Przeszłość, nim rodzeństwo zostało znalezione.
W ostatnich dniach Pora Zielonych Liści, jednak musiało w końcu nastąpić załamanie pogody. Był to też, gdy rodzeństwo zaczęło powoli eksplorować otoczenie poza gniazdem, oczywiście Makowiec ciągle przyglądała się poczynaniom swoich pociech, pozostając czujną, gdyby któreś z nich wpadło na bardzo głupi pomysł. Horyzontowi trochę to nie odpowiadało, ponieważ wolała działać na własną łapę bez żadnych ograniczeń, jednak finalnie była na tyle zajęta poznawaniem świata poza gniazdem, że zapomniała o obecności mamy.
Siostry korzystając z okazji, znosiły co jakiś czas do gniazda wszelkie znaleziska, czy to liść, kawałek mchu czy jakaś szyszka. Oczywiście te małe psotnice potrafiły także przynieść jakieś gałązki, mając jakiś niecny plan na nie. Sen jedynie śledził je wzrokiem, ciesząc się z chwili spokoju, w końcu Gwiazdnica z Horyzontem postanowiły zająć się sobą nawzajem, nie wciągając w to na razie swojego brata.
Makowiec mając na uwadze zmienność pogody w ostatnim czasie, czując pierwsze krople deszczu na nosie, zaczęła zaganiać dzieci do gniazda. Jak można się spodziewać, jedynie czarny kocurek grzecznie się schował w suchym miejscu, siostry natomiast bawiły się jak nigdy z szerokimi uśmiechami na pyszczkach.
— Horyzont, Gwiazdnica! Chodźcie już! — zawołała Makowiec, jednak te jakby głuche na słowa matki zaczęły zapasy w wilgotnej ziemi. Kotka jedynie machnęła niezadowolona ogonem i z cichym westchnieniem podeszła do nich. Łapiąc zębami Horyzont za skórę na karku, udała się z córką do gniazda, mając nadzieję, że jej siostra pójdzie za nimi. Po części się udało, jednak Gwiazdnica nie miała zamiaru z własnej woli wejść do gniazda. W tym czasie Horyzont wyrażała swoje niezadowolenie w postaci wkurzonych miauknięć i kiedy dotknęła łapkami suchej ziemi, to niemal od razu ruszyła do wyjścia, jednak drogę zagrodziła jej mało zadowolona matka.
— Ale… — zaczęła ruda, jednak Makowiec szybko jej przerwała.
— Żadnego "ale" — powiedziała stanowczo, na co Horyzont spochmurniała i obrażona na mamę, położyła się obok Snu, który obserwował tę sytuację z boku.
Makowiec korzystając z okazji, wychyliła się trochę z gniazda, by dosięgnąć zębami Gwiazdnicy i następnie wciągnąć ją do środka. Teraz obie siostry były obrażone na rodzicielkę, czym ta się niezbyt przejęła, w końcu niedługo im przejdzie.
Siostry korzystając z okazji, znosiły co jakiś czas do gniazda wszelkie znaleziska, czy to liść, kawałek mchu czy jakaś szyszka. Oczywiście te małe psotnice potrafiły także przynieść jakieś gałązki, mając jakiś niecny plan na nie. Sen jedynie śledził je wzrokiem, ciesząc się z chwili spokoju, w końcu Gwiazdnica z Horyzontem postanowiły zająć się sobą nawzajem, nie wciągając w to na razie swojego brata.
Makowiec mając na uwadze zmienność pogody w ostatnim czasie, czując pierwsze krople deszczu na nosie, zaczęła zaganiać dzieci do gniazda. Jak można się spodziewać, jedynie czarny kocurek grzecznie się schował w suchym miejscu, siostry natomiast bawiły się jak nigdy z szerokimi uśmiechami na pyszczkach.
— Horyzont, Gwiazdnica! Chodźcie już! — zawołała Makowiec, jednak te jakby głuche na słowa matki zaczęły zapasy w wilgotnej ziemi. Kotka jedynie machnęła niezadowolona ogonem i z cichym westchnieniem podeszła do nich. Łapiąc zębami Horyzont za skórę na karku, udała się z córką do gniazda, mając nadzieję, że jej siostra pójdzie za nimi. Po części się udało, jednak Gwiazdnica nie miała zamiaru z własnej woli wejść do gniazda. W tym czasie Horyzont wyrażała swoje niezadowolenie w postaci wkurzonych miauknięć i kiedy dotknęła łapkami suchej ziemi, to niemal od razu ruszyła do wyjścia, jednak drogę zagrodziła jej mało zadowolona matka.
— Ale… — zaczęła ruda, jednak Makowiec szybko jej przerwała.
— Żadnego "ale" — powiedziała stanowczo, na co Horyzont spochmurniała i obrażona na mamę, położyła się obok Snu, który obserwował tę sytuację z boku.
Makowiec korzystając z okazji, wychyliła się trochę z gniazda, by dosięgnąć zębami Gwiazdnicy i następnie wciągnąć ją do środka. Teraz obie siostry były obrażone na rodzicielkę, czym ta się niezbyt przejęła, w końcu niedługo im przejdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz