho, widząc to.
— Chyba cię lubią — stwierdziła z uśmiechem.
< Szałwia? Wybacz, że takie lanie wody, nie miałam pomysłu ;;>
Uwuwu
OdpowiedzUsuń