- Ponieważ dopiero zaczęłaś szkolenie, dzisiaj pokażę ci nasze terytorium. No chodź! - ponaglił Wiewiórczą Łapę Iglasty Krzew. Należało zaznaczyć, że robił to już któryś raz z kolei, ponieważ mimo najszczerszych chęci, uczennica ledwo dorównywała mu kroku z powodu swoich nadal krótkich łapek. Kiedyś na pewno się wydłużą. Będą długie, smukłe i najlepiej wyćwiczone w całym lesie - pocieszała się. Obchodzenie terytorium rozpoczęli od miejsca zgromadzeń - Wielkiego Drzewa. Cynamonowej zakręciło się w głowie, kiedy zdała sobie sprawę ze swoich pchlich rozmiarów w stosunku do pnia. Wyobraziła sobie tłum kotów siedzących obok siebie podczas nocnego sojuszu. Nie to, że po wojnie była jakoś szczególnie przyjaźnie nastawiona do pozostałych klanów, po prostu wizja liderów spoglądających z góry na las wydała jej się na tyle majestatyczna, że chciała zobaczyć ją na własne oczy.
- Myślisz, że Borsucza Gwiazda pozwoli mi przyjść na następne Zgromadzenie? - spytała kotka z ogromnym entuzjazmem.
- Umm... Tak, tak myślę - odparł spokojnie jej mentor, po czym machnął ogonem na znak, że ruszają dalej. Słońce było już w połowie drogi do szczytu nieba, kiedy doszli do opadającej w dół wąwozu Głębokiej Ścieżki. Liliowy objaśnił, że medycy spotykają się na jej końcu, aby podzielić języki z Klanem Gwiazdy. Cóż, medycyna zdecydowanie pręgowanej nie interesowała, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że rozmowy z dawno zmarłymi duchami wojowniczych przodków nie wydały jej się intrygujące. Do tego wąwóz był dosyć sporych rozmiarów, co tylko spotęgowało wielką ciekawość terminatorki. Może jej też byłoby kiedyś dane wybrać się w dół Głębokiej Ścieżki? Może Borsucza Gwiazda zapragnie porozmawiać z Klanem Gwiazdy i zabierze ją ze sobą? Póki co, wszystko to pozostawało tylko w sferze jej marzeń. Młoda podeszła do krawędzi wąwozu i spojrzała w dół - nawet nie próbowała sobie wyobrażać co by się stało, gdyby ktoś w tej chwili lekko ją pchnął albo gdyby straciła równowagę i zachwiała się. Zapewne pokonałaby tę powietrzną trasę z lekkością kamienia i wdziękiem starego borsuka, a na samym dole zostałaby z niej dymiąca kupka sierści, ale nawet taki najprostszy w świecie scenariusz nie wyglądał dla niej najkorzystniej. Wycofała się więc powoli w głąb lasu. Panującą tam ciszę przerwał Iglasty Krzew:
- Powiedz, czujesz jakiś zapach?
Terminatorka zaczęła węszyć w powietrzu. Starała się wyglądać na skupioną, ale w środku była tak podekscytowana, że miała ochotę wyskoczyć z własnego futra.
- Jakaś zwierzyna... To chyba mysz...
Iglasty Krzew rzucił krótkie spojrzenie w stronę najbliższych krzaków, później skinął Wiewiórczej Łapie na znak, że się nie myli i faktycznie w pobliżu znajduje się mysz. Następnie musnął ją koniuszkiem ogona po pysku, aby nakazać jej ciszę, po czym wskazał niczego nieświadome zwierzątko. Zielonooka od razu zrozumiała o co chodzi. Ślamazarnie podkradła się do myszy. Serce waliło jej tak mocno, że miała wrażenie, iż za chwilę wyskoczy. Jej pierwsza własna zdobycz! Próbowała odrobinkę sobie ulżyć, więc z cichym świstem wypuściła powietrze. Skoczyła i szykowała się, aby uśmiercić zdobycz, kiedy ta uzmysłowiła sobie obecność drapieżnika i czym prędzej czmychnęła do swojej kryjówki. Wiewiórcza Łapa upadła więc na pysk. Straciła taką doskonałą okazję na upolowanie czegoś, a po swojej kaskaderskiej akcji prawdopodobnie straciła także resztki godności. Obróciła się do tyłu i spojrzała na swojego mentora, który na początku wydawał się lekko zaskoczony, ale już po kilku uderzeniach serca mruknął:
- Wyobrażasz sobie co by się stało, gdybym kazał ci polować na żwirze? Już dawno byłoby po twoim nosie! - zaśmiał się. Wiewiórka nadęła policzki udając oburzenie, ale musiała przyznać pointowi rację - jeśli podłoże byłoby odrobinę twardsze, najpewniej poważnie uszkodziłaby sobie nos. Po chwili ona także wybuchnęła śmiechem. Kiedy obydwoje się opanowali, Iglasty Krzew miauknął:
- Za głośno oddychasz. Mysz usłyszy cię wcześniej, niż zobaczy, więc następnym razem nie możesz dyszeć jak pies. Spróbuj też przenieść ciężar ciała na tylne łapy - od razu poczujesz różnicę.
- O tak? - mruknęła prezentując opisywaną przez mentora pozycję.
- No, całkiem nieźle - odparł. - Niedługo dokładniej wytłumaczę ci różne techniki łowieckie, a na razie ruszajmy dalej. Słońce jest już u szczytu nieba - miauknął spoglądają w niebo. Kiedy przechodzili obok gniazd Dwunożnych, w głowie cynamonowej zaświtała pewna myśl, więc postanowiła się nią podzielić z mentorem.
- Naprawdę nie rozumiem jak Dwunogi mogą siedzieć w takich gniazdach. Przecież tam musi być okropnie gorąco!
- Może dlatego mają tak mało futra, choć ja sam wierzę, że to pchły im je wygryzły - powiedział, a po krótkiej chwili ciszy dodał: - Pchły takie jak ty.
Wiewiórcza Łapa zaczęła spojrzeniem ciskać w niego gniewne gromy, ale liliowy najwyraźniej doskonale się bawił.
- Pffy... Mysi móżdżek - mruknęła do siebie. Po chwili miauknęła głośniej: - Spójrz na te iglaki u Dwunożnych! Zobaczymy czy cię od nich odróżnię, kiedy usiądziesz obok!
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć... pchełko - objął prowadzenie wymijając zbitą z tropu terminatorkę i rzucając jej przy tym ukradkowe, ale ewidentnie rozbawione spojrzenie. Kiedy szli wzdłuż granicy z Klanem Burzy, pręgowana skrzywiła się na widok majaczącego w oddali obozu. Jeszcze kiedyś im się oberwie. Jeszcze kiedyś to oni będą potrzebować pomocy. Po wejściu do obozu Klanu Wilka pożegnała się z Iglastym Krzewem i niemal od razu położyła się w cieniu. Droga, którą przeszli nie była wcale długa, ale czas, który na poświęcili na pokonanie jej, podpowiadał uczennicy coś zupełnie innego. Do tego wszystkiego, pewnością nie był to jeszcze koniec jej dnia. A co, jeśli ktoś wymyśli, żeby zabrać ją na patrol?! O nie, absolutnie nie ma takiej możliwość. Jeśli ktoś wytarga ją z obozu i każe po raz kolejny obchodzić całe terytorium, chyba łapy jej odpadną. Chyba będzie musiała się gdzieś zaszyć, żeby nikt nie ważył się czegokolwiek od niej chcieć.
<Iglasty Krzewie? Albo ktoś z legowiska uczniów?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz