— Wszystko okej Postrzępiony Mrozie..? — spytał kocur ze zmartwieniem. Kotka natomiast wzruszyła ramionami.
— A wygląda? Związek naszych rodziców rozpada się na naszych oczach. Chyba nie mam się z czego cieszyć, prawda? — odpowiedziała z przekąsem, jednak jej brat nie miał jej tego za złe.
— Wiem, że strasznie źle to przeżywasz. Uwierz mi, ja też. Boję się… Ale masz mnie. Masz Pietruszkową Błyskawicę… Jesteśmy tu dla ciebie. Proszę, nie poddawaj się. — Kocur patrzył na nią z nadzieją w oczach. Postrzępiony Mróz zwiesiła głowę i załkała.
— Po prostu chciałabym, żeby znów się dogadywali… Tak bardzo się martwię… — Gdy łzy zaczęły spływać po jej policzkach, jej brat momentalnie przytulił się do niej.
— Już, już… Wszystko będzie dobrze… — próbował ją pocieszyć.
— Mam taką nadzieję, ja po prostu nie zniosłabym widoku ich rozdzielonych… — wyszeptała, podczas gdy jej głos załamywał się od łez.
— Głowa do góry. Obiecuję, że wszystko się ułoży.
Chciała zabrać Astrową Łapę na trening, jednak jej motywacja bardzo szybko opadała. Pozwoliła jej pomóc w układaniu mchu w legowiskach, a potem zbieraniu ziół. Sama natomiast spędziła dzień w obozie, nie pomagając zbyt wiele. Nie chciała tego, naprawdę próbowała zebrać siły do, chociażby patrolu, jednak nie potrafiła. Po prostu brakowało jej sił, widząc, jak jej rodzice znów kłócą się.
— Cóż, czyżby ktoś wrócił? — Melodyjny Trel ze złością strzepnęła ogonem, kładąc po sobie uszy. Pokrzywowe Zarośla spojrzało na nią zdziwione.
— Melodyjny Trelu, właśnie wracałom od Terpsychory- — Na jego słowa kotka syknęła jedynie.
— Oh, tak, oczywiście. Bo dla niej zawsze masz czas! Wstyd mi za to, że mam takiego partnera. — Po tych słowach odwróciła się i poszła do legowiska wojowników. Postrzępiony Mróz położyła po sobie uszy, a jej futro stanęło dęba. Jej ojciec zaś westchnął jedynie i poszedł coś zjeść, jakby nic się przed chwilą nie stało. Dlaczego musieli się tak zachowywać… Gąsienicowy Ogryzek podszedł do niej, widząc z dala konwersację ich rodziców. Polizał delikatnie jej ucho, próbując bez słów przekazać jej, że może na nim polegać. Ta jednak wpatrywała się jedynie w niedokończoną nornicę, z czego zjedzoną już część miała ochotę zwymiotować.
— Dobrze Astrowa Łapo, a więc… Może pozbieramy mech do legowisk..? — Postrzępiony Mróz wlokła łapy po ziemi tak, jakby za chwilę miała upaść. Jej uczennica wyglądała na zmartwioną.
— Na pewno nie jesteś zmęczona? — spytała Astrowa Łapa. Widać było, że oprócz faktu, że widziała, że przez ostatni czas tylko zbierała mech z mentorką, miała też świadomość, że Postrzępiony Mróz jest wykończona. Mentorka jednak uśmiechnęła się delikatnie.
— Tak, czuję się dobrze. Nie przejmuj się. Jeśli bardzo chcesz, mogę ci dać zapolować. Sprawdzę, jak ci idzie. — po słowach kotki uczennica rozpromieniła się.
— Oczywiście! — zaczęła węszyć, podczas gdy Postrzępiony Mróz usiadła wygodnie. Popatrzyła w stronę granicy z Klanem Wilka. Czasami marzyła, że żyje razem z Kosaćcową Grzywą w jednym klanie. Tak bardzo by pragnęła mieć teraz kocura przy sobie. Ile by za to oddała… Wtuliłaby się w jego futro, próbując zapomnieć o tym, co teraz przeżywa.
— Widziałaś! Złapałam drozda! — Wojowniczka wzdrygnęła się, gdy jej uczennica wyrwała ją z letargu. Skinęła głową z lekkim uśmiechem.
— Bardzo dobrze ci poszło. — Postrzępiony Mróz pochwaliła Astrową Łapę, a ta odwzajemniła uśmiech, jednak zapewne widziała, że starsza nie jest w najlepszej formie.
— Chyba możemy wracać. Zebrałam trochę mchu, możesz go wziąć? — spytała młodsza.
— Jasne. — Postrzępiony Mróz podniosła mech z ziemi i skierowała się w stronę obozu. Gdy dotarła, jej matka siedziała przy wejściu do obozu zestresowana.
— Hej mamo. Może chciałabyś zjeść razem? — spytała delikatnie. Jej matka jednak strzepnęła ogonem.
— Wybacz, ale czekam na twojego ojca. Może następnym razem — odpowiedziała sucho.
— Wiesz, nie wiem, czy jest sens… Widzę, że się stresujesz… — Astrowa Łapa nie wiedząc co ze sobą zrobić odeszła i odłożyła drozda na stertę zwierzyny, podczas gdy mentorka kontynuowała rozmowę z matką.
— Postrzępiony Mrozie, nie. Nie mam teraz czasu. — Zignorowała kompletnie słowa córki. Młodsza poczuła ukłucie w sercu. Odeszła od matki bez słowa, aby pogrążyć się we łzach w legowisku wojowników.
— Tęskniłam za tobą. — Postrzępiony Mróz otarła się o futro kocura, wdychając jego zapach.
— Miałem taką nadzieję! Jeszcze kazałaś mi czekać, toż to okrutne! — Wojownik położył dramatycznie łapę na czole, na co ta lekko uśmiechnęła się.
— Nie przesadzaj. Chyba nie czekałeś aż tak długo. — po jej słowach większy spojrzał na nią przez chwilę.
— Wiesz, wyglądasz na trochę zmęczoną. Nie żebym jakoś bardzo się tym przejmował, ale może powinnaś czasami odpocząć? — Próbował ukryć troskę pod przykrywką swojego wpatrzenia w siebie, zawsze był tak postrzegany, jednak kotka znała jego prawdziwe oblicze. Na swój sposób się martwił.
— No cóż, treningi z Astrową Łapą trochę ode mnie wymagają. — Przez chwilę siedziała w ciszy, jednak jedno pytanie cisnęło jej się na język. — Gdyby… Gdyby nagle cały twój świat walił się… Co byś zrobił? — Spojrzała w jego oczy z nadzieją, że w nich znajdzie odpowiedź.
— Chyba zależy od sytuacji. Chyba walczyłbym jak to ja. Nie poddałbym się. — Spojrzał przez chwilę w niebo. — A dlaczego pytasz?
— Bez powodu. Tak po prostu. — Sama spojrzała na gwiazdy, które wisiały nad nią. — Mam po prostu nadzieję, że Klan Gwiazdy czuwa nad nami.
— Klan Gwiazdy… — kocur przez chwilę wydawał się zamyślony. — Też… Mam taką nadzieję.
Od rana kotka czuła się tak, jakby coś wisiało nad nią. I nie było to nic dobrego. Czarne chmury nie zwiastowały niczego dobrego.
— Wybierzemy się na trening? — spytała Astrowa Łapa z nadzieją.
— Nie wolisz pomóc medyczkom? Uwielbiasz z nimi przebywać. — Wojowniczka miała nadzieję, że młodsza posłucha jej. Ku jej uldze, faktycznie odwróciła się w stronę legowiska medyczek.
— Dobrze! Jeśli byś mnie potrzebowała, daj znać. — Po tych słowach odeszła do legowiska. Postrzępiony Mróz chciała jakoś zająć sobie czas. Zobaczyła Gąsienicowy Ogryzek, który wrócił z porannego patrolu ze swoim uczniem. Od razu podeszła do niego.
— Możemy się przejść? Proszę? — Błagalnie patrzyła na brata, więc ten zgodził się. Swojego ucznia posłał na odpoczynek, a sam skierował się do wyjścia z siostrą. Bez słowa przeszli pod wodospadem. Jego dźwięk wcale nie koił jej nerwów jak kiedyś. Szum teraz jedynie przyśpieszał bicie jej serca. Jakby wybijał czas do tragedii. Nie musieli długo iść, aby dotrzeć w miejsce, w którym miała zamiar porozmawiać z bratem. Szli przy brzegu morza, gdy zdecydowała się w końcu odezwać.
— Martwię się. Czuję się tak, jakby coś się miało dzisiaj stać. Cisza przed burzą — stwierdziła, nerwowo drgając koniuszkiem ogona. Jej brat spojrzał na nią zdziwiony.
— Wydaję mi się, że to po prostu cały ten stres, przez który ostatnio przechodzisz. Nie martw się. Melodyjny Trel i Pokrzywowe Zarośla pogodzą się, naprawdę. My też kiedyś prawie ze sobą nie rozmawialiśmy, pamiętasz? — Na słowa jej brata sierść podniosła się jej nieznacznie. Pamiętała, aż zbyt dobrze. Nienawiść, jaką czuła do niego była okropna. Choć zaczęło ją to zastanawiać. Czy to po Melodyjnym Trelu odziedziczyła takie zachowanie? Czy to po niej unikała konfrontacji, jednak syczała na tę osobę, która uważała, że ją zraniła? Zaczęła nerwowo rysować w piasku pazurem.
— Może i tak, ale teraz jest inaczej. W sensie to inna sytuacja. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Po prostu czuję to. — spojrzała na horyzont. Fale rozbijały się na brzegu i kamieniach wystających z ziemi. — To nie jest zwykła kłótnia. Coś za tym jest. — szepnęła cicho.
— Czemu tak sądzisz? — spytał ją brat.
— Ta cała grupa samotników jest strasznie podejrzana… W dodatku nagła śmierć Zagubionego Obuwika? Co jak coś jest na rzeczy?
— Ja… Ja nie wiem. Nie myślałem tak nad tym. Postrzępiony Mrozie… Może powinniśmy przestać się tak tym przejmować? Są dorośli, załatwią to między sobą. — Na słowa brata syknęła.
— Nie prawda! Niczego nie rozumiesz, prawda? Zaraz wszystko się rozpadnie, a ja mogę jedynie na to bezczynnie patrzeć! A chcę im pomóc! Co innego niby mam zrobić, co? Chciałam z nimi pogadać, ale nie mają czasu! Na Klan Gwiazdy, oni w końcu sobie gardła powyrywają! — oddech kotki stał się ciężki. Zwiesiła głowę. — Ja nie wiem co robić… — Gdy jej brat zobaczył ją w tym stanie, od razu wtulił się w nią.
— Wracajmy… Potrzebujemy odpoczynku… Zjemy razem, co ty na to? Może przyprowadzisz Astrową Łapę, a ja Świergoczącą Łapę? — spytał z czułością.
— Dobrze… Ale tylko chwilę… Muszę zmienić mech w legowiskach… — Kocur skinął i pomógł jej wstać. Gdy już wytarł jej łzy ogonem, spacerem dotarli do obozu. Usiadła razem z nim i uczniami w kącie obozu i zjedli razem.
— Zioła są strasznie fajne! Już nawet pamiętam ich kilka! — Astrowa Łapa chwaliła się młodszemu koledze.
— O jejku, ale super! A ja dzisiaj nauczyłem się wspinać na drzewach! Gąsienicowy Ogryzek jest w tym świetny! — spojrzał z uśmiechem na mentora, który odwzajemnił gest. Postrzępiony Mróz w końcu zjadła jakiś większy posiłek, z czego jej brat był bardzo dumny.
— A może jutro wybierzemy się na wspólny trening? — Gąsienicowy Ogryzek zaproponował. Dwójka uczniów z aprobatą skinęło z radością.
— Tak, prosimy! — Świergotek poprosił z nadzieją. Postrzępiony Mróz skinęła.
— Postaramy się. — Na jej słowa dwójka uczniów z radością wstało i poszło do legowiska, gdyż skończyli posiłek. Ona sama podziękowała bratu za wspólny czas i skierowała się do legowiska kociąt, w którym zaczęła wymieniać mech. Jednak gdy już skończyła pierwsze, usłyszała swoją matkę. Od razu podniosła łeb do góry.
— Tak? A więc po prostu znalazłeś sobie pewnie kogoś innego! Przyznaj się! — syknęła ze złością Melodyjny Trel ze złością. Pokrzywowe Zarośla stało jak słup, zdziwione wybuchem kotki. Postrzępiony Mróz natomiast nie dziwiła jej się, ostatnio faktycznie przejawia on zachowania wskazujące na co najmniej zdradę.
— Melodyjny Trelu, proszę, nie histeryzuj. Przecież tylko spotykam się z siostrą. Musisz zrozumieć, że tęskniłom za nią. I to bardzo. — Próbowało się bronić.
— Nie obchodzą mnie twoje fałszywe słowa! Mam dość! Nie zależy ci na mnie, przyznaj się! — Słysząc te słowa, Postrzępiony Mróz wyjrzała ze żłobka, nadal trzymając w pyszczku kawałek mchu.
— Proszę cię, uspokój się — odpowiedziało, wyraźnie zestresowane, jednak kotka dalej ciągnęła swój monolog.
— Oj zamknij się! Jesteś okropne, nienawidzę cię, Klan Gwiazdy mi świadkiem, zapłacisz za to, czego dokonujesz, Pokrzywowe Zarośla. — Po tych słowach odwróciła się od kocura i ruszyła w stronę wyjścia z obozu. Postrzępiony Mróz od razu rzuciła się w stronę matki, zostawiając mech za sobą. Znalazła się obok niej w parę skoków.
— Melodyjny Trelu, zaczekaj, porozmawiajmy… — Błagalny ton kotki nie wywarł na jej matce żadnego efektu.
— Zostaw mnie. Przykro mi, Postrzępiony Mrozie. To koniec. Twój ojciec jest nic niewart. — Po tych słowach wybiegła z obozu, a Postrzępiony Mróz patrzyła otępiona na wodospad, za którym zniknęła. Zanim jej brat znalazł się obok niej, upadła na ziemię, zalewając się łzami.
— Melodyjny Trelu! — Pokrzywowe Zarośla bezskutecznie próbowało zatrzymać partnerkę, jednak ta nie chciała się nawet odezwać. Postrzępiony Mróz również chciała z nią porozmawiać, lecz nie dostała odpowiedzi. Położyła się niedaleko niej i zasnęła. Nigdy nie spodziewałaby się jednak, że to ostatnia noc, jaką spędzi obok matki. Obudziła się rano, patrząc na Melodyjny Trel ze smutkiem. Zdecydowała się wbrew jej woli położyć się obok niej, aby poczuć jej ciepło. Jednak… nie poczuła go. Zdezorientowana kotka podniosła łebek i spojrzała na matkę.
— Melodyjny Trelu…? — trąciła ją łapą. Brak odpowiedzi. Zaczęła szturchać matkę w panice, a gdy obróciła ją na drugi bok… Wydała z siebie okropny krzyk. Jej matka nie oddychała. Jej usta były lekko sine oraz oczy delikatnie otwarte, zamglone. Postrzępiony Mróz zaczęła w panice nadal otrząsać ją z nadzieją, że się obudzi. Gdy jeden z wojowników obudził się i zobaczył całe to zamieszanie, zawołał Wieczne Zaćmienie, która od razu pojawiła się na miejscu zdarzenia. Medyczka starała się odciągnąć kotkę, jednak ta ani drgnęła. Koniec końców odciągnąć musiał ją jej brat i ojciec, którzy obudzili się przez zgiełk. Postrzępiony Mróz odepchnęła tego drugiego, sycząc w jego kierunku.
— To wszystko twoja wina! Gdyby nie ty nadal by żyła! — załkała kotka. Pokrzywowe Zarośla chciało ją uspokoić, jednak ta odepchnęła jeno łapę. — Mam nadzieję, że spotkania z siostrą były warte jej śmierci. — wycedziła przez zęby, po czym wybiegła z obozu. Miała nadzieję, że spotka kocura przy granicy. Więc tak czekała. Siedziała w paprociach przez cały dzień, czekając na niego, tracąc rachubę czasu. Gdy patrol przechodził, przy okazji szukając jej, kucała nisko, modląc się do Klanu Gwiazdy, że po prostu przejdą obok. Gdy nadszedł moment ich spotkania i Kosaćcowa Grzywa przyszedł na jego miejsce z trzęsącymi się łapami podeszła do niego i wtuliła w jego sierść. Kocur był zszokowany jej stanem, wyglądała na głodną i zziębniętą.
— Co ci się stało? — spytał po chwili, zbyt zmieszany, aby cokolwiek powiedzieć. Postrzępiony Mróz jedynie załkała.
— Obiecaj, że zostaniesz przy mnie. Proszę.
— A wygląda? Związek naszych rodziców rozpada się na naszych oczach. Chyba nie mam się z czego cieszyć, prawda? — odpowiedziała z przekąsem, jednak jej brat nie miał jej tego za złe.
— Wiem, że strasznie źle to przeżywasz. Uwierz mi, ja też. Boję się… Ale masz mnie. Masz Pietruszkową Błyskawicę… Jesteśmy tu dla ciebie. Proszę, nie poddawaj się. — Kocur patrzył na nią z nadzieją w oczach. Postrzępiony Mróz zwiesiła głowę i załkała.
— Po prostu chciałabym, żeby znów się dogadywali… Tak bardzo się martwię… — Gdy łzy zaczęły spływać po jej policzkach, jej brat momentalnie przytulił się do niej.
— Już, już… Wszystko będzie dobrze… — próbował ją pocieszyć.
— Mam taką nadzieję, ja po prostu nie zniosłabym widoku ich rozdzielonych… — wyszeptała, podczas gdy jej głos załamywał się od łez.
— Głowa do góry. Obiecuję, że wszystko się ułoży.
* * *
— Cóż, czyżby ktoś wrócił? — Melodyjny Trel ze złością strzepnęła ogonem, kładąc po sobie uszy. Pokrzywowe Zarośla spojrzało na nią zdziwione.
— Melodyjny Trelu, właśnie wracałom od Terpsychory- — Na jego słowa kotka syknęła jedynie.
— Oh, tak, oczywiście. Bo dla niej zawsze masz czas! Wstyd mi za to, że mam takiego partnera. — Po tych słowach odwróciła się i poszła do legowiska wojowników. Postrzępiony Mróz położyła po sobie uszy, a jej futro stanęło dęba. Jej ojciec zaś westchnął jedynie i poszedł coś zjeść, jakby nic się przed chwilą nie stało. Dlaczego musieli się tak zachowywać… Gąsienicowy Ogryzek podszedł do niej, widząc z dala konwersację ich rodziców. Polizał delikatnie jej ucho, próbując bez słów przekazać jej, że może na nim polegać. Ta jednak wpatrywała się jedynie w niedokończoną nornicę, z czego zjedzoną już część miała ochotę zwymiotować.
* * *
— Na pewno nie jesteś zmęczona? — spytała Astrowa Łapa. Widać było, że oprócz faktu, że widziała, że przez ostatni czas tylko zbierała mech z mentorką, miała też świadomość, że Postrzępiony Mróz jest wykończona. Mentorka jednak uśmiechnęła się delikatnie.
— Tak, czuję się dobrze. Nie przejmuj się. Jeśli bardzo chcesz, mogę ci dać zapolować. Sprawdzę, jak ci idzie. — po słowach kotki uczennica rozpromieniła się.
— Oczywiście! — zaczęła węszyć, podczas gdy Postrzępiony Mróz usiadła wygodnie. Popatrzyła w stronę granicy z Klanem Wilka. Czasami marzyła, że żyje razem z Kosaćcową Grzywą w jednym klanie. Tak bardzo by pragnęła mieć teraz kocura przy sobie. Ile by za to oddała… Wtuliłaby się w jego futro, próbując zapomnieć o tym, co teraz przeżywa.
— Widziałaś! Złapałam drozda! — Wojowniczka wzdrygnęła się, gdy jej uczennica wyrwała ją z letargu. Skinęła głową z lekkim uśmiechem.
— Bardzo dobrze ci poszło. — Postrzępiony Mróz pochwaliła Astrową Łapę, a ta odwzajemniła uśmiech, jednak zapewne widziała, że starsza nie jest w najlepszej formie.
— Chyba możemy wracać. Zebrałam trochę mchu, możesz go wziąć? — spytała młodsza.
— Jasne. — Postrzępiony Mróz podniosła mech z ziemi i skierowała się w stronę obozu. Gdy dotarła, jej matka siedziała przy wejściu do obozu zestresowana.
— Hej mamo. Może chciałabyś zjeść razem? — spytała delikatnie. Jej matka jednak strzepnęła ogonem.
— Wybacz, ale czekam na twojego ojca. Może następnym razem — odpowiedziała sucho.
— Wiesz, nie wiem, czy jest sens… Widzę, że się stresujesz… — Astrowa Łapa nie wiedząc co ze sobą zrobić odeszła i odłożyła drozda na stertę zwierzyny, podczas gdy mentorka kontynuowała rozmowę z matką.
— Postrzępiony Mrozie, nie. Nie mam teraz czasu. — Zignorowała kompletnie słowa córki. Młodsza poczuła ukłucie w sercu. Odeszła od matki bez słowa, aby pogrążyć się we łzach w legowisku wojowników.
* * *
— Tęskniłam za tobą. — Postrzępiony Mróz otarła się o futro kocura, wdychając jego zapach.
— Miałem taką nadzieję! Jeszcze kazałaś mi czekać, toż to okrutne! — Wojownik położył dramatycznie łapę na czole, na co ta lekko uśmiechnęła się.
— Nie przesadzaj. Chyba nie czekałeś aż tak długo. — po jej słowach większy spojrzał na nią przez chwilę.
— Wiesz, wyglądasz na trochę zmęczoną. Nie żebym jakoś bardzo się tym przejmował, ale może powinnaś czasami odpocząć? — Próbował ukryć troskę pod przykrywką swojego wpatrzenia w siebie, zawsze był tak postrzegany, jednak kotka znała jego prawdziwe oblicze. Na swój sposób się martwił.
— No cóż, treningi z Astrową Łapą trochę ode mnie wymagają. — Przez chwilę siedziała w ciszy, jednak jedno pytanie cisnęło jej się na język. — Gdyby… Gdyby nagle cały twój świat walił się… Co byś zrobił? — Spojrzała w jego oczy z nadzieją, że w nich znajdzie odpowiedź.
— Chyba zależy od sytuacji. Chyba walczyłbym jak to ja. Nie poddałbym się. — Spojrzał przez chwilę w niebo. — A dlaczego pytasz?
— Bez powodu. Tak po prostu. — Sama spojrzała na gwiazdy, które wisiały nad nią. — Mam po prostu nadzieję, że Klan Gwiazdy czuwa nad nami.
— Klan Gwiazdy… — kocur przez chwilę wydawał się zamyślony. — Też… Mam taką nadzieję.
* * *
— Wybierzemy się na trening? — spytała Astrowa Łapa z nadzieją.
— Nie wolisz pomóc medyczkom? Uwielbiasz z nimi przebywać. — Wojowniczka miała nadzieję, że młodsza posłucha jej. Ku jej uldze, faktycznie odwróciła się w stronę legowiska medyczek.
— Dobrze! Jeśli byś mnie potrzebowała, daj znać. — Po tych słowach odeszła do legowiska. Postrzępiony Mróz chciała jakoś zająć sobie czas. Zobaczyła Gąsienicowy Ogryzek, który wrócił z porannego patrolu ze swoim uczniem. Od razu podeszła do niego.
— Możemy się przejść? Proszę? — Błagalnie patrzyła na brata, więc ten zgodził się. Swojego ucznia posłał na odpoczynek, a sam skierował się do wyjścia z siostrą. Bez słowa przeszli pod wodospadem. Jego dźwięk wcale nie koił jej nerwów jak kiedyś. Szum teraz jedynie przyśpieszał bicie jej serca. Jakby wybijał czas do tragedii. Nie musieli długo iść, aby dotrzeć w miejsce, w którym miała zamiar porozmawiać z bratem. Szli przy brzegu morza, gdy zdecydowała się w końcu odezwać.
— Martwię się. Czuję się tak, jakby coś się miało dzisiaj stać. Cisza przed burzą — stwierdziła, nerwowo drgając koniuszkiem ogona. Jej brat spojrzał na nią zdziwiony.
— Wydaję mi się, że to po prostu cały ten stres, przez który ostatnio przechodzisz. Nie martw się. Melodyjny Trel i Pokrzywowe Zarośla pogodzą się, naprawdę. My też kiedyś prawie ze sobą nie rozmawialiśmy, pamiętasz? — Na słowa jej brata sierść podniosła się jej nieznacznie. Pamiętała, aż zbyt dobrze. Nienawiść, jaką czuła do niego była okropna. Choć zaczęło ją to zastanawiać. Czy to po Melodyjnym Trelu odziedziczyła takie zachowanie? Czy to po niej unikała konfrontacji, jednak syczała na tę osobę, która uważała, że ją zraniła? Zaczęła nerwowo rysować w piasku pazurem.
— Może i tak, ale teraz jest inaczej. W sensie to inna sytuacja. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Po prostu czuję to. — spojrzała na horyzont. Fale rozbijały się na brzegu i kamieniach wystających z ziemi. — To nie jest zwykła kłótnia. Coś za tym jest. — szepnęła cicho.
— Czemu tak sądzisz? — spytał ją brat.
— Ta cała grupa samotników jest strasznie podejrzana… W dodatku nagła śmierć Zagubionego Obuwika? Co jak coś jest na rzeczy?
— Ja… Ja nie wiem. Nie myślałem tak nad tym. Postrzępiony Mrozie… Może powinniśmy przestać się tak tym przejmować? Są dorośli, załatwią to między sobą. — Na słowa brata syknęła.
— Nie prawda! Niczego nie rozumiesz, prawda? Zaraz wszystko się rozpadnie, a ja mogę jedynie na to bezczynnie patrzeć! A chcę im pomóc! Co innego niby mam zrobić, co? Chciałam z nimi pogadać, ale nie mają czasu! Na Klan Gwiazdy, oni w końcu sobie gardła powyrywają! — oddech kotki stał się ciężki. Zwiesiła głowę. — Ja nie wiem co robić… — Gdy jej brat zobaczył ją w tym stanie, od razu wtulił się w nią.
— Wracajmy… Potrzebujemy odpoczynku… Zjemy razem, co ty na to? Może przyprowadzisz Astrową Łapę, a ja Świergoczącą Łapę? — spytał z czułością.
— Dobrze… Ale tylko chwilę… Muszę zmienić mech w legowiskach… — Kocur skinął i pomógł jej wstać. Gdy już wytarł jej łzy ogonem, spacerem dotarli do obozu. Usiadła razem z nim i uczniami w kącie obozu i zjedli razem.
— Zioła są strasznie fajne! Już nawet pamiętam ich kilka! — Astrowa Łapa chwaliła się młodszemu koledze.
— O jejku, ale super! A ja dzisiaj nauczyłem się wspinać na drzewach! Gąsienicowy Ogryzek jest w tym świetny! — spojrzał z uśmiechem na mentora, który odwzajemnił gest. Postrzępiony Mróz w końcu zjadła jakiś większy posiłek, z czego jej brat był bardzo dumny.
— A może jutro wybierzemy się na wspólny trening? — Gąsienicowy Ogryzek zaproponował. Dwójka uczniów z aprobatą skinęło z radością.
— Tak, prosimy! — Świergotek poprosił z nadzieją. Postrzępiony Mróz skinęła.
— Postaramy się. — Na jej słowa dwójka uczniów z radością wstało i poszło do legowiska, gdyż skończyli posiłek. Ona sama podziękowała bratu za wspólny czas i skierowała się do legowiska kociąt, w którym zaczęła wymieniać mech. Jednak gdy już skończyła pierwsze, usłyszała swoją matkę. Od razu podniosła łeb do góry.
— Tak? A więc po prostu znalazłeś sobie pewnie kogoś innego! Przyznaj się! — syknęła ze złością Melodyjny Trel ze złością. Pokrzywowe Zarośla stało jak słup, zdziwione wybuchem kotki. Postrzępiony Mróz natomiast nie dziwiła jej się, ostatnio faktycznie przejawia on zachowania wskazujące na co najmniej zdradę.
— Melodyjny Trelu, proszę, nie histeryzuj. Przecież tylko spotykam się z siostrą. Musisz zrozumieć, że tęskniłom za nią. I to bardzo. — Próbowało się bronić.
— Nie obchodzą mnie twoje fałszywe słowa! Mam dość! Nie zależy ci na mnie, przyznaj się! — Słysząc te słowa, Postrzępiony Mróz wyjrzała ze żłobka, nadal trzymając w pyszczku kawałek mchu.
— Proszę cię, uspokój się — odpowiedziało, wyraźnie zestresowane, jednak kotka dalej ciągnęła swój monolog.
— Oj zamknij się! Jesteś okropne, nienawidzę cię, Klan Gwiazdy mi świadkiem, zapłacisz za to, czego dokonujesz, Pokrzywowe Zarośla. — Po tych słowach odwróciła się od kocura i ruszyła w stronę wyjścia z obozu. Postrzępiony Mróz od razu rzuciła się w stronę matki, zostawiając mech za sobą. Znalazła się obok niej w parę skoków.
— Melodyjny Trelu, zaczekaj, porozmawiajmy… — Błagalny ton kotki nie wywarł na jej matce żadnego efektu.
— Zostaw mnie. Przykro mi, Postrzępiony Mrozie. To koniec. Twój ojciec jest nic niewart. — Po tych słowach wybiegła z obozu, a Postrzępiony Mróz patrzyła otępiona na wodospad, za którym zniknęła. Zanim jej brat znalazł się obok niej, upadła na ziemię, zalewając się łzami.
* * *
— Melodyjny Trelu…? — trąciła ją łapą. Brak odpowiedzi. Zaczęła szturchać matkę w panice, a gdy obróciła ją na drugi bok… Wydała z siebie okropny krzyk. Jej matka nie oddychała. Jej usta były lekko sine oraz oczy delikatnie otwarte, zamglone. Postrzępiony Mróz zaczęła w panice nadal otrząsać ją z nadzieją, że się obudzi. Gdy jeden z wojowników obudził się i zobaczył całe to zamieszanie, zawołał Wieczne Zaćmienie, która od razu pojawiła się na miejscu zdarzenia. Medyczka starała się odciągnąć kotkę, jednak ta ani drgnęła. Koniec końców odciągnąć musiał ją jej brat i ojciec, którzy obudzili się przez zgiełk. Postrzępiony Mróz odepchnęła tego drugiego, sycząc w jego kierunku.
— To wszystko twoja wina! Gdyby nie ty nadal by żyła! — załkała kotka. Pokrzywowe Zarośla chciało ją uspokoić, jednak ta odepchnęła jeno łapę. — Mam nadzieję, że spotkania z siostrą były warte jej śmierci. — wycedziła przez zęby, po czym wybiegła z obozu. Miała nadzieję, że spotka kocura przy granicy. Więc tak czekała. Siedziała w paprociach przez cały dzień, czekając na niego, tracąc rachubę czasu. Gdy patrol przechodził, przy okazji szukając jej, kucała nisko, modląc się do Klanu Gwiazdy, że po prostu przejdą obok. Gdy nadszedł moment ich spotkania i Kosaćcowa Grzywa przyszedł na jego miejsce z trzęsącymi się łapami podeszła do niego i wtuliła w jego sierść. Kocur był zszokowany jej stanem, wyglądała na głodną i zziębniętą.
— Co ci się stało? — spytał po chwili, zbyt zmieszany, aby cokolwiek powiedzieć. Postrzępiony Mróz jedynie załkała.
— Obiecaj, że zostaniesz przy mnie. Proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz