Narastające omamy słuchowe w końcu skutecznie przekonały go do zwrócenia się po medyczną pomoc. Szczególnie zmartwiło go to, że prawie wziął rozpaczliwe kwilenie Śnieżynki za zwykłą halucynację i gdyby nie odrobina ciekawości, mógłby pozostawić tonącego kociaka na pastwę losu. Na samą myśl o tym przechodziły go dreszcze. Może parę ziółek rozwiązałoby całą tę sprawę...
Przekroczył próg słabo znanej mu lecznicy. Rzadko kiedy tu bywał. Pierwsze, co w niego uderzyło to mocny zapach wysuszonej mięty, przez który przewijały się wonie innych ziół, tworząc nieco drapiący po nozdrzach zaduch. Idąc przed siebie prawie zrzucił parę zwisających z sufitu ziół, zanim w końcu przywitało go mało gościnne spojrzenie Różanej Woni.
— Uważaj! Nie po to rozwieszałam ten ślaz, byś ty tu teraz wszystko zrzucił — strofowała go medyczka, mrużąc ślepia w nieprzyjaznym półmroku. — Potrzeba ci czegoś czy przyszedłeś robić bałagan?
— Potrzeba, potrzeba — zapewnił ją, zniżając dla bezpieczeństwa łeb. Nie chciał się narazić na kolejne uwagi ciotki. — Em... Więc tak...
— Słuchaj — mruknęła cicho do swojej drobnej uczennicy Róża, zanim ten zdążył powiedzieć wszystko, co musiał.
— Od jakiegoś czasu kiepsko sypiam. Mam wrażenie, że to już robi mi sieczkę z mózgu — zaśmiał się delikatnie. Głupio mu było wspominać o omamach, szczególnie przy Róży, która słynęła z przytyków i nieco niemiłych komentarzy. Miał nadzieję, że to im wystarczy. — Dałybyście mi na to jakiś mak, czy coś? — Przekrzywił głowę.
Zobaczył, jak starsza kotka lekko szturcha młodszą. Gąbczasta Łapą skinęła głową i zaczęła krzątać się po składziku w poszukiwaniu odpowiedniego lekarstwa na jego przypadłość. Szałwiowe Serce usiadł, czekając cierpliwie – wciąż jednak nie uniósł głowy.
— Tutaj, mak. Dzięki nim wyśpisz się raz-dwa. Tylko nie roztwoń, bo do zielonych liści musimy polegać na naszych zapasach!
Zaśmiał się i zlizał z ziemi podany mu medykament. Wyglądało na to, że Gąbka od małego wykazywała się bardziej gorącym aniżeli ostudzonym temperamentem. Trudno mu było sobie wyobrazić, jak będzie wyglądać później w połączeniu z wystarczająco już charakterną Różaną Wonią. Czyżby na legowisko medyka czyhała niszczycielska, wybuchowa mieszanka?
— Czy mak pomaga także na przesłyszenia? — miauknął cicho, przegryzając ostatnie z ziaren. — Ostatnio też mam ich sporo...
<Gąbczasta Łapo?>
Wyleczeni: Szałwiowe Serce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz